Spis treści
Chiny to kraj, który niewątpliwe może się kojarzyć ze słowami rozpoczynającymi się na „naj”: najwięcej ludności, najwięcej mocy zainstalowanej w energetyce, najwięcej mocy zainstalowanej w elektrowniach wiatrowych, najwięcej mocy zainstalowanej w elektrowniach słonecznych, najwięcej samochodów elektrycznych, największa emisja CO2 do atmosfery… można tak wymieniać jeszcze długo.
Na przestrzeni ostatnich lat Chiny stały się potęgą jeśli chodzi o energetykę wiatrową, słoneczną, a także liczbę samochodów elektrycznych. Oczywiście nie sposób pominąć faktu, iż w przeliczeniu tych liczb na udział procentowy lub per capita nie robią już one takiego wrażenia, jednak trzeba przyznać – Chiny są obecnie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym krajem pod względem wdrażania energetyki odnawialnej i innych zielonych rozwiązań do życia codziennego. Czy jest to zatem zasługa oświecenia chińskiego rządu i społeczeństwa, nacisków ze strony innych państw czy może przypadkowy wynik innych działań?
Skąd się wziął boom na energetykę odnawialną w Chinach?
Po pierwsze – biznes. Uczestnictwo w Światowej Organizacji Handlu umożliwiło chińskim przedsiębiorcom łatwy handel z zagranicą. Inwestycje i rozwój elektrowni wiatrowych stały się przede wszystkim dobrym biznesem z uwagi na niski koszt pracy w Chinach, a także niskie standardy i brak opłat za wpływ przemysłu na środowisko.
Po drugie – bezpieczeństwo energetyczne. W momencie, w którym wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną rósł w takim tempie, że Chiny z eksportera energii elektrycznej stały się importerem, rząd chiński postanowił zareagować. Pomimo ogromnych pokładów węgla, elektrownie węglowe były niewystarczające aby zaspokoić potrzeby energetyczne kraju, w związku z czym zaczęto budować również inne źródła, w tym także OZE, których wdrożenie jest znacznie mniej czasochłonne.
Kolejnym ważnym czynnikiem był kryzys zdrowotny i związane z tym obawy co do słuszności polityki rządu chińskiego. Unoszące się chmury smogu nad miastami czy zanieczyszczone rzeki stanowiły i nadal stanowią odwzorowanie stanu chińskiego środowiska.
Istotnym aspektem jest również polityka lokalna w Chinach. Chińscy politycy zarządzający obszarami na poziomie lokalnym są świadomi, iż bez wyników nie będą w stanie długo utrzymać się przy władzy. Prowadzi to do powstawania ogromnej ilości projektów, których celem jest jedynie odpowiednie „prezentowanie się”. Konieczność wykazania się skutecznością za wszelką cenę sprawia, iż projekty realizowane są w ekspresowym tempie, co zwykle nie przekłada się na ich jakość.
Zarówno stan wody jak i pożywienia w Chinach, mówiąc łagodnie, nie powala. Nie oznacza to jednak, iż władza nie jest świadoma problemu. Jednak póki nie dotyka ich to bezpośrednio, nie czują konieczności działania. Wodę można oczyścić przed użyciem, jedzenie można kupić ze specjalnych farm, w których zwierzęta są odpowiednio karmione. Nie wszystko można jednak w łatwy sposób oczyścić przed spożyciem, a najważniejszym takim czynnikiem jest powietrze. Chęć oddychania czystym powietrzem jest jednym z najważniejszych motorów napędzających walkę z zanieczyszczeniami w Chinach.
Chiny to Niemcy 10 lat temu?
Przed rokiem 2012 Chiny eksportowały prawie 100% paneli fotowoltaicznych wyprodukowanych na terenie kraju. Kryzys finansowy z lat 2007-2009, a także wprowadzone przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone cła na chińskie panele spowodowały, iż chińscy producenci znaleźli się w niesłychanie trudnej sytuacji. Sprzedaż ogromnej liczby paneli produkowanej przez firmy nastawione na eksport była niemożliwa. W tej sytuacji rząd chiński postanowił wesprzeć krajowych producentów i najzwyczajniej w świecie zdecydował się kupić panele i budować elektrownie słoneczne na terenie kraju. Od tamtej pory możemy zaobserwować nieustanny wzrost mocy zainstalowanej w elektrowniach słonecznych, który sięga aż do kilkudziesięciu GW rocznie. Można więc uznać, iż rząd chiński upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – utrzymał krajowe firmy przy życiu przez okres kryzysu i ograniczeń celnych, a jednocześnie pokazał światu, że jego działania w zakresie energii i klimatu są zbieżne z polityką Zachodu.
