Chiny coraz poważniej traktują walkę z zanieczyszczeniem środowiska i zmianami klimatu. Rząd wstrzymuje budowę stu elektrowni węglowych, promuje energetykę odnawialną i atom, a powołany przez Chiny międzynarodowy bank AIIB kończy z finansowaniem węgla. I choć Pekin zamknął właśnie ostatnią elektrownię węglową, to w innych prowincjach w ciągu 4 lat ma ich powstać więcej, niż pracuje dziś w całej Unii Europejskiej.
Eksperci upatrują w Chinach potencjalnego światowego lidera zwłaszcza teraz, gdy USA wycofują się z paryskiego porozumienia klimatycznego. Tymczasem chiński prezydent Xi Jinping wezwał w tym roku na Światowym Forum Ekonomicznym do silniejszej współpracy międzynarodowej w realizacji założeń porozumienia, a ogłaszane przez Pekin plany rozwoju chińskiej gospodarki budzą optymizm komentatorów.
– Obecny dyskurs w Pekinie pokazuje, że chińskie władze szukają sposobności, by przewodzić (światu), dając dobry przykład. Gdy Chiny zastanawiają się, jak wziąć na siebie większą rolę przywódczą w kwestii klimatu, to sprawa reszty świata, by ten potencjał wspierać – napisał w maju w komentarzu dla „The Diplomat” ekspert ds. zanieczyszczenia powietrza i energii odnawialnych z azjatyckiego biura Greenpeace Li Shuo.
Najnowszym argumentem na potwierdzenie tej tezy stała się decyzja podjęta w czerwcu w Seulu na dorocznym spotkaniu Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) – międzynarodowej instytucji finansowej lansowanej przez Chiny. AIIB ogłosił, że – podobnie jak inne międzynarodowe banki – nie będzie finansował projektów budowy elektrowni węglowych.
Zobacz też: Globalne inwestycje sygnałem zmian w energetyce
– Robimy to z troski o środowisko i z myślą o przyszłości, choć węgla starczyłoby nam przynajmniej na 50 lat. Jest też pewna obietnica złożona światu. Jako tak duży kraj musimy zmniejszyć emisje dwutlenku węgla – tłumaczy portalowi WysokieNapiecie.pl dr Tan Yingjie z instytutu badawczego energii elektrycznej firmy China Southern Power Grid, która dostarcza prąd w południowych prowincjach kraju.
Władze obiecały, że do końca dekady zmniejszą emisje CO2 przypadające na jednostkę PKB o 40-45 proc. W stosunku do 2005 roku. Choć nie daje to gwarancji realnego spadku emisji (bo PKB Chin rośnie), to i tak eksperci oceniają ten plan jako śmiały, ale możliwy do zrealizowania. Emisje CO2 od trzech lat utrzymują się w Chinach na stałym poziomie bądź nieznacznie spadają.
100 elektrowni skasowanych, ale kolejnych 100 w planach
W styczniu chiński Narodowy Urząd Energetyczny (NUE) wstrzymał budowę ponad 100 elektrowni węglowych o łącznej mocy ok. 120 GW, w 13 prowincjach kraju. Połowa z tych projektów była już w trakcie realizacji. W tym roku Pekin, który słynie z fatalnego powietrza, zamknął swoją ostatnią elektrownię węglową i ogłosił się pierwszym chińskim miastem napędzanym wyłącznie czystą energią.
Zobacz także: Globalne ocieplenie w rękach Chińczyków
Limit na poziomie 1100 GW oznacza wprawdzie ogromny wzrost z obecnych 943 GW, ale gdyby zrealizowano wszystkie zaplanowane projekty, łączna moc siłowni węglowych przekroczyłaby 1250 GW.
W skali kraju ogólne zużycie węgla konsekwentnie spada już od trzech lat. W 2016 roku Chiny zużyły go o 4,7 proc. mniej niż rok wcześniej, mimo wzrostu całkowitego zużycia energii o 1,4 proc.
Nadmiar mocy
Troska o środowisko nie jest bynajmniej jedynym powodem, dla którego władze decydują się na wprowadzenie ograniczeń. Chiny są największym konsumentem energii na świecie, a ich zapotrzebowanie nadal rośnie, jednak tempo tego wzrostu ostatnio systematycznie spada. Towarzyszą temu coraz skromniejsze cele wzrostu PKB, który ma duże przełożenie na konsumpcję energii. Tymczasem moc elektrowni węglowych jest już w Chinach wystarczająca, a każda kolejna zbudowana siłownia tylko powiększa skalę nadprodukcji energii. Tym bardziej, że cały czas rośnie zainstalowana moc elektrowni wiatrowych, słonecznych i wodnych.
Z danych zebranych przez portal EnergyPost.eu wynika, że w 2016 roku obciążenie elektrowni węglowych w Chinach spadło do 47,5 proc. i było najniższe od 38 lat. Dla porównania polskie elektrownie opalane węglem kamiennym były w 2016 roku obciążone na poziomie 48,2 proc., a na węgiel brunatny w 62 proc.
– Jest zbyt wiele elektrowni węglowych. W środowisku akademickim wierzymy, że idealną mocą (w 2020 roku) byłoby 960 lub 980 GW – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Tan. – Jeśli ten poziom zostanie przekroczony, będzie to marnotrawstwo inwestycji. Jeżeli rzeczywiście moc osiągnie 1100 GW, będzie to oznaczało nadpodaż mocy produkcyjnych rzędu 140 GW – dodaje.
Jest węgiel, to budujmy elektrownie
Dlaczego więc Chiny wciąż budują elektrownie węglowe? Według Tana z jednej strony władze chcą zapewnić krajowi bezpieczeństwo energetyczne na wypadek problemów ze stabilnością jej produkcji ze źródeł odnawialnych. Z drugiej strony proekologiczne decyzje rządu centralnego napotykają opór ze strony lokalnych władz poszczególnych prowincji, które realizują swoje partykularne interesy, a to w ich rękach leży wydawanie zezwoleń na budowę siłowni.
– Na przykład prowincja Shanxi ma tyle węgla, że jeśli go nie zużyją ani nie wyeksportują, będzie im ciężko rozwijać gospodarkę, albo choćby utrzymać ją w obecnym stanie – tłumaczy badacz. Jak dodaje, władze liczą się z sytuacją, w której mimo wytycznych z Pekinu moc elektrowni węglowych przekroczy w 2020 roku 1100 GW.
Powiązana z agencją Xinhua gazeta „Zhongguo Zhengquan Bao” prognozuje, że mimo wytycznych rządu do 2020 roku łączna moc elektrowni węglowych w Chinach może przekroczyć 1300 GW.
Ograniczeniu budowy nowych elektrowni towarzyszą próby restrukturyzacji przemysłu energetycznego. Światowe media donoszą o dyskutowanej rzekomo w Pekinie propozycji połączenia ośmiu spółek operujących elektrowniami węglowymi i atomowymi, i utworzenia z nich trzech energetycznych gigantów – choć jest to tylko jeden z możliwych scenariuszy, jakie władze biorą pod uwagę. Każda z trzech powstałych w ten sposób firm dysponowałaby mocą co najmniej 240 GW i aktywami rzędu blisko 2 bln juanów (ponad bilion zł).