Spis treści
Sprawny system przesyłowy jest kluczowy dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Przekonaliśmy się o tym pod koniec maja, gdy doszło do awarii stacji elektroenergetycznej Rogowiec (wywołanej – jak się później okazało – przez „czysto ludzki” błąd pracownika PSE), przez co od sieci została odłączona niemal cała Elektrownia Bełchatów. System udało się uratować m.in. dzięki importowi energii od sąsiadów poprzez połączenia międzysystemowe.
Zobacz również: System energetyczny uratowany. Rynek znów nie zadziałał
Według stanu na koniec 2020 r. operator systemu przesyłowego zarządzał siecią o łącznej długości ponad 15,3 tys. km, w tym ok. stanowiło 7,8 tys. km linii o napięciu 400 kV oraz 7,4 tys. km linii 220 kV.
Do tego dochodzi nieużytkowana linia 750 kV, która biegnie z okolic Rzeszowa do ukraińskiej elektrowni atomowej Chmielnicka (na terenie Polski liczy ona 114 km) oraz podmorskie połączenie 450 kV Polska – Szwecja o całkowitej długości 254 km (z czego 127 km należy do PSE). Natomiast stacji najwyższych napięć w zarządzie operatora znajduje się 109.
W ubiegłym roku spółka na inwestycje wydała 2,5 mld zł wobec 1,5 mld zł w 2019 r. Ukończono m.in. budowę czterech linii 400 kV: Mikułowa – Czarna, Jasiniec – Grudziądz Węgrowo, Gdańsk Przyjaźń – Żydowo Kierzkowo oraz Żydowo Kierzkowo – Słupsk.
Plan na bieżącą dekadę opiewa na 14,1 mld zł, co oznacza średnioroczne nakłady rzędu ok. 1,4 mld zł. Sprawdźmy zatem, co zapowiada operator.
Energia popłynie z Bałtyku
Podstawowym celem PSE – jak podkreśla spółka – jest budowa sieci szkieletowej opartej na liniach 400 kV i przygotowanie się na różne scenariusze rozwoju Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Głównym dokumentem planistycznym w perspektywie wieloletniej jest Plan Rozwoju Sieci Przesyłowej. Ten aktualnie obowiązujący, na lata 2021-2030, został zaakceptowany przez Urząd Regulacji Energetyki w czerwcu 2020 r.
– Analizy rozwoju KSE są jednak prowadzone na bieżąco, by dostosować plany inwestycyjne do potrzeb otoczenia – mówi Maciej Wapiński z biura prasowego PSE w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl.
Wśród kluczowych planów na czele wysuwa się wyceniana na ok. 4,5 mld zł budowa i modernizacja infrastruktury na Pomorzu, co ma związek m.in. wyprowadzeniem mocy z morskich farm wiatrowych, które mają powstać w polskiej strefie na Bałtyku.
Poszczególne inwestycje będą oddawane do eksploatacji w latach 2025-2029, zgodnie z planami uruchamiania kolejnych farm wiatrowych. Wśród nich przewidziano cztery nowe linie 400 kV (Choczewo – Żarnowiec, Choczewo – Gdańsk Przyjaźń, Choczewo – nacięcie linii Gdańsk Błonia – Grudziądz Węgrowo oraz Choczewo – Słupsk).
Ponadto zaplanowano m.in. powstanie dwóch nowych stacji elektroenergetycznych w okolicy Choczewa i Słupska. Do tego zostanie zmodernizowana tzw. szyna północna, czyli linie 400 kV łączące stacje Słupsk – Żarnowiec, Żarnowiec – Gdańsk/Gdańsk Przyjaźń, Gdańsk Błonia – Gdańsk Przyjaźń. Z kolei linię Gdańsk Przyjaźń – Olsztyn Mątki czeka przebudowa.
Na północy Polski jest realizowany też projekt Harmony Link, czyli budowa podmorskiego kabla prądu stałego między Polską a Litwą, prowadzona wspólnie przez PSE i litewskiego operatora Litgrid.
Pod koniec maja zatwierdzono tzw. ostateczne decyzje inwestycyjne, co pozwoli na ogłoszenie przetargów na wykonanie połączenia. W ciągu ostatnich dwóch lat przygotowano wstępną trasę kabla, przeprowadzono niezbędne analizy, uzyskano także blisko pół miliarda euro unijnego dofinansowania z instrumentu „Łącząc Europę”. Przeprowadzono także badania dna morskiego, dzięki czemu będzie można wybrać odpowiednią metodę układania kabla.
Nowe połączenie, które ma powstać do 2026 r., pozwoli na poprawę bezpieczeństwa pracy systemów elektroenergetycznych w tej części Europy oraz umożliwi synchronizację państw bałtyckich z systemem Europy kontynentalnej. PSE podkreśla, że Harmony Link będzie ważnym elementem wspólnego rynku energii elektrycznej.
