Janusz Piechociński podsumował rok swojego urzędowania w fotelu wicepremiera i ministra gospodarki. Pokazuje rozpędzającą się gospodarkę, ale ile w tym jego zasługi?
Gdy rok temu nowy szef PSL przejmował stery resortu gospodarki spodziewano się realizacji trzech głównych celów: dalszej deregulacji oraz przyspieszenia prac nad ustawami: o korytarzach przesyłowych (ma pomóc w budowie linii energetycznych) i o odnawialnych źródłach energii.
W środę wicepremier wysłał prezentację podsumowującą rok jego kadencji. Czytelnik może odnieść wrażenie, że głównymi zasługami nowego ministra gospodarki są: wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost eksportu i wyższa atrakcyjność inwestycyjna kraju.
Wszystkie wykresy się zgadzają – polska gospodarka przyśpiesza, ale ile w tym zasługi wicepremiera Piechocińskiego? Konkretów jest równie mało, co w znanych przemówieniach Janusza Piechocińskiego – wypowiadanych jednym tchem, pięknych oratoryjnie i ważnych strategicznie, ale bez znaczenia dla „tu i teraz” jednego z kluczowych urzędów w kraju.
Ustawy czekają
Ustawa o korytarzach przesyłowych, której poseł Piechociński był zwolennikiem, za kadencji ministra Piechocińskiego nie ruszyła się ani trochę do przodu. Inwestycje w sieci elektroenergetyczne, gazociągi, czy rury ciepłownicze ciągną się latami, a ich brak odczuwamy przy każdej wielkiej nawałnicy, jak choćby ostatni orkan Ksawery. Sprzeciw m.in. samorządów skutecznie zablokował pracę nad dokumentem.
Kolejna ważna ustawa, która miała zmienić drogi i niewydolny system wsparcia energetyki odnawialnej także utknęła. Jej poprzednia wersja została na tyle skutecznie zablokowana przez koalicyjną PO, że ta podyktowała Piechocińskiemu nawet jej nowe brzmienie. Jednak prace nad całkiem nową ustawą także się ciągną, a w inwestycjach w tym sektorze widać wyraźny zastój, który dodatkowo dusi rozwój gospodarczy. W tym roku odnotowaliśmy najniższą od 2005 roku dynamikę przyrostu nowych mocy w farmach wiatrowych, kluczowym źródle energetyki odnawialnej w Polsce.
Nie powstają także nowe elektrociepłownie. Ministerstwu nie tylko nie udało się przeforsować nowego systemu wsparcia dla nich, ale spóźniło się nawet z przedłużeniem obecnego. Z tego powodu swoje inwestycje we Wrocławiu i Zabrzu wstrzymało fińskie Fortum. Łączna wartość tylko tych dwóch wstrzymanych projektów – 2,5 mld zł – jest porównywalna do inwestycji w fabrykę samochodów, którą Piechociński przedwcześnie pochwalił się mediom, wprawiając w konsternację menadżerów z niemieckiego koncernu.
Jeżeli resort gospodarki na poważnie zainteresuje się branżą górniczą, to nawet klika wielkich fabryk samochodów nie będzie wstanie dać pracy górnikom pozbawionym pracy w upadających kopalni. Tu także przez ostatni rok niewiele zrobiono.
Na plus nowemu ministrowi gospodarki można zapisać skuteczne przeprowadzenie przez rząd i Sejm tzw. małego trójpaku energetycznego – czyli kadłubowej wersji całego pakietu ustaw, które miały uporządkować prawo energetyczne. Dzięki temu Komisja Europejska wycofała dwie skargi przeciwko Polsce. Bruksela groziła nam karami za niewdrożenie unijnych dyrektyw liberalizujących sektory energii elektrycznej i gazu. Nadal podobne kary grożą nam jednak za niewdrożenie przepisów o odnawialnych źródłach energii.
Efekt dwuwładzy
Bilans sukcesów, które resort pod kierownictwem ministra Piechocińskiego może sobie z całą pewnością przypisać nie imponuje. W dużej mierze przyczynił się do tego koalicjant, który – chociaż resortu gospodarki nie prowadzi – to w kancelarii premiera ma alternatywne „Ministerstwo Gospodarki” z Janem Krzysztofem Bieleckim na czele. Piechociński dotąd nie pokazał PO, że to on odpowiada za politykę gospodarczą i jest wstanie prowadzić ją odpowiedzialnie i skutecznie, więc dwuwładza trwa ze szkodą dla gospodarki.