Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Odnawialne źródła energii
  4. >
  5. Zakaz budowy domów na 631 tys. ha. Rząd pokazał mapę

Zakaz budowy domów na 631 tys. ha. Rząd pokazał mapę

Na rządowym portalu opublikowane zostały tereny na których wprowadzono zakaz budowy budynków mieszkalnych. To ponad 6 tys. km2, a więc powierzchnia równa większości województwa opolskiego. Jeżeli przepisy się nie zmienią, wiele wsi będzie skazanych na powolne wymieranie.
ustawa antywiatrakowa obszary zabudowy oze
Na Geoportalu, zarządzanym przez Główny Urząd Geodezji i Kartografii opublikowana została właśnie nowa warstwa danych, pokazująca obszary kraju wyłączone spod zabudowy mieszkaniowej na podstawie tzw. ustawy antywiatrakowej z 2016 roku.

Na wielu wsiach nie zbuduje się już domów

Rząd uniemożliwił wówczas nie tylko rozwijanie nowych projektów farm wiatrowych na obszarze ok. 99% powierzchni Polski, ale także zakazał budowy nowych budynków mieszkalnych w odległości mniejszej od dziesięciokrotność wysokości istniejących już turbin. W praktyce wykluczył więc spod zabudowy tereny leżące w odległościach mniejszych niż ok. 1,5 km od standardowych wiatraków. Było to swoiste wywłaszczenie z praw właścicieli tysięcy nieruchomości w kraju, także tych już uzbrojonych, gdzie ruszyć miały wkrótce budowy domów. − Musieliśmy już kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt, razy odmówić wydania warunków zabudowy osobom, które chciały postawić domy w „strefach oddziaływania” wiatraków, chociaż składający wnioski nie widzieli problemu w swoich budowie domów w odległości np. kilometra od turbin. Zainteresowanie budową domów na tych obszarach na pewno było dużo większe, tylko nie wszyscy składali wnioski, bo wiedzieli, że przepisy zabraniają im się budować – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Janusz Piechocki, burmistrz wielkopolskiego Margonina, gdzie stoi jedna z największych farm wiatrowych w Polsce. Wybudowana kilka lat przed wprowadzeniem ustawy antywiatrakowej.

Spod zabudowy rząd wyłączył 631 tys. ha

Dzięki najnowszej publikacji Geoportalu widać jak duży obszar kraju został objęty zakazem. W całym kraju wyłączony spod zabudowy mieszkaniowej zostały obszary wokół 3706 turbin wiatrowych o łącznej powierzchni 6312 km2 (631 tys. ha). To dokładnie 2% terytorium całej Polski. Dla porównania całe województwo opolskie liczy 9412 km2. ustawa antywiatrakowa odleglosciowa oze zabudowy W najtrudniejszej sytuacji znalazło się województwo kujawsko-pomorskie, gdzie energetyka wiatrowa rozwijała się od blisko 20 lat. Tam przepisy wyłączyły spod zabudowy 1050 km2, co stanowi aż 6% powierzchni całego województwa. Za nim znalazły się zachodniopomorskie i łódzkie, gdzie domów nie można dziś budować odpowiednio na 931 km2 i 802 km2, czyli ponad 4% obszarów każdego z nich. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w skali regionalnej. Blisko linii brzegowej Bałtyku spod możliwości budowy nowych domów wyłączone są ogromne połacie. Nowych domów nie można stawiać na obszarze ponad 20 tys. ha wokół Kołobrzegu, ani na obszarze blisko 2 tys. ha ciągnących się między Puckiem i Władysławowem. Jeżeli spojrzymy na skalę lokalną, to zauważymy, że spod możliwości zabudowy wyłączono blisko połowę gminy Kisielice, gdzie dwie farmy o łącznej mocy  53 MW ma Polska Grupa Energetyczna. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja Margonina, gdzie farmę o mocy 120 MW zbudowała EDPR.

