Spis treści
Jak poinformował portal WysokieNapiecie.pl prezes Radosław Domagalski-Łabędzki, do końca czerwca może wyjaśnić się kilka kwestii kluczowych dla przyszłości spółki.
Wśród nich znajduje się uprawomocnienie układu z wierzycielami, zakończenie procesu poszukiwania inwestora strategicznego oraz negocjacje dotyczące kontraktów dla grup Tauron oraz JSW. W trzecim kwartale spółka oczekuje natomiast pozyskania 50 mln zł pożyczki z Agencji Rozwoju Przemysłu w ramach tzw. Polityki Nowej Szansy.
Jednak nim zajmiemy się dokładnie obecną sytuacją Rafako z perspektywy zarządu, związków zawodowych oraz ekspertów rynkowych, warto przypomnieć po krótce co działo się z firmą przed ostatnie 10 lat.
Wizja rozwoju
Gdy ponad dekadę temu w Polsce ruszały duże inwestycje w nowe bloki energetyczne, Raciborska Fabryka Kotłów była typowana na jednego ich największych beneficjentów tego programu.
Sukces miała zawdzięczać nie tylko tradycyjnej roli dostawcy jednego z kluczowych urządzeń, ale przede wszystkim wejściu na pozycję generalnego wykonawcy dużych przedsięwzięć, a nie tylko ich podwykonawcy.
Do takiego scenariusza od 2005 r. Rafako przygotowywał prezes Wiesław Różacki, który chciał, aby firma z Raciborza podążała śladem zachodnich dostawców technologii dla energetyki. To właśnie oni, często niedysponujący już rozbudowanym zapleczem wykonawczym i produkcyjnym, spijali zawsze najwięcej śmietanki na kontraktach.
Różacki uznał, że Rafako musi wyjść ze „strefy komfortu” i powalczyć o większe marże, bo inaczej spółka będzie trwać w stagnacji, a następnie zacznie tracić pozycję rynkową. Dlatego firma ustawiła się w blokach startowych, gdy grupy energetyczne zaczęły ogłaszać kolejne przetargi na nowe bloki.
W tym czasie, w 2011 r., wśród czołowych firm budowlanych znajdowała się założona przez Jerzego Wiśniewskiego grupa PBG. Jego chęć przejęcia Rafako zbiegła się planami Zygmunta Solorza-Żaka, który kontrolował raciborską firmę poprzez Elektrim. Właściciel Polsatu kupował wówczas Polkomtel, więc potrzebował gotówki. Dlatego zgodził się sprzedać Rafako za 460 mln zł.
Jednak już pod koniec 2011 r. PBG znalazło się w trudnej sytuacji finansowej, związanej z kontraktami autostradowymi oraz Stadionem Narodowym. Wtedy na dobre rozkręcał się kryzys w polskiej branży budowlanej, spowodowany przegrzaniem koniunktury przed Euro 2012.
Sytuację PBG pogorszyło również to, że transakcje z Solorzem-Żakiem musiało finansować ze środków własnych, po tym jak banki wycofały się ze współpracy. W efekcie ostatnią ratę Elektrimowi, która miała wpłynąć na początku 2012 r., spółka Wiśniewskiego spłaciła dzięki temu, że niewiele wcześniej za 160 mln zł sprzedała Rafako pakiet kontrolny Energomontażu-Południe. Zatem w praktyce PBG sfinalizowało zakup Rafako za pieniądze Rafako.
Później – w sierpniu 2012 – Energomontaż i tak wrócił do PBG na skutek żądania nadzorcy sądowego upadłego już wtedy PBG. Firmie z Raciborza pozostało zgłosić z tego tytułu 160 mln zł wierzytelności do postępowania upadłościowego PBG. Wkrótce upadł również sam Energomontaż.
Jednocześnie narastał konflikt pomiędzy Różackim a Wiśniewskim, którego głównym motorem stała się sprawa cypryjskiego zastawu na pakiecie kontrolnym w raciborskiej spółce. Ustanowiono go bez wiedzy Różackiego – już po tym, jak został równolegle prezesem PBG, by jako cieszący się dobrą opinią rynku menadżer poprawić klimat wokół grupy.
