Spis treści
Latem 2017 r. rząd PiS, w trybie eufemistycznie nazwanym wówczas przez jednego z wiceministrów „odrębnym”, przyjął projekt zmiany ustawy o obowiązkowych zapasach ropy i gazu. Mimo negatywnych opinii URE i UOKiK projekt wkrótce stał się obowiązującym prawem, jawnie wymierzonym w żwawo poczynającą sobie konkurencję państwowego PGNiG. Korzystają ze spreadu między giełdami niemiecką i polską, prywatne firmy importowały całkiem spore ilości gazu. Podobnie było z LNG, sprowadzanym cysternami nawet z Belgii.
Zobacz więcej: Ile zapłacimy za „gazowe bezpieczeństwo”?
Ustawa, potocznie zwana magazynową, miała to ukrócić, wprowadzając dla każdego, nawet najmniejszego importera, obowiązek tworzenia zapasów gazu, proporcjonalnych do przywozu. Jeśli w krajowych magazynach – zarządzanych przez spółkę z grupy PGNiG – nie ma miejsca na zapasy, można wykupić tzw. usługę biletową, albo trzymać je za granicą. W tym ostatnim przypadku pojawiał się jednak wymóg, by jednocześnie zarezerwować i opłacić odpowiednią zdolność przesyłową na interkonektorze, ale absolutnie z niej nie korzystać, pod groźbą kary.
Zobacz więcej: Ustawa o zapasach gazu po II czytaniu w Sejmie
Uzasadnieniem dla projektowanych przepisów było bezpieczeństwo energetyczne, a także równe szanse. PGNiG tłumaczył, że tylko on, w przeciwieństwie do innych importerów, ponosi odpowiedzialność za utrzymywanie odpowiednich zapasów gazu.
Rząd, a zwłaszcza minister Piotr Naimski przekonywał, że najpierw trzeba dostawy na polski rynek zdywersyfikować, a dopiero potem liberalizować import. Liczni krytycy wskazywali natomiast, że do czasu zdywersyfikowania dostaw ustawa wydusi konkurencję PGNiG, a dywersyfikacja to fikcja, bo jakiego gazu by sobie nie zażyczył klient – z Niemiec, USA, Kataru, Norwegii, czy z Trynidadu i Tobago albo z Mozambiku – i tak będzie go musiał kupić od państwowego czempiona.
Zobacz więcej: Polski rynek gazu jest najgorszy w Unii Europejskiej
LNG wyjęte spod rygorów
Po dwóch latach od wejścia w życie ustawa, w listopadzie 2019 r. Komisja Europejska poinformowała rząd, że przepisy ustawy o zapasach mają charakter dyskryminacyjny, zakłócający konkurencję, nakładający nieuzasadnione obciążenia, a także nie zapewniają możliwości realizacji obowiązku na szczeblu regionalnym czy unijnym przy użyciu infrastruktury innej niż lokalna. I zagroziła Polsce procesem przez Trybunałem Sprawiedliwości UE.
W odpowiedzi polski rząd zobowiązał się do jakichś działań, które złagodzą ustawę. A konkretnie, jak okazało się teraz, zmiana ma polegać na stopniowym znoszeniu obowiązku utrzymywania zapasów obowiązkowych gazu dla podmiotów, które korzystają z usług regazyfikacji lub przeładunku skroplonego gazu ziemnego LNG.
Zobacz więcej: URE i UOKIK ostrzegają przed monopolem w gazie
Jak zapowiedziało właśnie Ministerstwo Klimatu, możliwe jest całkowite zwolnienie z obowiązku utrzymywania zapasów obowiązkowych od przywozu LNG od 1 października 2023 r. Wcześniej obowiązek ma spaść o 1/3 od 1 października 2021 r., a o 2/3 od 1 października 2022 r. Dzięki temu cel, a więc utrzymanie dominującej pozycji państwowego PGNiG na krajowym rynku jeszcze przez kilka lat, zostanie osiągnięty, a Polsce nie zapłaci za to kary.
Zobacz więcej: PGNiG: nie jesteśmy organizacją charytatywną
W tej samej nowelizacji znaleźć się ma parę innych ważnych zmian, np. w końcu pojawi się definicja odbiorcy chronionego gazu, któremu nie można ograniczać dostaw. Pojawi się możliwość określania stopni zasilania gazem, co ma przełożyć się na lepszy mechanizm w razie ograniczania dostaw, łatwiejsze do zawarcia mają być też umowy o usługi biletowe.
PGNiG od wschodu i zachodu
Kogo tak na prawdę zmiana ta dotyczy? Z regazyfikacji LNG na dużą skalę w terminalu w Świnoujściu korzysta jeden pomiot – PGNiG, bo to jego gaz. PGNiG dostarcza także praktycznie cały gaz na rynek LNG. Tankując cysterny klientom w Świnoujściu, czy w litewskiej Kłajpedzie, bo tam narodowy czempion przejął całą przepustowość tamtejszego terminala do dystrybucji LNG cysternami. A jest to źródło popularne, bo z północno-wschodniej Polski bliżej do Kłajpedy, niż do Świnoujścia.
Zauważymy jednak, że kupując gaz w Świnoujściu, zapasów robić nie trzeba, a sprowadzając z Litwy – już tak.Kto zatem na zmianie ustawy odniesie największą korzyść? Wychodzi na to, że znów narodowy czempion, który nie będzie już musiał tworzyć zapasów pod LNG. Import przez terminal przekracza już 2 mld m sześc. rocznie, a w perspektywie jest budowa kolejnego terminala. Import i dystrybucja cysternami również pozostają pod kontrolą PGNiG, choć to jeszcze rynek nieporównywalnie mniejszy.