Spis treści
Po falstarcie negocjacji w zeszłym tygodniu związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej spotkali się z rządem we wtorek 11 sierpnia. Strona rządowa była reprezentowana bardzo mocno – był minister aktywów państwowych Jacek Sasin, minister klimatu Michał Kurtyka, pełnomocnik ds. infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.
Czytaj także: Jest wreszcie plan restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej
W komunikach po spotkaniu obie strony ujawniły niewiele – górnicy pochwalili się, że przedstawili swoje pomysły na ograniczenie importu węgla i prądu, które jakoby spotkały się „z dużym zainteresowaniem”. Zaś resort aktywów państwowych poinformował, że „jesteśmy krok bliżej do opracowania realnego planu działań, opartego na twardych przesłankach ekonomicznych. Powinny one zapewnić branży górnictwa węgla kamiennego stabilizację ekonomiczną i podstawy funkcjonowania w kolejnych latach”.
Najważniejsze jednak nie zostało powiedziane. Górnicze związki zapoznały się z prognozami zapotrzebowania na węgiel, które muszą być dla nich, nomen omen, dołujące.
Czy te liczby mogą kłamać?
W 2019 r. polskie górnictwo wydobyło niecałe 50 mln ton węgla energetycznego. Do tego trzeba doliczyć 13 mln ton z importu.
Jak informują źródła portalu WysokieNapiecie.pl górnicy usłyszeli, że do 2023 r. popyt na węgiel energetyczny może spaść o 10 mln ton, czyli o jedną piątą krajowego wydobycia.
Skąd się wzięła ta liczba? Nie wiemy, czy rząd to wyjaśnił, ale sami zrobiliśmy proste wyliczenie. Po pierwsze, w ciągu najbliższych trzech lat przybędzie nam mocy w OZE – na podstawie zorganizowanych już aukcji powstanie od 2 do 3,5 GW w wiatrakach oraz ok. 1 GW w fotowoltaice. Do tego trzeba dorzucić instalacje prosumenckie. W sumie w PV będzie nam przybywać ok. 1 GW rocznie, zatem w 2023 r. dojdziemy do ponad 5 GW mocy ze słońca.
Jeśli powstaną 2 GW nowych mocy w wietrze, to będą produkować ok. 5 TWh prądu rocznie. Jeśli wiatraków będzie 3 GW to wytworzą nawet powyżej 7 TWh. Zaś 3 GW ze słońca to ok. 3 TWh w roku. To daje nam od 8 do 10 TWh. Zniknie popyt na co najmniej 3,5 mln ton węgla rocznie, bo tyle potrzeba do wyprodukowania 8 TWh. Jeśli wszystkie wiatraki, które wygrały aukcje, powstaną, to nowe OZE wyrzucą z rynku nawet 4,5 mln ton.
Do tego trzeba dorzucić nowe elektrociepłownie gazowe – Stalowa Wola i Żerań, które do 2023 r. powinny już pracować, i kilkanaście mniejszych. Również zabiorą z rynku od 2 do 3 mln ton węgla.
Czytaj także: Pół roku na decyzje o przyszłości polskiej energetyki
Nowe bloki w Opolu, Kozienicach i Jaworznie ( kiedy w końcu zostanie oddany) zastępują stare elektrownie, a ponieważ mają wyższą sprawność, potrzebują mniej węgla. To może być kolejny milion mniej.
Przytnie swoje potrzeby także ciepłownictwo i drobni odbiorcy. Ciepłownie mogą zmniejszyć zapotrzebowanie o ok. 0,5 mln ton (dziś spalają ok. 4 mln). I przy obecnych warunkach będzie to raczej węgiel krajowy, bo importowany ma lepsze parametry, no i jest dużo tańszy.
Czytaj także: Podlasie ucieka od węgla
Czyste powietrze czyści węgiel
A co z 3,5 mln gospodarstw domowych, które dziś spalają węgiel? W tej chwili w NFOŚiGW od 2018 r. złożono ponad 150 tys. wniosków o dotację do wymiany źródła ciepła w programie „Czyste Powietrze”. Przygniatająca większość ludzi nie chce już węgla, zresztą coraz więcej miast eliminuje we własnych programach wsparcia możliwość wymiany starego pieca węglowego na nowy.
Czytaj także: W Skawinie zimą nieba nie widać
Do 2023 może zniknąć z domów od 300 tys. do pół miliona kotłów węglowych. Według analityków PGG popyt spadnie o kolejne 2 mln ton surowca (krajowego i importowanego) w dodatku takiego, na którym kopalnie zarabiają najlepiej, bo marże są najwyższe – węgiel sprzedawany do elektrowni to jest produkt bardzo niskomarżowy.
Czytaj także: Dopłaty z programu Czyste Powietrze: na co i ile dostaniemy?
W sumie do 2023 r. wychodzi od 8 do 10 mln ton węgla mniej. Po 2025 r. zapotrzebowanie na węgiel będzie spadać jeszcze szybciej, bo duża część starych bloków węglowych zostanie wyłączona. Zdaniem naszych rozmówców w 2035 r. będzie potrzebne już tylko 15 mln ton węgla energetycznego, popyt zaspokoją dwie kopalnie – Bogdanka i dwa ruchy z kopalni w Rybniku.
Górnicze związki mają teraz przeanalizować te informacje. Kolejne spotkanie w przyszłym tygodniu.
Przypomnijmy, że plan restrukturyzacji PGG przeciw któremu protestują związkowcy, zakładał zamknięcie nierentownych kopalń „Ruda” i „Wujek”, odejście 5 tys. ludzi oraz pożyczkę dla PGG- 1,75 mld zł z Polskiego Funduszu Rozwoju.
Czytaj także: Nie ma planu dla PGG. Będzie we wrześniu albo i nie