Na pierwszy rzut oka niecałe 8% energii elektrycznej wyprodukowanej w elektrowniach wiatrowych i słonecznych nie robi większego wrażenia, w porównaniu do chociażby Niemiec, gdzie udział ten wynosi około 28%. Tam jednak proces transformacji energetyki zaczął się wiele lat wcześniej. Taki sam udział energetyki wiatrowej i słonecznej w miksie energetycznym Niemiec, jaki obecnie jest w Chinach, miał miejsce w okolicach 2006/2007 roku. Etap gwałtownych inwestycji rozpoczął się tam również od źródeł wiatrowych. W okolicach roku 1996-1997 w Niemczech było zainstalowane około 1500-2000 MW w wietrze i kilkadziesiąt MW w elektrowniach słonecznych. Można zatem stwierdzić, iż proces inwestycyjny był już w toku, jednak nadal dopiero kiełkował. Po dwudziestu latach zmagań udało się osiągnąć ponad 40% udziału źródeł OZE w produkcji energii elektrycznej, przy czym około 28% stanowiły źródła wiatrowe i słoneczne. Chiny rozpoczęły inwestycję w źródła OZE około 10 lat temu. Przez ten czas udało się pobić wiele rekordów w wartościach bezwzględnych. Wciąż jednak brakuje im 10 lat okresu inwestycji, jak widać na przykładzie Niemiec, prawdopodobnie kluczowych do osiągnięcia wysokich udziałów procentowych.
Czytaj także: Chińczycy ruszają z własnym systemem handlu emisjami CO2
Aby wskazać rozmiar starań każdego z rządów warto porównać jaki procent krajowego PKB stanowiły inwestycje w elektrownie wiatrowe i słoneczne. O ile w Niemczech można uznać, iż proces inwestycji w OZE zwolnił, ale również się ustabilizował, o tyle w Chinach cały czas trwa boom. Rośnie dosłownie wszystko, PKB, emisja CO2 czy inwestycje w OZE. Jeżeli tempo rozwoju utrzyma się, możemy być pewni, że Chiny staną się jednym z liderów w produkcji energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Warunki do tego są dużo lepsze niż te, które towarzyszyły Niemcom. Przede wszystkim z uwagi na niższe koszty związane z budową elektrowni wiatrowych i słonecznych, a także ich lepszą efektywność i fakt, że są to już technologie rozwinięte i opłacalne. Ponadto Chiny mają korzystniejsze warunki hydrologiczne, dzięki czemu mogą uzyskać więcej energii z elektrowni wodnych, takich jak największa na świecie, choć kontrowersyjna środowiskowo, Tama Trzech Przełomów.
Najdroższy kawał żelastwa na świecie
Oczywistym jest, że aby stwierdzić jak bardzo samochody elektryczne wpływają na środowisko, trzeba brać pod uwagę miks energetyczny państwa. Zatem stwierdzenie, iż w Chinach są one przyjazne dla klimatu może się nieco mijać z rzeczywistością. Wdrożenie samochodów elektrycznych ma jednak wiele innych zalet. Po pierwsze – zmniejszenie koncentracji substancji szkodliwych w miastach. W obecnej chwili niewykluczone, że to jeden z najważniejszych celów. Ale mimo wszystko wydaje się, że dla wielu jest coś bardziej wartościowego niż jakość powietrza – pieniądz. Dlaczego jednak samochody elektryczne miałyby dać Chinom takie korzyści finansowe?
