Gdańska Energa zapowiada, że wypowie dotychczasowe umowy na zakup zielonych certyfikatów od producentów energii z OZE. Grozi postępowaniami sądowymi i arbitrażami.
Chodzi o 22 umowy zawarte między spółką zależną Energą-Obrót a podmiotami, które zainwestowały w farmy wiatrowe. Z komunikatu giełdowego Energi nie wynika, czy pozwy już są gotowe. Jednak uchwałą zarządu spółki obrotu, Energa odstępuje od realizacji umów, ponieważ uważa, że istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostały zawarte niezgodnie z prawem – bez trybu przetargowego z prawa zamówień publicznych. Jednocześnie podjęto decyzję o „wszczęciu postępowań sądowych i arbitrażowych – wytoczeniu powództw – przeciwko kontrahentom, tj. podmiotom wytwarzającym energię elektryczną i sprzedającym spółce zależnej prawa majątkowe, oraz bankom – cesjonariuszom” – czytamy w komunikacie.
Grupa szacuje, że przerwanie realizacji umów będzie miało dla niej pozytywny wpływ w wysokości 110 mln zł w 2018 r. Natomist łączny skutek odstąpienia od realizacji umów, które Energa uznaje za nieważne oraz zmian w ustawie o OZE z lipca 2017 r. (tzw. Lex Energa), grupa wycenia na 2,1 mld zł w pozostałym okresie obowiązywania tych umów. Wyliczenia te opierają się na założeniu wolumenu sprzedaży detalicznej na poziomie roku 2016 – 19 TWh – oraz poziomu jednostkowej opłaty zastępczej w całym okresie obowiązywania umów w wysokości 43 zł/MWh.
Prezes Energi Daniel Obajtek już jakiś czas temu postawił sobie wyraźnie za cel wprowadzenie nowych porządków na rynku zielonych certyfikatów. – Cieszę się, że parlamentarzyści dostrzegli nieprawidłowości w regulacjach prawnych dotyczących energetyki i uchwaloną nowelizacją naprawiono to, co już dawno trzeba było zmienić – mówił po ostatniej nowelizacji ustawy o OZE (Lex Energa pomoże państwowemu koncernowi). Jednak obecne działania gdańskiej spółki są zaskoczeniem.
Umowy na zakup zielonych certyfikatów były zabezpieczeniem pod kredyty na budowę farm wiatrowych. Na etapie podpisywania były szczegółowo kontrolowane zarówno przez banki, jak i kancelarie prawne.
Trzeba pamiętać, że umowy były zawierane w okolicach 2010 r., kiedy ceny zielonych certyfikatów były o ok. 90% wyższe niż obecnie. Wygląda na to, że nikt nie przewidział, jak bardzo na przestrzeni lat odwróci się rynek. Koniunktura na rynku świadectw pochodzenia przegrzała się m.in. na skutek intensywnego współspalania biomasy z węglem – głównie w państwowych elektrowniach.
Energa organizuje dziś konferencję na GPW, na której – jak można liczyć – zdradzi więcej szczegółów zapowiedzianego wczoraj kroku.