Przechodzący nad Europą orkan Grzegorz dostarczył w sobotę tyle energii, że wystarczyło jej do zasilenia prądem gospodarstw domowych 450 mln Europejczyków i większości polskiego przemysłu. Duńskie wiatraki wyprodukowały więcej, niż zużył cały kraj, a w Niemczech i Belgii trzeba było dopłacać do odbioru prądu.
{norelated}W weekend nad Europą Środkową podmuchy wiatru przekraczały nawet 100 km/h. Niszczycielska siła, która wyrywała drzewa i niszczyła linie energetyczne miała też swoją drugą stronę – ogromną energię, która wystarczyła do zasilenia niemal 200 z 220 mln gospodarstw domowych w Unii Europejskiej, zaspokajając 1/4 całego sobotniego zapotrzebowania na prąd UE – wynika z opublikowanych właśnie danych stowarzyszenia Wind Europe. W niedzielny poranek wiatraki dostarczały także 1/3 mocy w Polsce – wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Sobotni rekord ustanowiła Dania, której farmy wiatrowe wyprodukowały 109% wczorajszego zapotrzebowanie na prąd całego kraju. Duńczycy przez całą sobotę wysyłali nadwyżki energii ze swoich i niemieckich wiatraków do Szwecji i Norwegii, które dysponują ogromnymi magazynami energii w postaci zbiorników wodnych.
Eksport na północ nie wystarczył jednak Niemcom, którzy wczoraj, przy zapotrzebowaniu odbiorców na moc na poziomie 60 GW, generowali z wiatru niemal 40 GW (na 54 GW dostępnych). Wieczorem nasi zachodni sąsiedzi eksportowali właściwie do wszystkich ościennych krajów – łącznie niemal 8 GW, w tym 0,6 GW tranzytem przez Polskę do Czech i dalej m.in. na Słowację. Zmniejszyli też produkcję w niemal wszystkich elektrowniach węglowych, gazowych i mocny ograniczyli produkcję w elektrowniach atomowych, co – ze względów bezpieczeństwa – robi się tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Pomimo szczytu zapotrzebowania niemieckich odbiorców, w sobotni wieczór bez pracy pozostawało 94% mocy elektrowni na węgiel kamienny, 65% na węgiel brunatny, 95% elektrowni gazowych i 32% atomowych. Ze względów technicznych nie dało się ich już bardziej ograniczyć, dlatego właściciele pracujących elektrowni konwencjonalnych dopłacali odbiorom za zużycie wytwarzanego przez nich prądu równowartość nawet 300 zł/MWh w sobotę wieczorem i ok. 340 zł/MWh przez większość niedzieli. Ujemne ceny na poziomie ok. 20 zł/MWh w weekend odnotowali też Belgowie.
W Polsce, która importowała w sobotę tylko 1 GW przez połączenia ze Szwecją i Litwą, spadek cen był znacznie mniejszy – nad ranem za prąd na giełdzie płacono ok. 90 zł/MWh, a w wieczornych szczytach zapotrzebowania 140 zł w sobotę i 120 zł w niedzielę. Udział wiatru w pokryciu zapotrzebowania całej Polski w sobotę wyniósł ok. 22%. To wystarczyło do pokrycia z nawiązką zapotrzebowania wszystkich gospodarstw domowych w kraju lub, jak wylicza Wind Europe, 68% zapotrzebowania polskiego przemysłu.
W niedzielę nad ranem udział wiatraków w krajowej produkcji energii sięgnął nawet 33%, dochodząc tym samym do historycznego rekordu z Bożego Narodzenia 2016 roku (zobacz: Historyczny rekord. Wiatraki dostarczyły 1/3 mocy w Polsce).
Wiatraki, obok paneli słonecznych, są najszybciej rosnącym źródłem energii w Unii Europejskiej, podobnie jak ma to miejsce w USA i Chinach. W 2016 roku odpowiadały za połowę nowych mocy zainstalowanych w europejskim systemie energetycznym (przybyło ich ponad 12 GW). Od 2000 roku moc farm wiatrowych w Europie wzrosła o ponad 140 GW, wyprzedzając panele słoneczne (ok. 100 GW przyrostu) i instalacje gazowe (ponad 90 GW). Na drugim biegunie znalazły się elektrownie węglowe i na olej opałowy (spadek mocy po niemal 40 GW) oraz elektrownie atomowe (spadek mocy o ponad 15 GW).
Zobacz także: 10 faktów i mitów o farmach wiatrowych w Polsce