Na południu i zachodzie Polski do 2025 r. planuje się m.in. budowę linii 400 kV Mikułowa – Świebodzice (planowany termin ukończenia w 2025 r.), a także realizację ciągu liniowego Krajnik – Baczyna – Plewiska oraz nowego połączenia od nacięcia linii Baczyna – Plewiska do stacji Zielona Góra i dalej do stacji Polkowice.
Niezbędne dla zwiększenia zdolności przesyłowych w centralnej i północno-wschodniej Polsce oraz zapewnienia pewności zasilania na Mazowszu będą natomiast budowy linii Kozienice – Miłosna oraz ciągu Ostrołęka – Stanisławów. Obie mają zakończyć się w 2023 r.
Budowlańcy czekają na przetargi
– Nowych, dużych przetargów budowlanych w PSE należy oczekiwać pewnie za 1-2 lata. W tym czasie firmy będą miały możliwość przygotowania się do walki o kontrakty. Z drugiej strony oznacza to pewną lukę w podaży zamówień, co może być problematyczne dla podmiotów wyspecjalizowanych tylko w pracach związanych z sieciami energetycznymi – ocenił dla portalu WysokieNapiecie.pl Marcin Idzik, prezes spółki IDS-Bud.
– Niemniej budowa morskich farm wiatrowych będzie wymagała budowy ok. 3,8 tys. nowych linii przesyłowych. Ponadto inwestycje będą napędzane przez lądowe farmy wiatrowe i rozwój fotowoltaiki. Dlatego oczekujemy co najmniej dekady stabilnych perspektyw inwestycyjnych w PSE – podkreślił.
Również Piotr Tomczyk, dyrektor Przygotowania Inwestycji i Marketingu w firmie Enprom potwierdza, że w sieciach przesyłowych jest obecnie mało nowych, dużych przetargów budowlanych – zwłaszcza na tle poprzednich lat.
– Wynika to z cyklu realizacji programu inwestycyjnego i było zapowiadane branży przez PSE. Aktualnie trwają przygotowania do nowej puli postępowań. Jest też sporo pracy projektowej. Jako Enprom uczestniczymy m.in. w zadaniach dotyczących rozbudowy sieci przesyłowej związanej z wyprowadzeniem mocy z planowanych morskich farm wiatrowych. W ciągu najbliższych 2-4 lat powinny się one przełożyć na większy ruch na placach budowy – wyjaśnił Tomczyk.
Zdaniem Marcina Idzika, PSE podąża za trendami, które są widoczne na rynku, dlatego stopniowo zmienia model prowadzenia przedsięwzięć.
Jeszcze kilka lat temu polegał on na zakontraktowaniu kompleksowej usługi, obejmującej m.in. pozyskanie gruntów, prace projektowe, zakup materiałów, zgody administracyjne, roboty budowlane, a także prowadzenie komunikacji z lokalnymi społecznościami. Wymagało to od generalnych wykonawców szerokich kompetencji oraz dużego zaangażowania finansowego.
– Te czynniki w naturalny sposób zawężały grono podmiotów, które mogły się ubiegać o realizację dużych kontraktów. Obecnie widzimy, że PSE zmierza w stronę modelu, w którym w ramach odrębnych procesów pozyskuje grunty i pozwolenia na budowę, zleca prace projektowe oraz dokonuje zakupów wybranych materiałów. Natomiast sama realizacja robót ma być kontraktowana w formule „buduj”, gdzie generalny wykonawca skupia się tylko na samych pracach budowlanych – wskazał Idzik.
W tym modelu – jak stwierdził prezes – więcej firm będzie miało możliwość startowania w przetargach, co zapewne zwiększy konkurencję. Należy spodziewać się, że spowoduje to również napływ nowych wykonawców z rynków zagranicznych.
W opinii Mariusza Targowskiego, prezesa Enpromu, trudno oceniać, czy stosowany w minionych latach model prowadzenia zadań był gorszy niż wdrażany obecnie przez PSE.
– Z pewnością wiele firm, w tym Enprom, nabyło kompetencje dotyczące pozyskiwania gruntów, a także pracy z lokalnymi społecznościami. Podobnie samo PSE przywiązuje dużą wagę do dialogu społecznego, bo jest on kluczowy dla sprawnego prowadzenia inwestycji liniowych – powiedział nam Targowski.
Kto zapłaci za drożejące surowce
Maciej Wapiński, pytany o kondycję sektora wykonawczego zaznaczył, że pomimo skomplikowanej sytuacji na rynku PSE realizują zadania zgodnie z harmonogramami.
