Spis treści
Unijnego pociągu klimatycznego już chyba nic nie zatrzyma. Choć zakończona w piątek Rada Europejska nie podjęła w tej kwestii żadnej decyzji, to w konkluzjach szczytu jest wzmianka, że przywódcy krajów wrócą do tematu w grudniu. Polska będzie wówczas musiała zdecydować czy nadal „potrzebuje więcej czasu” aby zgodzić się na neutralność klimatyczną w 2050 r. albo dołączyć do reszty Unii i dzięki temu wytargować lepsze warunki finansowe.
Na stole leży także propozycja Komisji Europejskiej aby zwiększyć unijny cel redukcji CO2 na 2030 r. z 40 do 55 proc. Parlament Europejski proponuje nawet 60 proc. Oznacza to m.in. dalszy wzrost cen uprawnień do emisji CO2, które muszą kupować elektrownie od państw. Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami szacuje, że aby osiągnąć 55 proc. redukcji, ceny uprawnień do emisji muszą poszybować w okolice 75 euro (teraz to ok. 25 euro). Energetyka węglowa będzie najdroższym źródłem, kompletnie nieopłacalnym.
Czytaj także: Co oznacza unijne prawo klimatyczne dla polskiej energetyki?
Mamy papier na radę
Polska nie ma szans na zebranie mniejszości blokującej nowy cel na 2030 r. Dlatego w Warszawie myśli się raczej o wytargowaniu dodatkowej puli środków na transformację. WysokieNapiecie.pl zapoznało się z polskimi propozycjami na unijną Radę ds. Środowiska, która odbędzie się 24.10
Propozycje przygotowane przez resort klimatu zostały wysłane do europejskich stolic i Komisji w formie tzw. non paper.
Co zawierają? Polska zwraca uwagę na niesprawiedliwy algorytm przydziału uprawnień pomiędzy poszczególne państwa. Algorytm opiera się na historycznych emisjach, państwa dostają określoną pulę, sprzedają ją aukcjach firmom, które są zobowiązane rozliczyć swoje emisje. Algorytm ten jednak powoduje, że część krajów jest na sporym plusie – mogą sprzedać więcej uprawnień niż faktycznie emitują znajdujące się na ich terenie firmy. Do takich krajów należą np. Francja, a w większości lat także Włochy. Niektóre kraje o znikomym udziale energetyki węglowej mogą mieć w różnych latach nawet 30- 55 proc. nadwyżki uprawnień do sprzedania.
Z kolei Polska ma duży niedobór uprawnień – polskie firmy muszą kupić ich więcej niż może sprzedać polski rząd. Podobną sytuację mają także Niemcy, tyle, że to dużo bogatszy kraj od Polski.
Czytaj także: Na sprzedaży uprawnień do emisji CO2 zarobi polski budżet. Kto jeszcze?
Zdaniem resortu klimatu taka sytuacja jest niesprawiedliwa. Kraje, które mają już historycznie łatwiejszą transformację, dostają niezasłużony bonus. Z kolei kraje, takie jak Polska, które muszą ponieść większy koszt transformacji zostają dodatkowo wydrenowane z pieniędzy, przez co nie mają „możliwości wsparcia niezbędnych inwestycji, przez co trudno im zwiększać ambicje”.
Argument ten był już podnoszony przez kolejne polskie rządy. M.in. dlatego nasz sektor energetyczny dostawał olbrzymią pulę darmowych uprawnień do emisji CO2 w ramach tzw. okresu przejściowego. Czy energetyka wykorzystała ten czas i pieniądze właściwie, to temat na odrębną dyskusję.
Fundusz stary, albo nowy
W swoim „non paper” Ministerstwo Klimatu sugeruje dwa warianty. Pierwszym jest zwiększenie Funduszu Modernizacyjnego, wynegocjowanego przez rząd Ewy Kopacz w 2014 r. Do Funduszu trafi pula 2 proc. ogółu uprawnień, z której zrezygnowały bogatsze kraje UE na rzecz biedniejszych, Polska jest jego głównym beneficjentem.
Fundusz może być zwiększony o pół punktu procentowego, ale Polska uważa, że to o wiele za mało.
Przy obecnych cenach uprawnień wartość Funduszu to ok. 8 mld euro, z czego Polska może dostać nawet 3,3 mld. Polski rząd chce aby połowa tych środków trafiła do energetyki.
Drugi wariant to utworzenie nowego Funduszu Solidarności Energetycznej. Fundusz miałby służyć „zniwelowaniu negatywnych skutków wzrostu cen energii poprzez ułatwienie inwestycji proklimatycznych, takich jak OZE czy efektywność energetyczna”.
Polski „non paper” nie wspomina ile resort klimatu chciałby wytargować, to będzie się ucierać w trakcie negocjacji.
Łatwiej dostać niż podzielić
Zdaniem naszych rozmówców zarówno w Warszawie, jak i w Brukseli łatwiejszym wariantem jest zwiększenie Funduszu Modernizacyjnego, który ma już określoną strukturę. Jest też projekt wytycznych Komisji Europejskiej jak je wydawać oraz uchwała polskiego rządu, zgodnie z którą pieniędzmi będzie zarządzał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Czytaj także:Rząd dzieli unijne pieniądze na transformację energetyczną
Nadal nie ma jednak szczegółowego planu jak podzielić te pieniądze pomiędzy poszczególne sektory w Polsce. Taki plan powinien być przedstawiony Brukseli do końca listopada.
Może się okazać, że łatwiej będzie przekonać zachodnich partnerów do wydzielenia dodatkowej kasy niż przygotować plan jej podziału na poszczególnych aktorów energetycznego teatru w naszym kraju. Aktorzy ci są bowiem głęboko podzieleni, poszczególne firmy i sektory podgryzają się wzajemnie, a polskim rządom podejmowanie podejmowanie trudnych decyzji przychodzi z wielką trudnością.
Czytaj także: Przemysł wkurzony na energetyków