Gdzieś w północnej Polsce resort szuka miejsca, w którym będą składowane odpady promieniotwórcze
Na początku października 2017 r. Ministerstwo Energii ogłosiło przetarg na badania geologiczne czterech lokalizacji w północnej Polsce. Opis zamówienia był sformułowany w taki sposób, aby jak najmniej było wiadomo o co chodzi. Nie podano też na terenie jakich gmin są te miejsca. To raz.
Miesiąc później przetarg wygrał Państwowy Instytut Geologiczny. Ale pytany przez WysokieNapiecie.pl PIG również nie wyjaśnił nam szczegółów, bo podpisał z ME klauzulę o poufności. To dwa.
A jak wiadomo z „Seksmisji”, „raz i dwa to trzy, a trzy oznacza tajemnicę”. Postanowiliśmy pójść tym tropem i wyjaśnić o co chodzi.
Samo ministerstwo udzieliło nam bardzo wymijającej odpowiedzi: „Uprzejmie informujemy, że w postępowaniu przetargowym na „Wstępne rozpoznanie warunków geologiczno-inżynierskich na wskazanych lokalizacjach w północnej części Polski” nie zawarto jeszcze umowy z Wykonawcą w związku z czym Ministerstwo Energii nie udziela dodatkowych informacji nt. przedmiotowego postępowania. Celem planowanych prac jest rozpoznanie budowy geologicznej na wybranym terenie i przygotowanie jedynie ekspertyzy mającej na celu opracowanie projektu robót geologicznych, która będzie wykorzystywana w dalszych pracach prowadzonych przez Departament Energii Jądrowej Ministerstwa Energii”.
Udało nam się jednak ustalić, że ministerstwo szuka miejsca, które zastąpi obecne składowisko odpadów w Różanie nad Narwią. Trafiają tam odpady z medycyny wykorzystującej promieniowanie a także śmieci z doświadczalnego małego reaktora „Maria” w Świerku (ale nie wypalone paliwo, bo to wraca do Rosji).
Odpady przechowywane są w carskim forcie z przełomu XIX i XX w Choć gmina miała ze składowiska dodatkowy dochód ok. 10 mln zł rocznie, to wywoływało tam spory polityczne, próbowano nawet organizować referendum. Ale Różan i tak kończy swoją działalność jako miejsce do składowania, bo po prostu brakuje tam miejsca.
Już w poprzedniej kadencji ówczesne Ministerstwo Gospodarki rozpoczęło poszukiwania gminy, która zechciała by urządzić składowisko u siebie. Wytypowano kilka miejsc, m.in. w na pograniczu woj. wielkopolskiego i zachodniopomorskiego, na Suwalszczyźnie, czy w okolicach Kłodawy. Rozmawiano także z gminami położonymi na obszarze elektrowni i kopalni Pątnów-Adamów-Konin, która wkrótce zostanie w dużej części zamknięta i mieszkańcy stracą potężne źródło dochodu. Ostatecznie jednak decyzja nie została podjęta i spadła na obecną ekipę.
– W grę wchodzą cztery gminy, m.in w płn-zachodniej Polsce, na popegieerowskich terenach– powiedział nam wysoki urzędnik resortu. – Rozmawialiśmy już z wójtami, są wstępnie zainteresowani. Ministerstwo ogłosiło też przetarg na analizę w jaki sposób dalej postępować z odpadami.
Nie udało nam się dowiedzieć, których gmin będzie dotyczyć badanie. Ale mamy wątpliwości co przyjętej taktyki. Doświadczenie z dotychczasowych negocjacji z mieszkańcami i władzami lokalnymi podpowiada, że rozmowy trzeba zacząć jak najwcześniej, zanim jeszcze zaczną się badania. Bardzo pouczający jest casus Gąsek. Ta mała gmina koło Mielna została w tajemnicy wytypowana w 2011 r. przez PGE jako jedna z lokalizacji elektrowni atomowej, o czym pani wójt dowiedziała się dzień przed planowaną konferencją prasową. Nie ukrywała zaskoczenia i sceptycyzmu.
Negatywnie zaskoczeni byli też mieszkańcy, ostatecznie ich sprzeciw doprowadził do skreślenia Gąsek z listy.
Chyba lepiej by było gdyby Ministerstwo Energii nie ukrywało faktu przeprowadzania badań przed mieszkańcami gmin, których to dotyczy, bo ludzie nie lubią dowiadywać się o planach rządu post factum. A przyjazd geologów i tak może zostać zauważony i wywołać tylko niepotrzebne spekulacje.
Trudno negować potrzebę budowy nowego składowiska, bo niezależnie od tego czy powstanie w Polsce elektrownia atomowa czy nie, to ośrodek badawczy w Świerku będzie działał. Natomiast atmosfera tajemnicy sugeruje tylko, że „władza” ma coś do ukrycia i jakieś powody ku temu.