Spis treści
Kto planuje inwestycję w fotowoltaikę powinien nastawić się teraz na dłuższy termin realizacji i być może wyższe ceny paneli fotowoltaicznych. Najbliższe tygodnie stanowią trudny okres dla wykonawców i sprzedawców elektrowni słonecznych. Decydując się teraz na własną elektrownię słoneczną trzeba nastawić się, że być może przyjdzie za nią zapłacić więcej. Wszystko przez to, że najtańsze modele najszybciej zniknęły z magazynów. Na cenach nowych dostaw zaważą kursy walut, osłabienie złotówki do euro i dolara – złoty się osłabił, a transakcje z chińskimi partnerami rozliczane są w dolarach. Z drugiej strony polscy producenci mają więcej zamówień, a inne rynki w Europie chwilowo mają zastój.
Fabryka świata stanęła na chwilę
– Po okresie noworocznym w Chinach nastąpiły przerwy w produkcji nie tylko paneli fotowoltaicznych, ale także podzespołów, szkła. To spowodowało opóźnienia w dostawach do Europy nawet o dwa miesiące. Teraz sytuacja wraca do normalności, fabryki pracują na 70-100 proc. mocy. Trzeba pamiętać, że żadna fabryka nie produkuje wszystkiego niezbędnego do instalacji fotowoltaicznej, więc nie wszystko od razu ruszy transportem do Europy – mówi Krzysztof Dorynek, właściciel firmy Znshine Solar, która dostarcza na polski rynek panele fotowoltaiczne.
Transport trzeba też zarezerwować. Największe kontenerowce płyną bezpośrednio do Gdańska, skąd towar jest rozwożony po hurtowniach. Transport kolejowy jest szybszy, ale droższy. – Mimo to dość dużo ściągamy z Chin właśnie pociągami, by uzupełnić braki na rynku – dodaje Krzysztof Dorynek.
Czytaj także: Energetyka odczuje skutki koronawirusa
– Patrząc dzisiaj na sytuację w realizacji kontraktów na urządzenia fotowoltaiczne trzeba jasno zaznaczyć że realizowane są tylko te inwestycje, które wcześniej zapewniły sobie niezbędną ilość paneli i realizują montaże zgodnie z zawartymi umowami. I tutaj nie ma mowy o wzroście czy spadku cen, natomiast łańcuch nowych dostaw został przerwany, co powoduje zamrożenie inwestycji do czasu wznowienia dostaw – mówi Włodzimierz Ehrenhalt, wiceprezes Stowarzyszenia Energetyki Odnawialnej.
Jak dodaje, z reguły są to zamówienia na dostawę i montaż po cenach wcześniej zapewnionych umowami i trudno się spodziewać jakiś zmian we wcześniej zawartych umowach, chyba że inwestorzy zaczną naliczać dostawcą i montażystom kary umowne.
Dotacje z programu Mój Prąd rozkręciły rynek, ale…
Brak niektórych modeli może przeszkadzać natomiast klientom indywidualnym, którzy planują na swoim dachu słoneczne elektrownie. – W magazynach mamy wysokie stany falowników, natomiast mogą występować braki niektórych modeli paneli fotowoltaicznych. Klienci indywidualni powinni mieć to na uwadze. W praktyce, gdy ktoś już wybrał model paneli fotowoltaicznych na swój dach, to potem niechętnie zmienia zamówienie – mówi Piotr Korzeniowski z firmy Corab.
Ubiegły rok był rekordowy w Polsce pod względem przyrostu mocy zainstalowanej w mikroinstalacjach fotowoltaicznych. Liczba prosumentów wzrosła niemal trzykrotnie w porównaniu do roku wcześniej – na koniec 2019 r. mieliśmy 149 tys Polaków produkujących prąd na własne potrzeby – podał Urząd Regulacji Energetyki. To efekt dostępności cenowej fotowoltaiki, zapowiadanych podwyżek cen prądu a także nowych dotacji. Z programu Mój Prąd można dostać do 5 tys. zł na instalację o mocy 2-10 kW.
Czytaj także: Drugi nabór na dotacje do fotowoltaiki w programie Mój Prąd
Jak jest w tym roku? Skutki ograniczeń, jakie wynikają z pandemii koronawirusa, wpływają na tempo prac.
– Widzimy wyraźne wyhamowanie chłonności rynku. Dochodzą do nas sygnały, że sprzętu na rynku jest mało, w związku z tym małe firmy wstrzymały sprzedaż i montaż instalacji. Równolegle operatorzy sieci dystrybucyjnych wstrzymują przyłączenia mikroinstalacji do sieci, a to pociąga za sobą problemy klientów z wypłatą dofinansowania z programu „Mój Prąd”. Nie zauważyliśmy znaczących wzrostów cen na rynkach międzynarodowych, jednak w dystrybucji krajowej ceny poszczególnych linii sprzętowych mogą pójść w górę – zauważa Michał Skorupa, prezes zarządu Foton Technik – Grupa innogy.