Sprawa, wyglądająca na próbę wyprowadzenia majątku Rafako z masy upadłościowej PBG, ostatecznie doprowadziła do odejścia Różackiego z obu spółek pod koniec 2012 r.
W połowie 2013 r. został on dyrektorem wykonawczym na Polskę w Hitachi Power Europe (późniejsze Mitsubishi Hitachi Power Europe oraz Mitsubishi Power Europe), gdzie m.in. doglądał budowy nowych bloków elektrowniach Turów i Kozienice, a także w warszawskiej EC Żerań. Funkcję tę pełnił aż do końca 2020 r. Po ciężkiej chorobie zmarł 1 marca 2021 r.
Kryzysowe kontrakty
Trudno oceniać, czy plany Różackiego dotyczące rozwoju Rafako by się spełniły. Jednak na pewno byłoby o to o wiele łatwiej, gdyby spółka nie musiała dźwigać ciężaru związanego z upadłością PBG i kryzysem w branży budowlanej.
Na przełomie 2012 i 2013 r. konsorcja, na których liderem była raciborska spółka, wygrała przetargi na budowę bloków w elektrowniach Opole (2×900 MW) oraz Jaworzno III (910 MW).
W pierwszym przypadku miała je zrealizować wspólnie z Mostostalem Warszawa i Polimeksem Mostostalem. W drugim partnerem miał być tylko warszawski Mostostal.
Szybko okazało się, że balansujące na krawędzi upadłości firmy, mające problemy przez kontrakty autostradowe, nie są w stanie zdobyć gwarancji i finansowania dla wartych łącznie kilkanaście miliardów złotych zleceń. Do tego konsorcjum Polimeksu wygrało też wcześniej warty ponad 5 mld zł przetarg na blok 1075 MW w Kozienicach.
Rządząca wówczas koalicja PO-PSL uznała, że te inwestycje – obok oddanej niedawno do użytku nowej jednostki 496 MW w Turowie – są kluczowe dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Anulowanie przetargów i poszukiwanie nowych wykonawców, biorąc pod uwagę czasochłonność zamówień publicznych, mogło skutkować opóźnieniem przedsięwzięć o kolejne 1-2 lata.
Z pomocą kontrolowanych przez państwo banków i ubezpieczycieli, a także dzięki przetasowaniom w konsorcjach, udało się jednak doprowadzić do zawarcia wszystkich kontraktów.
W opolskiej inwestycji Rafako pozostało symbolicznie, gdyż cały pakiet swoich prac, wartych 3,2 mld zł, zleciło grupie Alstom Power (później przejętej przez General Electric), co było też częścią ugody pomiędzy firmami skonfliktowanymi po budowie bloku 858 MW w Bełchatowie.
Jednocześnie Rafako stało się w praktyce samodzielnym wykonawcą inwestycji w Jaworznie. Ze względów formalnych Mostostal Warszawa zachował tam minimalny udział w konsorcjum, a swoje siły skoncentrował na blokach w Opolu.
Równia pochyła
Rafako dzięki wartemu 4,5 mld zł netto zleceniu zyskało kilka lat względnego spokoju, w którym próbowało też dywersyfikować działalność w Polsce i na rynkach zagranicznych. Nie były to jednak na tyle skuteczne inicjatywy, aby spółka mogła przygotować się na realia po zakończeniu dużych inwestycji w energetyce węglowej.
W 2017 r., gdy firma potrzebowała gotówki, w ramach emisji akcji Rafako wsparło państwo – pakiet blisko 10 proc. akcji objął fundusz zarządzany przez PFR TFI z grupy Polskiego Funduszu Rozwoju.
Portfel zamówień dalej systematycznie topniał wraz z postępem w realizacji jaworzniańskiego megaprojektu. Z czasem realizowane zlecenia okazały się na tyle nierentowne, że lata 2019-2020 Rafako zakończyło stratami liczonymi w setkach milionów złotych. Na domiar złego, w lutym 2020 r. doszło do uszkodzenia kotła podczas rozruchu bloku w Jaworznie, co dodatkowo opóźniło oddanie inwestycji do użytku. Finalnie nastąpiło to w listopadzie minionego roku.
Z kolei PBG, którego układ z wierzycielami w 2016 r. stał się prawomocny, już pod koniec 2019 r. było zmuszone wnioskować o sanację czyli rodzaj układu z wierzycielami. Kilka miesięcy wcześniej zmarł Jerzy Wiśniewski. Zarządca PBG, który przejął nadzór nad firmą, wystawił na sprzedaż 33-procentowy pakiet akcji, który PBG posiada w Rafako.
Natomiast przez zarząd firmy z Raciborza w ostatnich dwóch latach przewinął się szereg znanych menadżerów. Po śmierci Wiśniewskiego w fotelu prezesa zastąpił go Paweł Jarczewski (w przeszłości prezes Grupy Azoty), którego miejsce wkrótce zajęła Agnieszka Wasilewska-Semail – wcześniej długoletnia prezes, a potem wiceprezes Rafako.
W sierpniu 2020 r. jej praca w zarządzie dobiegła końca, a stery przejął Mariusz Zawisza (m.in. były prezes PGNiG w czasach poprzedniej koalicji). Miesiąc później Rafako złożyło wniosek o otwarcie uproszczonego postępowania układowego. Ruszyła gruntowna restrukturyzacja, w tym zwolnienia grupowe. Kontrakty ze spółką zerwał Gaz-System (w sektor gazowy Rafako weszło przejmując referencje PBG), a także inwestor elektrociepłowni w Wilnie.
W grudniu minionego roku wierzyciele Rafako przegłosowali układ, a w styczniu 2021 r. zatwierdził go sąd. Po tym wydarzeniu z prezesury zrezygnował Zawisza, a jego miejsce zajął dotychczasowy wiceprezes Radosław Domagalski-Łabędzki (m.in. były wiceminister rozwoju i prezes KGHM), wcześniej odpowiedzialny głównie za dokończenie kontraktu w Jaworznie.
Problem w tym, że układ z wierzycielami wciąż nie jest prawomocny z powodu rozpatrywania przez sąd dwóch zażaleń od tej decyzji, złożonych przez wierzycieli niezadowolonych z założeń układu – firmę Stal-Systems oraz byłego współpracownika. To natomiast sprawia, że kluczowa dla przetrwania spółki kwestia pozostaje nierozstrzygnięta.
Sąd ostateczny?
W tym momencie możemy wrócić do teraźniejszości. Półtora miesiąca temu Rafako opublikowało wyniki za pierwszy kwartał 2021 r., raportując w nich 154 mln zł przychodów – niemal 50 proc. mniej niż w analogicznym okresie minionego roku. Strata netto wyniosła 4 mln zł wobec 2 mln straty rok wcześniej.
Przy całościowej sytuacji Rafako nie wygląda to może najgorzej, ale trzeba pamiętać, że w całym 2020 r. strata netto wyniosła 317 mln zł, a w 2019 r. strata opiewała na 473 mln zł.
Tym razem kluczowe wnioski popłynęły jednak z danych dotyczących portfela zamówień. Co prawda na 2021 r. wynosi on jeszcze 810 mln zł, ale na przyszły rok jest to zaledwie 85 mln zł.
– Patrząc na wyniki za pierwszy kwartał 2021 r. trzeba wziąć pod uwagę realia restrukturyzacji oraz to, że praktycznie od 10 miesięcy znajdujemy się poza rynkiem. Przez brak prawomocnego układu z wierzycielami, a przypomnę, że czekamy na uprawomocnienie decyzji o zatwierdzeniu układu już prawie pół roku. Jesteśmy odcięci od źródeł finansowania i w konsekwencji nowych zleceń – powiedział w rozmowie portalem WysokieNapiecie.pl prezes Domagalski-Łabędzki.
Zaznaczył przy tym, że na Rafako należy patrzeć w kategoriach przyszłości, a nie przeszłości. Jak dodał, uprawomocnienie układu odsuwa się w czasie z powodu rozpatrywania dwóch zażaleń.
– Spodziewamy się, że 29 czerwca sąd na posiedzeniu niejawnym podejmie finalną decyzję o uprawomocnieniu układu. To powinno pozwolić nam rozpocząć odbudowę pozycji rynkowej. Do końca czerwca powinny zapaść też kierunkowe decyzje związane z procesem wyłonienia inwestora dla Rafako – niezależnie od wyniku tego procesu. Czekamy na wiążące deklaracje ze strony zainteresowanych podmiotów – stwierdził Domagalski-Łabędzki.
Nie chciał przy tym zdradzić, kogo można wypatrywać wśród potencjalnych kupców. Wcześniej informował natomiast, że są wśród nich zarówno inwestorzy finansowi, jak i branżowi.
Jednocześnie od kilku miesięcy firma z Raciborza stara się o 50 mln zł pożyczki z Agencji Rozwoju Przemysłu w ramach tzw. Polityki Nowej Szansy. Miłosz Marczuk, rzecznik ARP, przekazał nam, że na początku czerwca Rafako uzupełniło złożoną dokumentację, ale nie wskazał, kiedy można spodziewać się rozpatrzenia wniosku.
Domagalski-Łabędzki ma jednak nadzieję, że pożyczka mogłaby wpłynąć do firmy jeszcze w trzecim kwartale 2021 r. – po uzyskaniu notyfikacji ze strony Komisji Europejskiej.
– Już sama pozytywna decyzja ze strony ARP będzie dla nas ważnym sygnałem. Jednocześnie wciąż prowadzimy działania związane ze sprzedażą niewykorzystywanego majątku, m.in. dawnego zakładu w Wyrach koło Mikołowa – wskazał prezes.
Warto przypomnieć, że we wrześniu minionego roku ARP kupiła już od firmy z Raciborza odpowiedzialną za projekt elektrycznego autobusu spółkę Rafako Ebus (obecnie ARP E-Vehicles) za kwotę 31 mln zł, czym wsparła płynność finansową Rafako.
Czas aneksów
Przy okazji niedawnej publikacji wyników finansowych okazało się, że Rafako negocjuje z Tauronem wydłużenie do 30 listopada 2021 r. okresu, w którym miało zrealizować prace optymalizacyjne, ustalone w ramach aneksu poprzedzającego oddanie do użytku w listopadzie 2020 r. bloku 910 MW w Jaworznie.
Termin tych prac mijał 13 kwietnia 2021 r, ale na przeszkodzie miały stanąć m.in. skutki pandemii w postaci zakłóceń łańcucha dostaw oraz trudności z dostępem do personelu.
Ponadto Rafako poinformowało, że rozmawia z JSW Koks na temat aneksowania kontraktu na budowę bloku energetycznego na gaz koksowniczy w Radlinie. Z powodu dodatkowych kosztów spółka oczekuje zwiększenia wynagrodzenia o 53 mln zł i wydłużenia czasu realizacji.
W obu sprawach zarząd raciborskiej firmy liczy na zawarcie aneksów do końca czerwca 2021 r.
– Rozmowy dotyczące kolejnych aneksów dla inwestycji w Radlinie i Jaworznie nie należą do łatwych, ale mamy przetarte kanały komunikacji z grupami JSW i Tauron i nie wyobrażam sobie, abyśmy nie byli w stanie wynegocjować kompromisowych rozwiązań – ocenił Domagalski-Łabędzki.
Gotowi na nowy rozdział
W zaprezentowanym w listopadzie 2020 r. planie restrukturyzacyjnym Rafako założyło „powrót do korzeni”, czyli większy nacisk na działalność produkcyjną związaną z kotłami, a także realizację mniejszych i mniej ryzykownych kontraktów w generalnym wykonawstwie. Spółka założyła też m.in., że pozyska w 2021 r. ok. 570 mln zł nowych zleceń.
– Wówczas przewidywaliśmy jednak, że zakończenie postępowania restrukturyzacyjnego i powrót na rynek nastąpi znacznie szybciej. Trudno obecnie przewidywać, jak opóźnienie związane z uprawomocnieniem układu wpłynie na realizację tych planów. Z pewnością szybciej rozwiniemy działalność produkcyjną niż wykonawczą – stwierdził Domagalski-Łabędzki, pytany o pustoszejący portfel zamówień.
