Prezes URE ogłosił, warte do 6 mld zł, aukcje na zakup „zielonej” energii. Odbędą się za miesiąc, chociaż ministerstwo chciało ich przeprowadzenia pod koniec roku – po nowelizacji ustawy o OZE i akceptacji przez Komisję Europejską. Jak decyzję tłumaczy URE, i jakie będzie mieć skutki dla inwestorów?
W środę, 23 sierpnia, Prezes Urzędu Regulacji Energetyki ogłosił cztery kolejne aukcje na zakup energii z istniejących instalacji OZE. Odbędą się od 28 września do 6 października. O ich szczegółach pisaliśmy 24 sierpnia tutaj: Aukcje OZE zmniejszą podaż zielonych certyfikatów łącznie o 15 TWh.
Ogłoszenie okazało się zaskoczeniem przynajmniej dla części rynku i resortu energii. Zgodnie z założeniami Ministerstwa Energii kolejne aukcje OZE miały zostać zorganizowane dopiero po przygotowywanej w resorcie nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii. O jej kluczowych założeniach przeczytasz tutaj: Koniec ustawy o OZE, jaką znamy.
Kolejna już nowelizacja ustawy o OZE miała dostosować przepisy o aukcjach do wymogów Komisji Europejskiej w zakresie udzielania pomocy publicznej. Z informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej wynika, że wstrzymanie aukcji do tego czasu było roboczo ustalone przez ministerstwo z Brukselą, a po ubiegłotygodniowym ogłoszeniu aukcji urzędnicy Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji poprosili już Ministerstwo Energii o wyjaśnienie sytuacji.
Z naszych informacji wynika jednak, że w żaden formalny sposób informacji o tym, że aukcje mają być wstrzymane w wyniku negocjacji z Brukselą nie otrzymał Urząd Regulacji Energetyki. Wciąż obowiązuje także rozporządzenie Rady Ministrów nakładające na URE obowiązek przeprowadzenia aukcji do końca roku i w odpowiedniej kolejności. Urzędnicy przekonują więc, że realizują swoje zadania zgodnie z nałożonymi na nich wymaganiami.
Po zakończeniu aukcji dla istniejących instalacji czeka ich jeszcze zdecydowanie więcej pracy administracyjnej z dopuszczeniem do ośmiu kolejnych aukcji dla nowych instalacji. Przy okazji przypominają, że informowali resort energii i parlamentarzystów, że nakładane na nich kolejne zadania nie idą w parze z dodatkowym budżetem na ich wykonanie. Z naszych informacji wynika, że żadnych nieprawidłowości w organizacji aukcji urzędowi nie wytknęła niedawna kontrola z kancelarii premiera, której podlega urząd. URE spodziewa się jednak kolejnej – z Najwyższej Izby Kontroli. To daje regulatorowi argument, by z aukcjami nie zwlekać.
W Ministerstwie Energii można jednak usłyszeć głosy, że szybka organizacja kolejnych aukcji to – delikatnie mówiąc – uszczypliwość ze strony regulatora wymierzona w resort. Relacje na linii ministerstwo–URE od dawna nie były tak napięte. Prezes URE Maciej Bando wyraźnie sprzeciwił się fatalnym praktykom błyskawicznego przyjmowania dwóch ważnych dla rynków aktów prawnych – o zapasach gazu (zobacz: URE krytycznie o nowelizacji ustawy o zapasach gazu) oraz nowelizacji ustawy o OZE dot. opłaty zastępczej (zobacz: URE krytykuje w Senacie Lex Energa). Z kolei w trakcie sejmowych prac nad tym drugim aktem prawnym regulator w ogóle – po raz pierwszy od lat – nie został zaproszony.