Gmin nie stać na przyjęcie planów dla wielu wsi

Jedyną drogą wyjścia dla samorządów jest przyjęcie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, gdzie taka budowa mieszkaniowa byłaby dozwolona. Jednak rząd umożliwił ich przyjęcie tylko czasowo. Termin minie 16 lipca przyszłego roku. Po tej dacie żaden dom nie powstanie już na domniemanym „obszarze oddziaływania” turbin. W praktyce wiele wsi zostanie w ten sposób skazana na powolne wymieranie. Żaden nowy dom tam nie powstanie, bo gminy często nie mają pieniędzy na uchwalanie MPZP na całym obszarze. Koszt sporządzenia planu dla 1 km2 potrafi kosztować 1 mln zł. W skali całego kraju chodzi więc o miliardy złotych jakie gminy musiałyby wydać na pośpieszne przygotowanie planów. Część z nich próbuje, ale i tak może nie zdążyć. Biedniejsze gminy rozkładają tylko ręce. − Staramy się uchwalić plany. Co roku wydajemy po kilkaset tysięcy złotych na ich sporządzanie, co jest sporym obciążeniem budżetu gminy, a i tak nie wiem jeszcze czy się uda – mówi Janusz Piechocki, burmistrz Margonina. − Brakuje planistów, ich usługi są coraz droższe, a planu nie robi się w rok. Plan dla małego obszaru, nawet sporządzany w ekspresowym tempie, zajmuje dwa lata. Dla większych obszarów, gdzie trzeba uwzględnić wiele różnych funkcji, sporządzanie planów zajmuje nawet 4-5 lat – tłumaczy. ustawa antywiatrakowa obszary zabudowy oze

Ludzie chcą się budować w „strefach”

Burmistrz Margonina przekonuje, że obecne przepisy są absurdalna pomyłką, bo wiatraki otaczające miasto (i według polityków „oddziałujące” na ponad połowę obszaru gminy) nie tylko nie przeszkadzają mieszkańcom, ale wręcz przyciągają nowych, jeżeli nie widokiem z okna, to gminną infrastrukturą budowaną za pieniądze od portugalskiego inwestora. − Mieszkańców nam nie ubywa, choć w całym kraju, a zwłaszcza w małych miejscowościach, wyraźnie widać spadek. Co więcej, powstaje właśnie kilka nowych budynków wielorodzinnych, w których zamieszka ok. 500 osób. W mieście, które ma 3 tys. mieszkańców, to ogromna inwestycja. Połowa nowych mieszkańców sprowadza się do gminny z innych obszarów kraju. Widok na farmy wiatrowe zupełnie im nie przeszkadza. Nie mamy też problemu z ceną nieruchomości. Tam gdzie można się budować, gmina sprzedaje działki za ponad 1 mln zł za hektar, choć w innych gminach w regionie potrafią mieć kłopot ze sprzedażą takich działek za połowę ceny. Niedawno sprzedaliśmy w Margoninie pół hektara za 635 tys. zł netto. To naprawdę sporo jak na nasz region. Czytaj także: Fotowoltaika przez rok bez opłat w abonamencie − Wbrew obawom pod wiatrakami nie ma martwych ptaków, widzę jak chodzą pod nimi żurawie. Zwierzęta nie są takie głupie, jak niektórym się wydaje. Kury się niosą, krowy dają mleko, dzieci się rodzą. Naprawdę życie toczy się normalnie i turbiny nie budzą u nas sprzeciwu – przekonuje nasz rozmówca.

Polityczny konsensus

− W całym budżecie gminy, liczącym ok. 42 mln zł, aż 6 mln zł przynoszą farmy wiatrowe. Bez nich nie byłoby pieniędzy na rozwój. Za podatki z turbin budujemy drogi, jesteśmy jedyną gminą, która wybudowała ścieżki rowerowe wzdłuż wszystkich dróg wojewódzkich, rozbudowujemy przedszkola, budujemy boiska na wsiach, rozbudowujemy infrastrukturę turystyczną, np. park wodny nad jeziorem za 2,5 mln zł, mamy chyba najnowsze samochody ochotniczej straży pożarnej. Ba, ostatnio doszedł nam nawet nowy, podarowany przez rząd za wyjątkowo wysoką frekwencję wyborczą – z dumą wylicza Piechocki. Co ciekawe, w gminie panuje konsensus polityczny co do budowy farm wiatrowych. − O budowę turbin starał się przez lata jeden burmistrz, wybudowano je za kolejnego, a po nim urząd objąłem ja. Żaden z nas, bez względu na to czy rządził, czy był w opozycji, nie sprzeciwiał się budowie turbin. Spieraliśmy się o różne rzeczy, ale co do budowy wiatraków w gminie jest zgoda. To dla nas bardzo ważne inwestycje. Gdy objąłem urząd postarałem się tylko o wzrost dochodów podatkowych. Dodatkowo opodatkowaliśmy drogi dojazdowe do turbin i kable. Z 3 mln zł przychodów zrobiło się 6 mln zł. Nie pogorszyło to w żaden sposób naszych relacji z inwestorem. Zrozumiał nasze argumenty – przekonuje. − Gdy jednak uchwalono ustawę antywiatrakową, wprowadzając niejasne przepisy umożliwiające teoretycznie opodatkowanie np. generatorów, widzieliśmy, że rząd wprowadza samorządy na grząski grunt i jedynym efektem tych przepisów mogą być spory z inwestorami. Wszelkie niejasności rozstrzygaliśmy na korzyść podatnika. Dlatego nie zdecydowaliśmy się na kolejne poszerzenie opodatkowania i, jak widać, był to dobry krok, bo dziś nie musimy oddawać inwestorowi pieniędzy wraz z odsetkami, czy płacić za procesy sądowe – dodaje burmistrz. − Sam mieszkam 700 metrów od turbin wiatrowych. W ostatnim domu, więc dzielą mnie od nich jedynie pola. Jedyny moment kiedy je słyszę, to wieczór, gdy w domu jest całkowicie cicho i mam pootwierane okna. Znacznie głośniej szumi pobliska aleja lipowa, a nad ranem bez porównania głośniej ćwierkają ptaki. Uciążliwość wiatraków, dla kogoś kto mieszka w pobliżu, to mit. Z naszego okręgu wyborczego pochodzi m.in. poseł i wiceminister rozwoju Grzegorz Piechowiak. Tłumaczyliśmy mu, że z punktu widzenia mieszkańców i samorządów ustawa antywiatrakowa jest szkodliwa i powinna zostać uchylona lub przynajmniej zmieniona. Mam nadzieję, że nasze argumenty trafiają do decydentów i będą brane pod uwagę – mówi Janusz Piechocki.