Odnosząc się do planów Rafako, przewidujących jako ważny segment działalności remonty i modernizacje energetyki węglowej, prezes wskazał natomiast, że rządowa koncepcja powołania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego wydaje się rozsądna.
W jego opinii, jeden podmiot, skupiający aktywa węglowe i dokonujący niezbędnych remontów oraz modernizacji, będzie o wiele bardziej efektywny niż kilka odrębnych spółek.
– Kończymy prace badawczo-rozwojowe w programie Bloki 200+, w ramach którego wypracowaliśmy i wdrażamy na bloku w Elektrowni Jaworzno atrakcyjne kosztowo rozwiązanie, pozwalające na obniżenie emisyjności i zwiększenie elastyczności węglowych bloków energetycznych klasy 200 MW. W taki sposób, który dostosuje je do współpracy z odnawialnymi źródłami energii, co zwiększy bezpieczeństwo całego systemu – powiedział Domagalski-Łabędzki.
– Organizacyjne i strategicznie Rafako jest gotowe do powrotu na rynek. Jedyne, co nas hamuje, to kwestie formalne związane z układem oraz pozyskaniem pożyczki. Chcemy być liderem usług modernizacyjnych dla polskiej energetyki, a jednocześnie pozyskiwać małe i średnie kontrakty na generalne wykonawstwo – również w segmencie ropy i gazu – dodał.
Zwolnienia grupowe w Rafako objęły ok 350 osób, ale łącznie z pozostałymi odejściami, z różnych powodów, od 2020 r. załoga zmniejszyła się o ok. 500 osób, czyli o 1/3. Aktualne zatrudnienie w spółce wynosi ok. 1 tys. pracowników, a w spółkach zależnych jest ich ok. 200.
Kwota zobowiązań objętych układem z wierzycielami to ok. 480 mln zł, ale bez uwzględniania kredytu z PKO BP jest to 398 mln zł. Wierzytelności handlowe po uprawomocnieniu układu zostaną zredukowane o 20 proc. Ponadto 20 proc. wierzytelności handlowych zostanie poddane konwersji na akcje nowej emisji.
– W sumie oznacza to, że w ciągu pięciu lat Rafako będzie musiało spłacić ok. 230 mln zł. Spłata rozpocznie się po roku od uprawomocnienia układu, czyli potencjalnie od trzeciego kwartału 2023 r. Zakładamy, że oszczędności wygenerowane dzięki restrukturyzacji oraz bieżąca działalność operacyjna pozwolą na systematyczne wypełnianie postanowień układu – podsumował prezes Domagalski-Łabędzki.
Załoga wyczekuje
Marek Tylka, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Rafako, pytany przez portal WysokieNapiecie.pl o nastroje wśród załogi podkreślił, że nie są planowane żadne strajki lub protesty.
– W obecnej sytuacji w niczym to spółce nie pomoże. Takie działania można podejmować, gdy w firmie są nadwyżki, a aktualnie firma szoruje po dnie. Jedyne, co nam pozostało, to czekać na uprawomocnienie decyzji o zawarciu układu z wierzycielami – powiedział Tylka.
– Kolejna kwestia to znalezienie inwestora. Wówczas będzie można rozważać dalsze działania naprawcze. Ponadto należy oczekiwać od akcjonariuszy powiązanych ze Skarbem Państwa oraz obecnej rady nadzorczej pociągnięcia do odpowiedzialności poprzednich zarządów, które były bezpośrednio związane z PBG – dodał.
Jak zaznaczył Tylka, największym problemem jest brak nowych zamówień. Bez ich pozyskania sytuacja w firmie może stać się tragiczna. Załoga się tego obawia, dlatego mimo przeprowadzonych zwolnień grupowych widać dalszy odpływ młodszych pracowników, którzy szukają zatrudnienia w innych zakładach produkcyjnych w Raciborzu i okolicach.
Z kolei spawacze, ślusarze czy montażyści odchodzą do konkurencyjnych firm w Polsce lub wyjeżdżają za granicę. Zwłaszcza ubytek wykwalifikowanych spawaczy, którzy należą do mocno rozchwytywanych w całej Europie, może być trudny do zastąpienia. Zostają natomiast pracownicy w wieku powyżej 50 lat, którzy są bardziej przywiązani do Rafako.