– Pandemia była wyzwaniem m.in. ze względu na konieczność stosowania dodatkowych środków bezpieczeństwa i zmianę organizacji pracy. Na trzech obiektach konieczne było zatrzymanie prac, by zapewnić odpowiednią ochronę naszych współpracowników. Mimo to plan inwestycyjny w 2020 r. udało się wykonać w 95 proc. – wyjaśnił Wapiński.
Czytaj także:Koronawirus atakuje sieci energetyczne
– W kontekście wzrostu cen materiałów i ich dostępności ważne dla PSE jest rozwijanie dostaw inwestorskich. Korzystanie z tego rozwiązania przynosi konkretne korzyści w postaci oszczędności czasu i pieniędzy, a trzeba pamiętać, że wydatki na inwestycje w większości są pokrywane ze środków z taryfy płaconej przed odbiorców energii elektrycznej – dodał.
Marcin Idzik podkreślił, że od grudnia minionego roku budownictwo i cała gospodarka zmaga się z dużymi wzrostami cen stali. Jednak IDS-Bud w segmencie sieci przesyłowych zakupów dokonywał znacznie wcześniej, więc te wzrosty nie odbiły się na rentowności ostatnich kontraktów dla PSE.
– To kluczowe w kontekście braku klauzul waloryzacyjnych w umowach, które były zawierane przed kilkoma laty. W tej sytuacji ewentualne występowanie o podwyższenie wynagrodzenia byłoby bardzo trudne i najpewniej musiałoby się odbyć na drodze sądowej. Z pewnością przejęcie w nowych przetargach zakupów kluczowych materiałów przez PSE może mocno obniżyć poziom ryzyka dla wykonawców robót – powiedział prezes Idzik.
Mariusz Targowski odnosząc się do pandemii stwierdził natomiast, że w jej czasie spółka realizowała projekty przede wszystkim dla PSE i nie miała ona większego wpływu na prowadzenie prac. Konieczne było wprowadzenie nowych zasad sanitarnych, ale od strony formalnej czy praktycznej firma nie odczuwała trudności.
Targowski pozytywnie ocenia również wprowadzenie przez operatora dostaw inwestorskich.
– Kluczowe w budowie sieci energetycznych są takie surowce jak stal, miedź oraz aluminium. Podwyżki cen, które obserwujemy w ostatnich miesiącach zwłaszcza w przypadku tego pierwszego materiału, mogą mocno uderzyć w rentowność kontraktów, które były zawierane przed pandemią. W najnowszych przetargach PSE są przewidywane dostawy inwestorskie, m.in. przewodów oraz elementów stacji elektroenergetycznych. Wydaje się, że jest to słuszny kierunek i powinien być kontynuowany – powiedział prezes Enpromu.
Kierowana przez niego spółka działa również na rynkach zagranicznych, m.in. w Niemczech, Danii czy Holandii. Ekspansja zagraniczna to także efekt tego, że PSE już od 2019 r. zapowiadały kilkuletni okres mniejszej liczby dużych przetargów na budowę sieci. Enprom na brak pracy więc obecnie nie narzeka i wciąż poszukuje monterów, inżynierów oraz innych specjalistów, co nie jest łatwym zadaniem.
Bardzo duży popyt na doświadczonych specjalistów w sektorze sieci przesyłowych obserwuje też IDS-Bud. Prezes Marcin Idzik stwierdził, że ich grono jest wąskie, więc odejście kluczowych pracowników często skutkuje tym, że w praktyce młodego adepta trzeba sobie wykształcić.
Dobre relacje niczym fundament
PSE podkreślają, że relacje z wykonawcami są jednym z priorytetów spółki, bo od nich zależy skala prowadzonych spółkę inwestycji, które są kluczowe dla państwa i gospodarki.
– Regularnie organizowane są konsultacje z przedstawicielami rynku wykonawczego, a zgłaszane przez nich uwagi są brane pod uwagę m.in. w procedurach przetargowych czy umowach. PSE wprowadziły m.in. waloryzację wynagrodzeń czy refinansowanie kosztów wynikających np. z brakiem wyłączeń linii, co wpływa na harmonogram prac budowlanych – wskazał Maciej Wapiński.
Dodał, że z PSE jest również konsultowany Kodeks Dobrych Praktyk dla zamówień w branży energetycznej, którego stworzenie zainicjował Polski Związek Pracodawców Budownictwa.
Jak pisaliśmy niedawno na łamach portalu WysokieNapiecie.pl, prace nad Kodeksem znajdują się na finiszu. Budowlańcy mają nadzieję, że jego zapisy usprawnią realizację inwestycji w energetyce oraz przyczynią się do bardziej zrównoważonego niż w minionych latach rozwoju sektora budowlanego – zwłaszcza w perspektywie wartej kilkaset miliardów złotych transformacji energetycznej.
Zobacz więcej: Budowlany kodeks pomoże energetycznym inwestycjom