Spis treści
Ceny ciepła w wielu miastach pójdą w tym sezonie w górę. To efekt drożejącego węgla i potrzeb inwestycyjnych. Podwyżki nie dotkną jednak wszystkich miast. Niektóre obniżą nawet opłaty. WysokieNapiecie.pl wyjaśnia skąd te różnice w poszczególnych miastach.
Blisko połowa Polaków ogrzewa swoje mieszkania dzięki ciepłu sieciowemu. W tym sezonie część z nich będzie musiała wyda na to więcej. O ile w 2016 roku ogrzewanie potaniało średnio o 1%, o tyle w tym sezonie może to odrobić z nawiązką. Podstawowy powód to skokowy wzrost cen węgla, z którego powstaje 75% ciepła sieciowego w Polsce.
Węgiel drożeje
– Można się spodziewać, że wzrost taryf wyniesie w tym roku, i prawdopodobnie kolejnym, średnio kilka procent – mówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. – Chociaż węgiel podrożał przez ostatni rok o kilkadziesiąt procent, to ciepłownicy nie mogą pozwolić sobie na takie wzrosty cen, bo muszą konkurować z innymi źródłami ciepła – dodaje.
Potrzebę podniesienia taryf widzi także Urząd Regulacji Energetyki, chociaż jego prezes zastrzega, że nie dopuści do skokowego wzrostu. – Dzisiaj trudno mówić o tym, że priorytetem regulatora będzie utrzymanie taryf na stałym poziomie. Nie widzę takiej możliwości. Rosnące ceny paliw i potrzeby inwestycyjne będą wymagały podniesienia stawek – mówił podczas XXI Forum Ciepłowników Polskich w Międzyzdrojach Maciej Bando. – Nie pozwolę jednak na skokowy wzrost. Podwyżki będą rozłożone w czasie – zaznaczył.
Podwyżki zapowiadają już ciepłownicy z Nysy, Łowicza, czy Ustki. Ci ostatni wyliczają, że w 2016 roku zakontraktowali węgiel za 217,80 zł netto za tonę, a przetarg na ten sezon grzewczy zakończył się ceną 359,50 zł – czyli o 65% drożej. Udział opału w kosztach spółki to 34%, co oznacza, że całkowite koszty produkcji ciepła wzrosną niemal o jedną czwartą. Spółka spodziewa się jednak zaakceptowania przez URE wzrostu cen na poziomie 9-10%.
Zobacz także: Czym zasilamy domy i ile za to płacimy?
Nie wszyscy podniosą ceny
Ogrzewanie nie podrożeje jednak na przykład w Ostrowie Wielkopolskim. Tamtejsza spółka komunalna już wiele lat temu zdywersyfikowała paliwa. – Zrobiliśmy to w 2000 roku dzięki grantowi w wysokości 100 mln zł z Banku Światowego na instalację gazową. Później zainwestowaliśmy w biomasę. W tym roku, ze względu na wzrost cen węgla, po raz pierwszy w naszej historii będzie on tylko paliwem uzupełniającym na zimę – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Marian Kupijaj, prezes Ostrowskiego Zakładu Ciepłowniczego.
– W podstawie pracują instalacje na biomasę i na gaz – produkujące jednocześnie energię elektryczną. Tańszy jest nawet blok gazowy bez skojarzenia z energią elektryczną [a więc bez dodatkowego wsparcia – red.], a węgiel spadł na koniec – dodaje. Jak tłumaczy, spółka wynegocjowała z PGNiG korzystną umowę na dostawy gazu. Z kolei biomasę zakontraktowała na dwa lata u lokalnego producenta sklejki.
– Dzięki temu w przyszłym roku ceny ciepła nie wzrosną, chociaż kupowany przez nas węgiel znacznie podrożał. W dodatku, o ile w poprzednich latach trafiał do nas z polskich kopalń, o tyle teraz – mimo znacznego wzrostu cen – w przetargu wygrał węgiel z importu. Przypłynie prawdopodobnie z Ameryki Południowej – dodaje prezes Kupijaj.