Jednym z kluczowych powodów zachęcających Chiny do inwestycji w samochody elektryczne jest doświadczenie, a w zasadzie jego brak. Jest to technologia stosunkowo nowa, wciąż nie wszyscy producenci posiadają w swojej ofercie samochody elektryczne, a ci co posiadają, nadal nieustannie prześcigają się w oferowanych osiągach. To sprawia, iż Chiny nie muszą nadrabiać kilkudziesięciu lat doświadczenia w stosunku do państw Zachodu, co byłoby konieczne w przypadku samochodów spalinowych.
Partia lubi elektryki
Nie ma co do tego wątpliwości, iż ustrój polityczny Chin może się przyczyniać do radykalnych działań w zakresie ochrony środowiska. Najlepszym tego przykładem jest ograniczona ilość nowych samochodów spalinowych, które można zarejestrować. Zasady te istnieją od dawna, jednak wraz z rozwojem gospodarczym i rosnącą zamożnością społeczeństwa, samochodów, a raczej chęci na ich rejestrację, zaczęło przybywać. Tablicę rejestracyjną w Chinach można uzyskać na dwa sposoby. Jednym z nich jest losowanie z pewnej puli darmowych tablic, na co szanse wynoszą mniej niż 1%. Drugim sposobem jest kupno tablic rejestracyjnych na rynku. W związku z tym, że rośnie zamożność społeczeństwa, rośnie też zapotrzebowanie na samochody, a więc rośnie cena tablic na rynku. Ceny tablic osiągają absurdalne poziomy – w Szanghaju to już równowartość ok. 50 tys. zł. Tablice samochodowe nazywane są przez mieszkańców najdroższym kawałkiem żelastwa na świecie. System ten nie dotyczy jednak samochodów elektrycznych, które otrzymują tablice rejestracyjne za darmo. Biorąc również pod uwagę niższe ceny samochodów wyprodukowanych w Chinach, na pierwszy rzut oka widać, iż bardziej opłaca się zainwestować w samochód elektryczny niż spalinowy, i tak też się dzieje. Z tego powodu samochód spalinowy, dodatkowo sprowadzany z Europy, stał się w Chinach oznaką luksusu – odwrotnie niż w Europie czy USA, gdzie symbolem statusu jest raczej posiadanie „elektryka”.
Czytaj także Samochody elektryczne z Chin na ulicach Krakowa
Kolejnym impulsem dla rozwoju samochodów elektrycznych w Chinach jest łatwość budowy stacji ładowania. Pomimo faktu, iż opłacalność tego typu instalacji jest raczej wątpliwa, nie jest to przeszkoda, ponieważ najważniejsze jest wykonanie celu wyznaczonego przez rząd. Koszty i opłacalność w tym przypadku są sprawą drugorzędną.
Rząd chiński nie tylko niejako wymusza zakup samochodów elektrycznych, ale także ich produkcję. Do 2020 roku każdy producent samochodów w Chinach będzie zobowiązany do co najmniej 12 proc. udziału samochodów elektrycznych. Ponadto, aby wspierać rozwój samochodów elektrycznych, do 2023 Chiny wdrożą jedne z najostrzejszych wymagań emisyjnych na świecie dla samochodów spalinowych.
Czytaj także: Europejskie „elektryki” na chińskich bateriach
Smok na razie nie wszędzie wejdzie
Czy Chiny mogą zostać liderem w ochronie klimatu i „zielonych” technologiach? To trochę jak z ambitnym studentem, który trochę naściąga na egzaminach, narobi głupstw aby zaimponować rówieśnikom, ale ostatecznie dojrzeje i niewykluczone, że stanie się świetnym specjalistą w swojej dziedzinie. Warto jednak zauważyć, że na razie Chińczycy podbijają świat stosunkowo prostymi rozwiązaniami, takimi jak panele PV. Na innych rynkach niż Państwo Środka chińskie turbiny wiatrowe, magazyny energii, samochody elektryczne czy rozwiązania rozproszonej energetyki na razie się nie przebijają lub w ogóle ich nie ma. Największy chiński producent turbin wiatrowych – firma Goldwind – zaledwie 5 proc. swojej produkcji jest w stanie sprzedać za granicą. Nowoczesne technologie w energetyce to wciąż domena eksportowa bogatych państw Zachodu. Ale dystans się skraca, korporacje z UE, USA czy Japonii powinny już czuć na plecach oddech smoka.
Czytaj także: Chińczycy budują największą baterię na świecie