– Mimo dotychczasowych problemów wynagrodzenia były wypłacane w terminie. Obawiam się, że w sytuacji pojawienia się trudności z wypłatą pensji, związanych m.in. z przedłużającym się zatwierdzeniem układu, odejścia z Rafako mogą przyspieszyć – wskazał przewodniczący Tylka.
– Przypuszczam również, że w sytuacji potencjalnego wprowadzenia emerytur stażowych, dających uprawnienia emerytalne po 40 latach pracy, większość uprawnionej załogi by z takiego rozwiązania skorzystała. Wówczas Rafako, jeśli przetrwa, miałoby duże problemy kadrowe – ocenił.
Inwestor konieczny
O sytuację i perspektywy raciborskiej spółki zapytaliśmy też obserwatorów branży. Bartłomiej Sosna, ekspert rynku budowlanego z firmy doradczej Spectis, wskazując na ostatnie dane finansowe stwierdził, że perspektywy na najbliższe kwartały są mało obiecujące.
– Dalsza część 2021 r. upłynie na próbie pozyskania dla spółki inwestora. Niewiadomą jest czy byłby to prywatny inwestor branżowy czy podmiot państwowy, co oznacza de facto nacjonalizację. Pytanie, czy znajdzie się inwestor dostrzegający dalszy potencjał w energetyce konwencjonalnej – wskazał Sosna.
– W przypadku ogłoszonej niedawno nacjonalizacji grupy Trakcja państwo najwyraźniej uznało ją za podmiot istotny dla realizacji strategicznych inwestycji w branży kolejowej. Pytanie czy podobnie postrzegane może być wciąż Rafako w przypadku branży energetycznej – dodał.
Dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, ocenia natomiast, że sytuacja Rafako jest bardzo trudna, ale spółka jest jeszcze w stanie wyjść na prostą.
– Zarząd walczy obecnie o utrzymanie płynności i prowadzi restrukturyzację finansową, z czego, jak dotąd, wywiązuje się bardzo dobrze. Po stronie przychodowej spółka utknęła jednak w stagnacji, co w przypadku firm budowlanych na dłuższą metę nigdy nie kończy się dobrze – zastrzegł.
– Na przeszkodzie stoi przede wszystkim duże zadłużenie, ale firma ma układ z wierzycielami, który – o ile zostanie on prawomocnie zatwierdzony przez sąd – sprawi, że spółka będzie mogła patrzeć w przyszłość z większym spokojem. Dużo większym problemem wydaje się brak kapitału obrotowego na realizację obecnych kontraktów oraz ograniczony dostęp do bankowych i ubezpieczeniowych gwarancji na pozyskanie nowych zleceń – wskazał.
Jak dodał, pożyczka od ARP mogłaby pomóc firmie tylko w krótkim terminie – podobnie jak ewentualny sukces w aneksowaniu umów z twardymi partnerami negocjacyjnymi, za jakich uchodzą zamawiający powiązani ze Skarbem Państwa. Dlatego kluczowe dla wyjścia na prostą jest pozyskanie inwestora strategicznego.
Kaźmierczak rysuje dwa prawdopodobne scenariusze. Pierwszy to wejście do spółki inwestora państwowego. Kluczowy w tym przypadku jest profil działalności Rafako, który opiera się na modernizacji starych bloków węglowych i pracach serwisowych. Spółka ma też w planach zwiększenie zaangażowania w segmencie gazowniczym i paliwowym.
Zwrócił jednak uwagę, że kapitał państwowy jest już bardzo aktywny na krajowym rynku budowlanym, m.in. w Polimeksie Mostostalu, który kontrolują od kilku lat Enea, Energa, PGE i PGNiG.
– Polimex Mostostal osiąga duże sukcesy na rynku energetycznym, a w segmencie kolejowym zaraz dołączy do niego zrepolonizowana Trakcja. Natomiast scenariusz drugi, to wejście do Rafako inwestora zagranicznego, który będzie chciał wykorzystać markę i doświadczenie spółki, aby odegrać ważną rolę w transformacji polskiej energetyki – podsumował dr Kaźmierczak.
