Spis treści
Scenarzyści kolejnego odcinka naszego ulubionego serialu „W węglowym kręgu” znowu nas zaskoczyli. Wydawało się, że wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin przedstawi związkowcom przygotowany przez spółkę w porozumieniu z Ministerstwem Aktywów Państwowych plan restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej. Przypomnijmy – zakładał m.in. zamknięcie nierentownych kopalń Ruda i Wujek, odejście 7,5 tys. górników i zmiana siatki płac dla pozostałych – uzależnienie 30 proc. pensji od wyników. Po ujawnieniu planów przez media związkowcy ostro protestowali. Ale z planem mieli się oficjalnie zapoznać we wtorek.
Nic z tego nie wyszło. Minister Sasin przyjechał na spotkanie, po czym wydano kuriozalny komunikat. Dwa najważniejsze punkty brzmią tak:
- Zarząd Polskiej Grupy Górniczej S.A. oświadcza, że nie wdroży przygotowanego programu polegającego na likwidacji KWK Ruda i KWK Wujek;
- Strony postanowiły powołać zespół roboczy celem wypracowania propozycji programu naprawczego polskiego górnictwa, ze szczególnym uwzględnieniem Polskiej Grupy Górniczej S.A., który mógłby zostać zaakceptowany przez wszystkie strony. W skład zespołu wejdą przedstawiciele pracodawców, strony społecznej, rządu oraz parlamentarzystów.
Program ma powstać do 30 września.
Na związkowych forach ukazały się informacje, że przedstawiciele MAP mówili wręcz na spotkaniu, że wszystkie informacje o planie są „fake newsem”. Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz po spotkaniu opowiadał, że Sasin starał się przekonać związkowców, że informacje podawane przez media to „fake newsy” i to dziennikarze wywołali niepotrzebne zamieszanie. – Tak naprawdę myślę, że to dzięki państwu (czyli dziennikarzom-red) mamy dzisiaj takie, a nie inne postępowanie Ministerstwa Aktywów Państwowych – dodał szef śląsko-dąbrowskiej „S”.
Rzecznik resortu Karol Manys oświadczył, że „już wiadomo, że ten plan nie spotkał się ze zrozumieniem i akceptacją strony społecznej. Szkoda czasu na dyskusję o dokumencie, o którym z góry wiadomo, że nie uzyska akceptacji”.
Co się będzie działo za kulisami
Tłumaczenie jest słabe, bo pierwszy w PiS plan zamykania kopalń, który tworzył w 2016 r. ówczesny minister energii Krzysztof Tchórzewski też na początku „nie uzyskał akceptacji” związków, ale został wdrożony, a liderzy związkowy jakoś się z tym pogodzili. O co więc tak naprawdę chodzi? Możliwości jest kilka.
Zobacz także: Jest wreszcie plan restrukturyzacji Polskiej Grupy Górniczej
Pierwsza – rząd chce mieć czas na „urobienie” związkowców i własnych posłów. Onet.pl ujawnił, że w poniedziałek odbyło się także spotkanie ze śląskimi parlamentarzystami PiS. Politycy ostro krytykowali plan. Zamknięciu kopalni Ruda sprzeciwili się także rudzcy samorządowcy – kopalnia jest największym pracodawcą w mieście.
Potrzebne jest więc przygotowanie gruntu. Poprzedni plan restrukturyzacji w 2016 r. był pracowicie i skrycie omawiany przez rząd i związki, zwłaszcza „Solidarność”. Działacze dostali m.in wpływ na obsadę stanowisk w spółkach górniczych, a później specjalne przepisy emerytalne wedle których traktowani są podobnie, jak górnicy dołowi. Zdjęto z czarnej listy kopalnię Sośnica, choć niewiele to dało – i tak jest pod kreską. Być może teraz też zacznie się dobijanie targu i we wrześniu okaże się, że plan z lipca jest jedynym możliwym wyjściem.
Zobacz także: MAP: Zapotrzebowanie energetyki na węgiel zmniejszy się o 4,5 mln ton w 2020 r.
Ale to nie daje odpowiedzi na pytanie, dlaczego plan nie został w ogóle przedstawiony. Można go było pokazać, wysłuchać rytualnej litanii związkowych lamentów i gróźb a potem zacząć „urabianie”. Bo przecież po takiej rejteradzie związkowcy nie będą traktowali Jacka Sasina poważnie. Już wcześniej zresztą domagali się rozmów z samym premierem, któremu pisali, że do szefa MAP nie mają zaufania.
Kto podjął decyzję?
Jest więc drugie rozwiązanie zagadki, ku któremu skłania się część naszych rozmówców. Decyzja o nieprzedstawieniu planu zapadła według naszych informacji w ostatniej chwili – we wtorek rano. Czy Sasin podjął ją samodzielnie? Trudno w to uwierzyć. Ale jeśli taka była wola premiera Mateusza Morawieckiego, to cała układanka zaczyna mieć sens. Zakładając, że premier chce się pozbyć Sasina z rządu w czasie zapowiedzianej na jesień rekonstrukcji, to właśnie bardzo mocno go osłabił.
Zobacz także: MAP: Koszt zakończenia wydobycia w 2 kopalniach PGG to ok. 5 mld zł
Szef KPRM Michał Dworczyk indagowany wczoraj w radiowej „Trójce” na okoliczność ewentualnego spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z górnikami stwierdził tylko, że premier monitoruje sytuację, ale to minister Sasin jest zaangażowany.
Problemy górnictwa będą narastać. PGG ma pieniądze na wypłaty, ale odracza płacenie podatków i ZUS. Tego nie można przedłużać w nieskończoność, plan zamykania kopalń powróci. Związkowcy nie będą chcieli jednak rozmawiać z szefem MAP, bo po dzisiejszym przedstawieniu będą go traktować jak „kulawą kaczkę”. A premier będzie mógł powiedzieć kierownictwu partii, że w rządzie niepotrzebny jest szef resortu, który sobie nie radzi i nie umie negocjować z górnikami. Potem następca szefa MAP przy wsparciu samego premiera podpisze ze związkami porozumienie. Związkowcy zgodzą się na plan, a rząd trochę ustąpi, np. zamiast 100 tys. zł odprawy, da 200 tys.
Zobacz także: Kolorz z NSZZ Solidarność: To państwo odpowiada za obecną sytuację PGG
To intryga żywcem wyjęta z serialu „House of Cards”. Ale kto powiedział, że nasz tasiemiec „W węglowym kręgu” ma gorszy scenariusz niż wydumane historie z USA? Jest dużo lepszy, tylko niestety wciąż czeka na kogoś, kto go napisze i przeniesie na ekran.