W ubiegłym roku, ze względu na przeciąganie wydania aktów wykonawczych do ostatniego dnia, URE musiało zorganizować aukcję OZE w piątek, 30 grudnia, co zakończyło się porażką ze względu na awarię systemu informatycznego i brak możliwości powtórzenia aukcji w kolejnych dniach roku. Zobacz także: Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie aukcji OZE.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że także komunikacja między ministerstwem a regulatorem kuleje. O ile w resorcie można usłyszeć, że o organizacji aukcji nie byli uprzedzeni, o tyle ze strony regulatora płyną różne informacje co do tego, czy taki sygnał w ogóle został do ministerstwa wysłany. Formalnie jednak urząd nie musiał tego robić.
Chociaż co do powodów organizacji aukcji OZE szybciej, niż planowało ministerstwo, można usłyszeć co najmniej kilka opinii, to najbardziej prawdopodobna wydaje się taka, że ostentacyjne ignorowanie URE w kilku ważnych sprawach przez ministerstwo spotkało się właśnie z odpowiedzią – ostentacyjnym wykonywaniem ustawowych obowiązków regulatora.
Decyzja URE oznacza także przynajmniej dla części branży, która spodziewała się organizacji aukcji dopiero pod koniec roku, mało czasu na przygotowanie. Z naszych informacji wynika, że do największej aukcji – dla istniejących bloków na biomasę o mocy do 50 MW – przygotowują się właściwie wszyscy inwestorzy posiadający takie źródła. – Biomasę do zakontraktowania od jakichś dwóch tygodni szukają Veolia i PGE – mówi nam osoba z branży. Jednak przedstawiciel innego państwowego koncernu zwraca uwagę, że wyznaczenie aukcji dla biomasy na 2 października oznacza, że jego firma najprawdopodobniej nie będzie w stanie zakontraktować biomasy tak szybko. – To oznacza, że do ryzyka wynikającego z samej aukcji dochodzą nam jeszcze kolejne: ryzyko ceny i okresu dostaw biomasy, ryzyko przepisów wykonawczych (Ministerstwo Środowiska wciąż nie wydało odpowiedniego rozporządzenia) oraz ryzyko zwrotu pomocy publicznej – mówi nasz rozmówca.
Z tym ostatnim ryzykiem liczą się wszyscy inwestorzy, z którymi rozmawialiśmy. System aukcyjny miał bowiem zostać notyfikowany dopiero po nowelizacji ustawy o OZE. Ze strony regulatora można usłyszeć, że to zadanie resortu na które miał już dużo czasu. Jeden z naszych rozmówców podkreśla także, że szykowana nowelizacja ustawy o OZE, gdzie pomoc publiczna w postaci otrzymywanych do tej pory zielonych certyfikatów nie ma być liczona tak, jak do tej pory, idzie raczej w przeciwnym kierunku do oczekiwań Brukseli i podkopuje nadzieje na szybką notyfikację systemu. Z kolei w resorcie mówi się o tym, że współpraca z Komisją wymaga wiele cierpliwości.
Ostatecznie jednak ryzyko, że Bruksela nakaże teraz zwrot pomocy publicznej, podczas gdy nie wydała takiej decyzji choćby w stosunku do dawno zamortyzowanych elektrowni wodnych, jest niewielkie.
Decyzja regulatora może mieć jeszcze kilka innych skutków ubocznych. Szybsze zdjęcie części produkcji zielonych certyfikatów z rynku może delikatnie podnieść ich cenę na TGE. Skraca bowiem czas rozładowania nadpodaży certyfikatów o kilka miesięcy, chociaż – według analiz portalu WysokieNapiecie.pl – mowa tu o 2021-2022 roku.
Aukcja dla instalacji na biomasę powinna zmniejszyć także zapotrzebowanie na węgiel – według naszych wstępnych szacunków może być to ok. 0,5 mln ton rocznie. W sytuacji gdy PGG zapowiedziała już redukcję dostaw węgla z powodu problemów z jego wydobyciem, aukcja będzie oznaczać ograniczenie konieczności importu tego surowca.