Mróz, sięgający nawet minus 40 st. C na południu Polski, podbił zapotrzebowanie odbiorców energii do niespotykanych nigdy wielkości. Jak spisał się w tym czasie nasz system elektroenergetyczny?
Siarczysty mróz w ostatni weekend i na początku tego tygodnia zauważalnie zwiększył zużycie energii. W poniedziałek, 9 stycznia, Polacy wykorzystali blisko 540 GWh energii elektrycznej, to o ok. 5% więcej, niż potrzebowali w ubiegłym tygodniu, ale to wystarczyło, by pobić historyczny rekord. Wieczorem chwilowe zapotrzebowanie na moc przekroczyło bowiem 26,2 GW i było o prawie 0,4 GW wyższe, niż poprzedni rekord, ustanowiony jeszcze w 2012 roku, w trakcie niemal trzytygodniowej fali mrozów.
Paradoksalnie rekordowo duże zapotrzebowanie było dla energetyków mniejszym stresem, niż bardzo niski pobór energii jeszcze trzy tygodnie temu, gdy padł inny rekord – wiatraki dostarczyły 1/3 mocy w Polsce, a pozostałe rozproszone źródła i niezależne elektrociepłownie drugie tyle.
Tym razem, z uwagi na przechodzący nad Polską wyż atmosferyczny, generacja wiatrowa była bardzo mała (do 1 GW), a 2/3 mocy dostarczały elektrownie, których pracą steruje Krajowa Dyspozycja Mocy (przede wszystkim duże elektrownie węglowe). Pozostałe ok. 6 GW dostarczały, pracujące jak pod sznurek przez całą dobę, elektrociepłownie miejskie i przemysłowe, a dodatkowe 0,8 GW pochodziło z importu (głównie ze Szwecji).
Nie brakowało też rezerwy mocy, która w szczycie zapotrzebowania nadal wynosiła niemal 4 GW (15% zapotrzebowania), z czego 1,5 GW w tzw. wirującej rezerwie elektrowni konwencjonalnych i kolejnych 1,3 GW w równie szybko dostępnych elektrowniach wodnych szczytowo-pompowych.
Dlatego rekord zapotrzebowania odbiorców nie pociągnął za sobą rekordów cenowych na Towarowej Giełdzie Energii. Prąd z dostawą w szczycie zapotrzebowania można było kupić za ok. 195 zł/MWh, a kto zakontraktował go za mało, musiał rozliczyć swój pobór po ok. 226 zł/MWh na rynku bilansującym. Obie ceny były znacznie niższe, niż za dostawy o tej godzinie płacono na giełdzie choćby w styczniu ubiegłego roku (wówczas było to średnio niemal 260 zł).
Co ciekawe, więcej kłopotów sprawiło energetykom nieco wyższe, niż przewidywali, zapotrzebowanie odbiorców w okolicach południa. Sprzedawcy energii na godziny od 8:00 do 13:00 zakontraktowali dla swoich klientów średnio o ok. 1 GW za mało mocy, przez co znacznie skurczyła się tzw. rezerwa wirująca (poniżej do 0,9 GW), a w ruch poszły wszystkie najmniej sprawne bloki węglowe z tzw. interwencyjnej rezerwy zimnej. W efekcie spółki energetyczne musiały rozliczyć brakującą im w południe energię nawet po 1410 zł/MWh, a więc blisko administracyjnego maksimum cenowego (1500 zł).