Suski bije w Rafako
Czy można spodziewać się tego, że państwo zostanie inwestorem Rafako? O takie wnioski raczej było trudno pod koniec marca, gdy sytuacja spółki stała się nawet tematem obrad Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych. Zapis video dyskusji, która trwała prawie 2,5 godz., można znaleźć na stronach Sejmu.
Co prawda Zbigniew Gryglas, wiceminister aktywów państwowych, mówił wtedy, że spółka może odegrać ważną rolę w transformacji polskiej energetyki, ale jednocześnie wskazywał na niewielki udział Skarbu Państwa akcjonariacie i ograniczone narzędzia pomocy. Jako możliwą opcję wskazał pożyczkę od ARP.
Jej wiceprezes Piotr Kolczyński podkreślał natomiast, że nie może oceniać szans Rafako na otrzymanie wsparcia. Z kolei Piotr Kuba, członek zarządu PFR TFI, wskazywał, że parę lat temu zaangażowało się ono już w pomoc spółce z Raciborza, co pomogło m.in. dokończyć inwestycję w Jaworznie, a teraz firma powinna znaleźć nowego inwestora strategicznego.
Litości dla Rafako nie miał przewodniczący komisji Marek Suski (PiS), który określał ją jako „prywatną firmę, która ponownie wyciąga rękę po publiczne pieniądze”.
Mówił również, że pretensje do Skarbu Państwa nie są uzasadnione w sytuacji, gdy „prywatne firmy są nieudolnie zarządzane”, a państwo nie jest „Armią Zbawienia, które dofinansowuje każdego, komu biznes nie wyszedł”.
W ten sposób odnosił się m.in. do pytań posłów opozycji, dlaczego kontrolowane przez państwo podmioty – Energa, Gaz-System oraz Polimex Mostostal – głosowały przeciwko układowi z Rafako. Przegłosowano go tylko niewielką różnicą głosów małych i średnich firm, również tych zagranicznych. Postępowanie spółek związanych ze Skarbem Państwa tłumaczono natomiast tym, że ich zarządy musiały ważyć decyzje kierując się sytuacją swoich firm.
Nie było więc przypadku w tym, że w momencie, gdy poseł Suski zamykał obrady komisji, to kurs akcji Rafako na giełdzie zanurkował, a notowania zakończył 13-procentowym spadkiem.
Rafako podzieli los Elektrobudowy?
Upadek Rafako oznaczałby kres kolejnej ważnej spółki dla polskiego budownictwa energetycznego. W ubiegłym roku taki los spotkał Elektrobudowę, która przez wiele lat imponowała dobrą kondycją finansową oraz sukcesami rynkowymi, m.in. długoletnią obecnością na budowie elektrowni atomowej Olkiluoto 3 w Finlandii.
Miała więc doświadczenie, które przydałoby się przy transformacji polskiej energetyki, w której ważne miejsce ma zajmować energia jądrowa. Spółce z Katowic nie udało się wyjść na prostą po potknięciach na kontraktach dla Tauronu (nowy blok w EC Tychy) i Orlenu (instalacja metatezy), po których finansowanie odcięły jej banki.
Po upadłości produkcyjną i budowlano-montażową działalność Elektrobudowy wydzierżawiła od syndyka Grupa Zarmen, a jej zależną spółkę Energotest sprzedano niemieckiemu SPIE.
Czy Rafako również czeka czarny scenariusz? Dotychczas podkreślano, że grupa ma wyjść na prostą jako całość. W przypadku scenariusza negatywnego można sobie jednak wyobrazić, że poszczególne obszary działalności Rafako (kotłowy, generalnego wykonawstwa czy instalacji ochrony środowiska), czy choćby zależna spółka Rafako Engineering, zostałyby wystawione na sprzedaż.
Może jednak grupa utrzyma na powierzchni? Kolejne tygodnie powinny przybliżyć nas do odpowiedzi to pytanie, bo na dalszą niepewność Rafako już po prostu nie ma czasu.