Przyznaje jednocześnie, że klienci obawiają się spotkań bezpośrednich z doradcami technicznymi. To sprawia, że zainteresowanie przeniosło się do internetu. Foton Technik tak zorganizował więc pracę, by umożliwić podpisywanie umów bez wychodzenia z domu.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w odpowiedzi na pandemię koronawirusa zmienił organizację pracy, tymczasowo zawiesił infolinię programu Mój Prąd. W marcu przedstawiciele funduszu informowali, że liczba wniosków spadła o ok. 10 proc., choć składali to na karb przerwy noworocznej, kiedy skończył się pierwszy nabór wniosków, a nie ruszył jeszcze drugi. Liczba dofinansowanych instalacji wynosi ponad 21 tys.
Czytaj także: Mój Prąd – wniosek i przewodnik
Biznes kręci się dalej
Na przerwach w dostawach z Chin korzysta polski producent modułów fotowoltaicznych Bruk Bet Solar. Firma odnotowuje ciągły wzrost zainteresowania produktami. Zaznaczyło się to zwłaszcza w ostatnim miesiącu. – Bez wątpienia przyczynia się do tego brak dostępności modułów pochodzących z krajów azjatyckich, zwłaszcza tych z niższej półki cenowej, a także zaufanie jakie budzimy jako polski producent – ocenia przedstawiciel firmy. Bruk-Bet Solar w małym stopniu zaopatruje się w komponenty z Azji, stąd – jak informuje – jego procesy produkcyjne nie mają opóźnień.
Wyzwaniem jest dla polskich firm głównie odpowiednia organizacja pracy z powodu pandemii koronawirusa. – Realizujemy bieżące zamówienia i nie przewidujemy przerw w dostawach konstrukcji. Pracujemy na 2-3 zmiany i teraz jedynym wyzwaniem jest taka organizacja pracy, by zapewnić odpowiednie bezpieczeństwo pracowników. Odpowiednie procedury już w naszych zakładach wdrożyliśmy – mówi Piotr Korzeniowski.
Koronawirus, kursy walut, zamknięte granice
Fabryki w Chinach wznowiły produkcję i powoli sytuacja ma szansę na powrót do normalności. Są jednak obawy o dalsze restrykcje i rozwój sytuacji na rynkach międzynarodowych.
– Z rynku chińskiego płyną uspokajające komunikaty o powrocie produkcji do poziomu sprzed kryzysu. Natomiast firmy, które nie zabezpieczyły się wcześniej, utrzymując odpowiednie stany magazynowe, mogą jeszcze długo odczuwać braki w sprzęcie. W Foton Technik, zabezpieczyliśmy sprzęt i ekipy montażowe na kilka miesięcy do przodu, dlatego ciągle możemy realizować zamówienia dla naszych klientów – zapewnia Skorupa. – Kwestia, która może pogłębić problem niedoborów i wpłynąć mocno na branżę, to potencjalne zamknięcie granic dla towarów. Taki scenariusz może sprawić, że z rynku zniknie wiele mniejszych podmiotów o słabym zapleczu finansowym – dodaje.
Czytaj także: Jak odliczyć panele fotowoltaiczne od podatku
– Z otrzymywanych informacji wynika że zarówno w Chinach jak i na Tajwanie fabryki produkują na magazyny, a to powoduje, że po przywróceniu możliwości dostaw będą chcieli szybko te zapasy upłynnić, co spowoduje raczej obniżkę cen niż ich wzrost. Bardzo dużo zależy od czasu trwania kryzysu, jeśli będzie on trwał na tyle długo, że producenci będą zmuszeni przerwać produkcję, to wówczas sprawy mogą przybrać inny obrót – mówi Włodzimierz Ehrenhalt.
Wtedy można się spodziewać, że ceny paneli fotowoltaicznych pójdą w górę. Ale ceny montażu nie powinny się zmienić, w chwili obecnej są one na dość wysokim poziomie, natomiast duża podaż paneli może je obniżyć.
Jak zachowają się inne rynki
– Sytuacja ustabilizuje się w kwietniu, ponieważ transport morski z Chin i Tajwanu czy Korei trwa ok. 30 dni. Nasi partnerzy z Azji wcześniej poinformowali o planach zamykania fabryk, więc mogliśmy szybko zareagować. Teraz pozostaje pytanie, jak zachowa się rynek w innych państwach – czy odbije zwłaszcza włoski, hiszpański i amerykański. Osłabienie złotego może też wpłynąć na ceny – zauważa Piotr Korzeniowski.
Ehrenhalt zaznacza, ze trudno dziś przewidzieć rozwój sytuacji w Europie. Należy zwrócić uwagę na znaczne obniżenie cen energii, taka sytuacja nie jest korzystna dla rachunku ekonomicznego fotowoltaiki.
Czytaj także: Koronawirus spowolni czy przyspieszy zmiany w energetyce?
W innych europejskich krajach wykonawcy napotykają na podobne problemy. We Francji opóźnienia projektów słonecznych i wiatrowych wyniosą co najmniej 2-3 miesiące – nie tylko z powodu przerw w dostawach z Azji, ale także z powodu formalności administracyjnych, których w czasach pandemii nie udaje się inwestorom szybko załatwić. W Niemczech do tych problemów doszły jeszcze zamknięte granice, które zatrzymały pracowników z Europy Wschodniej w domach. W efekcie wiele projektów teraz zostało zatrzymanych.
Czytaj także: Jak odliczyć od podatku panele fotowoltaiczne i rozliczyć dotację z programu Mój Prąd