Będą nawet obniżki
O ponad 1% ceny ciepła i jego dostawy do odbiorców obniża z kolei PEC Siedlce. Spółka kierowana przez Karola Tchórzewskiego, syna ministra energii, w poprzednim sezonie aż 76% ciepła i 100% energii elektrycznej wyprodukowała z gazu. W tym roku – w zależności od warunków pogodowych – ten pierwszy odsetek może być jeszcze wyższy.
– W Poznaniu obniżymy w tym roku ceny ciepła o ok. 2% – mówi z kolei Bogdan Świątek, wiceprezes Veolia Energia Poznań. Wzrost cen węgla spółka także odczuje, ale weźmie je na siebie. – Zależy nam, aby cena ciepła z sieci była konkurencyjna w stosunku do innych opcji. Pomaga nam dywersyfikacja – ciepło produkujemy razem z energią elektryczną, w ok. 20% powstaje z biomasy, w 6% z termicznego przekształcania odpadów, w 3% z oleju opałowego i – od ubiegłego roku – w 0,5% z ciepła odpadowego [odzyskiwanego z fabryki Volkswagena w Poznaniu – red.] – wylicza prezes Świątek.
Z kolei taryfa na przesył ciepła może spaść dzięki stopniowemu powiększaniu całego systemu. – Od 2002 roku poznański system ciepłowniczy w liczbie odbiorców, kilometrach sieci, liczbie węzłów i ilości dostarczonego ciepła wzrósł o połowę, chociaż w tym czasie odbiór ciepła przez odbiorców, których mieliśmy w 2002 roku spadł o 37% w wyniku termomodernizacji budynków – wylicza wiceprezes poznańskiej Veolii.
Coraz mniej węgla w cieple
Wzrost cen węgla i trudności ze znalezieniem paliwa o odpowiedniej jakości mogą się okazać argumentem do dalszej dywersyfikacji źródeł ciepła. W 2016 roku ciepłownie i elektrociepłownie spaliły w Polsce ok. 14 mln ton węgla kamiennego za ponad 3,5 mld zł. Jednak 15 lat wcześniej zużycie tego paliwa przekraczało jeszcze 21 mln ton. W tym czasie podwoiła się ilość spalanej biomasy (z ok. 1 do 2 mln ton) i potroiło zużycie gazu zaazotowanego (z niespełna 130 tys. do ponad 360 tys. m sześc.). Dodatkowym czynnikiem obniżającym popyt na węgiel był wzrost sprawności wytwarzania ciepła – z niespełna 80% w 2002 roku do 88% w 2016 roku.
Potrzebne inwestycje
Wzrost cen podstawowego paliwa dotknął ciepłowników w trudnym momencie. Wiele firm wymaga inwestycji, bo budowane w latach 70. i 80. instalacje wymagają już wymiany. Zaostrzają się także normy ochrony powietrza. W dodatku na wsparcie inwestycyjne mogą liczyć tylko te systemy, które będą marnować najmniej paliw kopalnych – produkując przynajmniej 3/4 ciepła razem z prądem albo przynajmniej połowę ze źródeł odnawialnych lub korzystając choćby w połowie z ciepła odpadowego (np. z fabryk). Dziś – według danych Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie – takich efektywnych systemów ciepłowniczych jest Polsce zaledwie 16,5%.
Z analiz przeprowadzonych przez Urząd Regulacji Energetyki wynika, że do rzadkości należą także firmy, które są w stanie pokryć koszty inwestycji z zysków wypracowywanych dzięki sprzedaży ciepła po aktualnych cenach. – Zdajemy sobie w urzędzie sprawę z tego, co czeka sektor ciepłowniczy i że potrzebujemy zakumulować środki na te inwestycje – tłumaczył w poniedziałek w Międzyzdrojach prezes URE Maciej Bando.
Zobacz także: Krajowa awaria ciepła