Spis treści
Kompania Węglowa przesłała do resortu program restrukturyzacji. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom zarząd nie odważył się zaproponować zamknięcia ani jednej nierentownej kopalni.
Program jest bardzo pilnie strzeżony przed przeciekami. Rzecznik Kompanii Tomasz Zięba potwierdził nam tylko, że w piątek 1 sierpnia został przekazany Ministerstwu Gospodarki, które nadzoruje Kompanię. Szczegóły poznamy dopiero gdy premier Donald Tusk oficjalnie przedstawi go górniczym związkowcom 18 sierpnia.
Nam udało się jednak zdobyć nieco informacji już teraz.
Zła wiadomość – przynajmniej dla wszystkich zainteresowanych uzdrowieniem polskiego górnictwa – jest taka, że prezes Mirosław Taras zrezygnował z planów zamykania nierentownych kopalń. Jak pisaliśmy wcześniej pierwotny plan przewidywał odesłanie trzech najgorszych zakładów: Piekary, Bielszowice i Brzeszcze do Spółki Restrukturyzacji Kopalń gdzie przygotowano by ich likwidację. W kopalniach tych trzeba dopłacać do wydobycia każdej tony węgla, niekiedy nawet po 100 zł i utrzymywanie ich nie ma sensu, ale na zamknięcie nie zgadzają się związkowcy. – Nie ma czegoś takiego jak nierentowna kopalnia – twierdzili po spotkaniu z Donaldem Tuskiem, a nikt w rządzie nawet nie próbował wyprowadzić ich z błędu.
Patrz: Kompania Węglowa chce się pozbyć trzech kopalń
– Priorytetem jest zachowanie miejsc pracy i spokoju społecznego – powiedziała nam osoba, która zna program.
Niestety, jesienią odbędą się wybory samorządowe, których wygranie będzie dla PO i PSL ważniejsze niż przestawienie Kompanii Węglowej z głowy na nogi.
Prawdopodobnie zarząd Kompanii liczy na to, że w zamian za rezygnację z planów zamykania kopalń związki zgodzą się na zmianę organizacji pracy. Dziś polskie kopalnie są ostatnim na świecie skansenem w którym istnieje 5-dniowy ruch. Na świecie od dawna w przemyśle wydobywczym pracuje się 7 dni w tygodniu (oczywiście każdy górnik pracuje 5) bo firm nie stać na to, aby bardzo drogie maszyny stały bezczynnie przez dwa dni w tygodniu.
Ale związki zawodowe w ogóle nie wykazują skłonności do ustępstw. Przedstawiony przez nie program sprowadza się do dwóch punktów – zatrzymania importu węgla i podczepienia górnictwa pod energetykę, tak aby wciąż rentowne spółki energetyczne wzięły na swój garnuszek niewydajne i przestarzałe śląskie kopalnie.
Rząd będzie teraz analizował plan Kompanii. Ale najważniejsza będzie nie ocena rządu, ale banków. Jeśli uznają program za mało ambitny, to Kompania może zapomnieć o finansowaniu, na którym jej bardzo zależy. Wówczas rządowi pozostanie tylko możliwość dokapitalizowania jej poprzez państwowe spółki – Polskie Inwestycje Rozwojowe bądź Agencję Rozwoju Przemysłu. Czeka nas wówczas długi spór z Komisją Europejską, która zapewne zarzuci Polsce nielegalną pomoc publiczną. Finał będzie podobny jak w przypadku stoczni.
Rząd może też połączyć górnictwo z energetyką. Skutki wdrażania takiego programu łatwo przewidzieć – kursy akcji spółek energetycznych pójdą w dół, ale to jeszcze pół biedy. Gorzej, że przygniecione górniczym balastem firmy energetyczne będą miały znacznie mniej pieniędzy na niezbędne inwestycje w nowe elektrownie i sieci energetyczne.
Czy rząd znajdzie w sobie siłę żeby dokończyć reformę górnictwa? Na razie nic na to nie wskazuje. Za to przy okazji może jeszcze pogrążyć Węglokoks – firmę handlującą węglem, która ma być w jakiś bliżej jeszcze nieokreślony sposób połączona z Kompanią Węglową.
Prywatne spółki węglowe boją się rzadowego protekcjonizmu
Niepewność losu Kompanii powoduje także nerwowość wśród jej konkurentów. Na posiedzeniu sejmowej komisji ds. energii i surowców energetycznych 22 lipca prezes prywatnej Bogdanki Zbigniew Stopa wygłosił „apel o jakieś rozsądne działania, żeby spółek, które funkcjonują jeszcze w jakiś sposób (bo są sposoby, żeby jeszcze w miarę funkcjonować) nie wyautować, chociażby poprzez różne zabiegi nieformalne“.
Po całej branży krążą plotki, że Kompania Węglowa proponuje państwowym spółkom energetycznym zerwanie umów z prywatnymi dostawcami – Bogdanką i kupioną przez Czechów Silesią w zamian kupno węgla od Kompanii. Spotkania w tej sprawie miały się odbywać w resorcie gospodarki co sugeruje, że resort daje tym działaniom swoje błogosławieństwo.
Żaden z przedstawicieli spółek energetycznych z którymi rozmawialiśmy nie potwierdził faktu takiego spotkania. Ale plotki świadczą o tym, że rynek boi się nerwowych ruchów ze strony rządu.
A dla związkowców z Kompanii takie spółki jak Bogdanka czy Silesia są solą w oku – prywatne, zrestrukturyzowane i rentowne.
– Aaaa, boisz się, że cię wykoszą – rzucił mściwie pod nosem jeden z działaczy po oświadczeniu prezesa Bogdanki na posiedzeniu komisji.