− Źródło inspiracji dla marki znaleźliśmy w górach izerskich. To tam na pograniczu Polski i Czech swoje źródło ma rzeka, która następnie wpływa do Łaby i w Niemczech uchodzi do Morza Północnego. Jej międzynarodowy charakter odzwierciedla też to jak projekt jest prowadzony – tłumaczy znaczenie marki pod jaką mają być produkowane polskie samochody elektryczne Paweł Tomaszek, szef komunikacji Electromobility Poland. EMP to spółka kontrolowana przez cztery państwowe koncerny energetyczne (PGE, Tauron, Enea, Energa), przed którą rząd postawił zadanie zbudowania polskiego auta elektrycznego dla mas.
Międzynarodowy charakter oznacza, że linię stylistyczną Izery zaprojektowali Włosi, we współpracy z polskim projektantem, pracującym dla Jaguara – Tomaszem Jelcem, a nad integracją wszystkich podzespołów pracuje niemiecka firma inżynieryjna EDAG. Za granicą kupimy także kluczowy element samochodu, czyli platformę, obejmującą m.in. strukturę nośną nadwozia, układ kierowniczy, architekturę elektryczno-elektroniczną, a także silnik, falownik i baterię. Zakup licencji ma jednak pozwolić spółce zmodyfikować łańcuch dostaw, aby móc wybrać np. innego dostawcę baterii czy silnika. Z czasem firma chce dzięki temu zwiększać udział komponentów produkowanych w Polsce – docelowo do 60 proc. w wartości całego auta, ale na początku będzie to zapewne dużo mniej.
− Dzięki temu znacząco ograniczamy ryzyka techniczne po naszej stronie i możemy dotrzymać harmonogramu – wyjaśnia w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Piotr Zaremba, prezes Electromobility Poland. A sam harmonogram jest już mocno napięty. – Wybudować fabrykę i rozpocząć seryjną produkcję jesteśmy w stanie w ciągu 36 miesięcy od wybory platformy – dodaje Zaremba.
− Naszym celem jest doprowadzenie do produkcji seryjnej w 3 kwartale 2023 roku – dopowiada z kolei Łukasz Maliczenko, odpowiedzialny za sprawy techniczne w EMP (wcześniej także pracował dla Jaguara). To z kolei oznacza, że decyzja o wyborze platformy powinna zapaść do końca września tego roku. Na razie EMP ujawnia jedynie, że jest na zaawansowanym etapie negocjacji z dwoma potencjalnymi dostawcami platform stworzonych pod auta elektryczne. Nie ujawnia jednak o które firmy chodzi. Najbardziej prawdopodobne, że będzie to dostawca platformy z Europy lub Azji, gdzie takie dedykowane platformy mają m.in. Volkswagen (MEB), Toyota (e-TNGA) czy Hyundai (E-GMP).
Jak wynika z nieoficjalnych informacji WysokieNapiecie.pl w rządzie pojawiają się opinie, że to powinno być szersze partnerstwo, niż tylko zakup platformy i dostęp do łańcucha dostaw. Być może także finansowe, bowiem bez nowych partnerów w projekcie się nie obejdzie. Państwowe koncerny energetyczne mają swoje problemy. – Jeżeli rząd zmusi energetykę, to powinny być w stanie wyłożyć pieniądze potrzebne na wkład własny w inwestycję – gdyby do projektu weszły takie podmioty jak EBI, to chodziłoby o equity na poziomie 60 proc. − ale myślę, że wśród polityków jest już coraz lepsza świadomość tego, że spółki mają dziś inne priorytety inwestycyjne – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl wieloletni menadżer jednego z państwowych koncernów energetycznych, pośrednio odpowiedzialny za projekt budowy polskiego samochodu elektrycznego.
Do tej pory EMP wydała na projekt około połowy z 70 mln zł jakie dostała do tej pory od czterech koncernów energetycznych, ale to dopiero początek. Budowa fabryki, na jaką spółce łatwiej będzie pozyskać pożyczkę, pochłonie 2 mld zł, z kolei na wprowadzenie aut na rynek, ich promocję, serwis i prace nad kolejnymi modelami trzeba będzie wyłożyć kolejnych 2,5 mld zł. W sumie z ok. 5 mld zł udziałowcy będą więc musieli sfinansować przynajmniej 3 mld zł. Koncerny energetyczne zapewne chciałyby znaleźć partnerów, którzy sfinansują 1-2 mld zł z tego.
Czytaj także: Dopłaty do samochodów elektrycznych: więcej pieniędzy niż chętnych
Michał Kurtyka, Minister Klimatu, przyznaje, że trwają już rozmowy z podmiotami państwowymi i prywatnymi na temat dołączenia do projektu. – Chciałbym aby zakończyły się we wrześniu, bo to pozwoli nam na realizację założonego harmonogramu projektu – tłumaczy z kolei Piotr Zaremba.
Przed EMP i marką Izery stoją więc dziś dwa kluczowe elementy – znalezienie finansowania i podpisania umowy na dostarczenie platformy. Jeżeli dojdzie do nich rzeczywiście jesienią, szanse spółki na realizację projektu znacznie wzrosną. Dziś szanse na powodzenie nasi rozmówcy z koncernów energetycznych i świata mediów szacują na 10 do 20 proc. To i tak sporo jak na startup o tak ambitnym planie – wdarcia się na jeden z najbardziej konkurencyjnych i kapitałochłonnych rynków.
Czytaj także: Tesla w Polsce