Największy na świecie taki system działa od pięciu lat w Paryżu. Jest coraz popularniejszy, ale korki i smog jak były, tak i są, a rentowność przypomina przysłowiowego króliczka, którego się goni i goni…
Dziś od strony technicznej Autolib' to ok. 4 tysięcy samochodów i ponad tysiąc specjalnych parkingów, każdy z kilkoma punktami do ładowania. Na marginesie widać tu ile drogiej infrastruktury potrzeba do efektywnej obsługi elektrycznych aut. No i żeby było już całkiem zielono, energia elektryczna ma 100 proc. gwarancję pochodzenia nawet nie z bezemisyjnego atomu, tylko ze źródeł odnawialnych. System obejmuje większą część aglomeracji paryskiej.
Bollore jest firmą prywatną i o kosztach Autoliba wypowiada się wyjątkowo niechętnie. Pod koniec 2014 r. prezes koncernu Vincent Bollore, zapytany o nie stwierdził tylko, że są „rujnujące”. Na starcie firma oceniała, ze wyjdzie na zero przy 60 tys. abonentów systemu. Potem podnosiła tą liczbę do 80 i 100 tysięcy. Ale abonentów jest już więcej niż 130 tys., więc koncern zmienił strategię i mówi raczej o datach. Ostatnia to „być może” rok 2018. Chociaż w 2016 r., przychody sięgnęły już 60 mln euro, w porównaniu do 35 mln w 2014.
Jak nie mamy abonamentu, to kupujemy coś w rodzaju karty pre-paid. Godzina kosztuje wtedy 19 euro (w zeszłym roku 18 euro) plus 1 euro za wcześniejszą rezerwację samochodzika. Co może nawet ważniejsze, da się też zarezerwować wolne miejsce na stacji docelowej.
Pewne paramenty systemu nie zmieniają się od lat. Średni czas podróży to od dawna 38 min, a 97 proc. jazd dokonują abonenci. Bardziej skomplikowane rachunki wskazują, że za kilometr przejechany Bluecarem po Paryżu zapłacimy dwa razy taniej niż taksówką, a dla abonenta będzie to nawet dwukrotniej taniej niż wynalazkiem w rodzaju Ubera. W zeszłym roku Bluecary przejechały 51 mln km, co nawet można by przeliczyć na unikniętą emisję CO2.
Niby wszystko wygląda dobrze (może poza kwestią rentowności, choć to już problem Bollore), ale jest sporo oznak wskazujących, że Autolib' dostaje zadyszki. System w niektórych miejscach okazuje się strukturalnie niewydolny i to paradoksalnie z powodu własnego sukcesu.
{norelated}Odpowiedź na tą zagadkę podaje francuski think-tank „6t”. Mianowicie jednocześnie, i to dość znacznie, spadł inny ważny wskaźnik. O ile w 2014 r., przeciętny abonent tygodniowo korzystał z Autolib' 1,4 raza, to w 2016 – już tylko 0,8 raza. Dlaczego? Wraz z szybkim wzrostem liczby abonentów dostępność samochodów spada – uważa „6t”. Po prostu coraz trudniej jest znaleźć auto we właściwej okolicy i odpowiednim momencie. A to z kolei rodzi potencjalne niebezpieczeństwo masowej rezygnacji z systemu, nawet do tego stopnia, że Bollore zwinie interes, nie mając już żadnych widoków na zyski.
Co zatem zrobić, żeby Bluecary nie zniknęły z paryskich ulic? „6t” wskazuje trzy możliwości – oblepić samochodziki reklamami (dotychczas ich nie mają), dofinansować z kas samorządów albo podnieść jeszcze bardziej ceny. Podobno ta trzecia możliwość wydaje się najlepsza, bo badania pokazują, że przeciętny użytkownik zarabia 27 proc. więcej niż średnia w regionie paryskim.
Generalnie jednak system działa i zbiera pozytywne oceny, chociaż korki nie zmalały. Złośliwi twierdzą nawet, że wręcz wzrosły, bo bogacze z limuzyn nie zrezygnowali, ale do elektrycznych samochodzików przesiedli się lepiej sytuowani pasażerowie komunikacji miejskiej.