Planowane zmiany

I rzeczywiście, Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii przygotowało projekt nowelizacji ustawy antywiatrakowej. Resort chce, aby wiatraki mogły powstawać w ramach aktualnych stref „oddziaływania” pod warunkiem, że nie będzie to mniej niż 500 metrów od zabudowań i, że taka zabudowa zostanie przewidziana w MPZP. W tej samej odległości będą mogły powstawać domy. W przypadku Margonina niewiele to zmieni. Tyle, że zdejmie z gminy ryzyko, że nie zdąży przygotować planów dla wszystkich wsi. W przypadku wielu innych samorządów może to jednak przesądzić o szansach rozwoju wielu gmin, dla których plany nie zdążyłyby powstać. Co prawda bez nich gminy wciąż nie będą się mogły rozwijać na obszarach „oddziaływania”, ale przynajmniej z czasem będą mogły zgromadzić pieniądze na ich sporządzenie i odblokować znaczne obszary pod inwestycje mieszkańców. Czytaj także: Fotowoltaika przez rok bez opłat w abonamencie Według szacunków WysokieNapiecie.pl strefa całkowitego zakazu budowy domów mieszkalnych po przyjęciu nowelizacji wyniosłaby ok. 200 tys. ha (2 tys. km2), a więc 0,7% terytorium Polski. Tyle, że projekt przygotował resort Jarosława Gowina, a torpeduje go koalicyjna partia Zbigniewa Ziobry. Dlatego długo nie mógł nawet trafić do wykazu prac rządu. W końcu znalazł się tam na początku maja. Za tydzień kończą się konsultacje publiczne projektu. Nie wiadomo jeszcze czy Gowinowi uda się go z sukcesem przeprowadzić przez rząd i poddać pod głosowanie w Sejmie. Link do may na Geoportalu

Jak pracują farmy wiatrowe w Polsce?

Wykorzystując poniższe narzędzie mogą Państwo sprawdzić jak w polskim systemie energetycznym pracują farmy wiatrowe. [iframe src=”https://mitrach.pythonanywhere.com/wiatrakiwKSE”]

Produkcja energii z farm wiatrowych – dane godzinowe

 
Zielone technologie rozwijają:
Fotowoltaikę wspiera:
Zielone technologie rozwijają:
Technologie wspiera:
Fotowoltaika w abonamencie – czy instalacja PV w formie usługi jest możliwa? Jakie są korzyści i różnice w finansowaniu?
technician-3936984 1280
Fotowoltaikę wspiera:
Zielone technologie rozwijają:
Technologie wspiera:
Przegroda na rzece pociąga za sobą szereg zmian i efekt ten jest zauważalny zarówno przy małej jak i przy dużej elektrowni wodnej. Więc elektrownie małe czy duże mają niekorzystny wpływ na środowisko - pisze ekohydrolog Sebastian Szklarek
elektrownia wodna (2)
Zielone technologie rozwijają:
Gdynia ma być najtańszym i najszybszym miejscem do zbudowania polskiego portu instalacyjnego. Rząd ma gotowy projekt uchwały, ale na razie jej nie przyjął, bo chrapkę na wiatrowy tort ma też Gdańsk. Czasu jest bardzo mało, jeśli pierwsi inwestorzy w morskie farmy wiatrowe mają w jakikolwiek sposób skorzystać z polskiego portu.
portgdansk1
Gdańsk wyrósł po cichu na groźnego konkurenta Gdyni
Zielone technologie rozwijają:
Technologie wspiera: