Spis treści
Dyplomaci z państw UE pracują nad szóstym pakietem sankcji. Według nieoficjalnych informacji portalu Politico oraz Bloomberga niemiecki rząd zgodził się na włączenie do niego dostaw rosyjskiej ropy. Rozważano także wprowadzenie ceł, ale ostatecznie Berlin uznał, że lepszym rozwiązaniem będzie embargo, zwłaszcza że dostawy ropy zbiornikowcami spadły do minimalnych poziomów, ropa płynie tylko rurociągiem „Przyjaźń”.
Rosjanie przestali podawać oficjalne dane statystyczne dotyczące eksportu ropy. Według nieoficjalnych informacji agencji Interfax, w kwietniu tylko Niemcy o 30 proc. obniżyły odbiór ropy tą trasą, do 39 tys. ton na dobę. Z kolei według tych samych źródeł Polska zwiększyła w kwietniu import „Przyjaźnią” prawie dwukrotnie, do 33 tys. ton na dobę. Podobnie postąpiła Słowacja, która odbiera o 40 proc. więcej ropy tą trasą (17,8 tys. ton).
Trudno powiedzieć, czy te informacje są prawdziwe, bo PERN, który odbiera tę ropę po stronie polskiej nie informuje o dziennych i miesięcznych przepływach ropy.
Gaz nie płynie, paniki nie ma
27 kwietnia o 8 rano Gazprom oficjalnie przestał dostarczać gaz do Polski. Powodem podanym przez rosyjski koncern była odmowa podporządkowania się sposobowi płatności, określonemu w słynnym już ukazie Władimira Putina „o specjalnej procedurze wykonania zobowiązań zagranicznych nabywców wobec rosyjskich dostawców gazu ziemnego”. PGNiG odmówiło przelewania pieniędzy do Gazprombanku, pozostającego w wyłącznej jurysdykcji Federacji Rosyjskiej – jak wyjaśniła polska spółka.
Podobnego „zaszczytu” dostąpił bułgarski Bulgargaz. Przy czym Bułgarzy dość dokładnie wyjaśnili, że sposób płatności za pośrednictwem Gazprombanku nie daje im żadnych gwarancji, że rachunek został uregulowany, a w ogóle to nie wiadomo co by się działo z tymi pieniędzmi.
Gazu z Rosji w Polsce więc nie ma, ale nie ma też tragedii. Idzie lato, zużycie jest niskie, w magazynach zapasów sporo, do jesieni kilka miesięcy i gazu, mimo, że drogiego, nie powinno brakować. No chyba, że Rosjanie przykręcą kurek korzystającym z Nord Stream, bo wtedy gazu nie wystarczy i w Niemczech.
Rewers na gazociągu jamalskim na granicy z Niemcami w Mallnow staje się w dzisiejszej sytuacji punktem o krytycznym dla Polski znaczeniu. To dzięki niemu Polska powinna być w stanie zbilansować rynek. Rewers ruszył od razu po zakręceniu kurka przez Gazprom i na razie działa jak powinien. Według agencji Interfax od 29 kwietnia o 30 proc. zwiększył się transport gazociągiem tranzytowym przez Ukrainę.
Nie wiadomo co zrobią pozostali odbiorcy rosyjskiego gazu z płatnościami w rublach. Wytyczne Komisji Europejskiej są napisane niejasno (podobno celowo) trwają prace nad ich klaryfikacją. W czwartek jeden z rzeczników KE doprecyzował, że samo założenie konta w rublach jest już złamaniem sankcji, ale trudno uznać takie rzucone mimochodem zdanie za wiążącą opinię. Zfodę na nowy mechanizm płatności zapowiedzieli już Węgrzy. Według informacji Bloomberga ze źródeł rosyjskich cztery firmy zapłaciły już rublach, w sposób przewidziany mechanizmem z dekretu prezydenta Rosji. Dziesięć miało założyć konta rublowe w Gazprombanku. Oficjalnych danych w tej kwestii brak.
Czytaj także: Kto i jak zapłaci za rosyjski gaz. Czy europejskie firmy już uiściły należności?
Sankcje na oślep
Dzień przed historycznym końcem dostaw ze Wschodu polskie MSWiA ogłosiło sankcje dla 50 osób i podmiotów, rosyjskich albo powiązanych z Rosją. Gazpromowi zakazano wykonywania praw, wynikających z udziałów w EuRoPol Gazie, ale w większości przypadków sankcja przewidywała zamrożenie wszystkich środków finansowych i zasobów gospodarczych, oraz zakaz udostępniania podmiotowi jakichkolwiek środków finansowych lub zasobów. Po kilkunastu godzinach okazało się, że de facto jest to zakaz działalności firm, które przerwały świadczenie usług, zostawiając na lodzie swoich klientów, bo sankcje – w odróżnieniu do np. amerykańskich – nic nie mówią o możliwości i terminach zamknięcia otwartych transakcji.
Najgłośniejszym przykładem stał się Novatek, który w 10 gminach miał tzw. sieci wyspowe, których był operatorem i do których dostarczał gaz. I z dnia na dzień je zamknął. Potrzeba było decyzji Prezesa Rady Ministrów, by Polska Spółka Gazownictwa przejęła infrastukturę, a PGNiG – zapewniło dostawy w trybie rezerwowym, po swoich cenach, zarówno taryfowych, jak i biznesowych.
Sankcje ogłoszono we wtorek 26 kwietnia, dostawy gazu zostały wznowione 29, a w przypadku Łeby – w nocy z 29 na 30. Wygląda na to, że rząd nie ma zielonego pojęcia o jakichkolwiek realiach obrotu gospodarczego, ani też nie miał też pojęcia o działalności obłożonych sankcjami podmiotów.
Cenowe „maksimum” na gaz w Hiszpanii i Portugalii
Rządu Hiszpanii i Portugalii porozumiały się z Komisją Europejską, i będą mogły wprowadzić ograniczenie od góry cen gazu. W praktyce ceny dla odbiorców dzięki mechanizmowi w tych krajach spadną w maju z 90 do 40 euro za MWh. Ograniczenie ma trwać rok, przy czym średnia cena w tym okresie ma wynosić około 50 euro za MWh. Oba kraje pierwotnie domagały się od Komisji pozwolenia na ograniczenie cen do 30 euro za MWh.
Zgoda Komisji nie powinna mieć większego wpływu na rynki reszty UE. Jeśli chodzi o możliwość fizycznego przesyłu gazu, Półwysep Iberyjski jest niemal odcięty od reszty kontynentu.