Spis treści
Nowy program”Ciepłownictwo powiatowe” opiewa na pól miliarda złotych. To niebagatelna kwota, którą Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchamia w tym roku na pilotażowy projekt. Wsparcie kierowane jest do wybranej grupy 130 firm. To tylko część z ponad 400 przedsiębiorstw ciepłowniczych w kraju, dla której najbliższe lata mogą przynieść prawdziwe trzęsienie ziemi. Drogie prawa do emisji CO2, drożejący węgiel, a do tego kosztowne inwestycje w redukcje emisji zanieczyszczeń – to wszystko spada na branżę, której rentowność bliska jest zeru.
Nieefektywne lokalne systemy
Największy problem jest w niewielkich miastach. Polskie ciepłownictwo systemowe liczy 412 firm i 21 tys. km. sieci. Z tego 83 proc. nie spełnia wymogów „systemów efektywnych”. To ważna definicja wprowadzona unijną dyrektywą o efektywności energetycznej. Oznacza systemy, w których do produkcji ciepła lub chłodu wykorzystuje się co najmniej: 50 proc. energii z odnawialnych źródeł lub w 50 proc. ciepło odpadowe lub w 75 proc. ciepło pochodzące z kogeneracji (czyli wytwarzające razem prąd i ciepło). lub w 50 proc wykorzystujące połączenie takiej energii i ciepła. Tylko takie systemy mogą korzystać z unijnych funduszy. Pozostają więc pieniądze krajowe.
Dotacje pilnie poszukiwane
NFOŚiGW „powiatowy” program skierował do przedsiębiorstw, w których większościowym właścicielem są w co najmniej 70 proc. jednostki samorządu i miasta. Produkują energię cieplną na cele komunalno-bytowe, jednocześnie całkowita moc cieplna zamówiona systemu wynosi nie więcej niż 50 MW.
Czytaj także: Polska energetyka możze zostać odcięta od potężnego strumienia pieniędzy
Dotacje to najbardziej poszukiwana forma finansowania przez samorządy. W tym programie musi ona być połączona z pożyczką. Dotacja co do zasady może wynieść do 30 proc. kosztów kalifikowanych, ale w przypadku przedsięwzięć wykorzystujących do produkcji energii elektrycznej technologię ORC poziom dotacji może wynieść do 50 proc. Technologia polega na tym, że przy produkcji energii wykorzystuje się organiczny czynnik roboczy, który ulega odparowaniu w niższych temperaturach, stąd możliwość wykorzystania ciepła o niskich parametrach, np. odpadowego z innych procesów lub energii wód geotermalnych. Niskotemperaturowe ciepło może być przekształcone w pracę użyteczną, a ta z kolei w produkcję energii elektrycznej. Taką technologię chce rozwijać – jak wynika z informacji portalu WysokieNapiecie.pl – Geotermia Podhalańska.
Takich innowacyjnych pomysłów w branży jest jednak jak na lekarstwo.
Ciepłownicy czują, że robi im się ciepło
W ciepłownictwie niemal trzy czwarte energii produkowane jest z węgla kamiennego. Jeśli zakład wykorzystuje OZE – to jest to głównie biomasa, w niewielkim stopniu biogaz. Systemów geotermalnych mamy bardzo mało i długo tu jeszcze nie będzie przełomu, mimo szumnych zapowiedzi polityków. To kosztowne i długotrwałe inwestycje.
Czytaj także: Geotermia na razie przegrywa ze smogiem
Według Jacka Szymczaka, prezesa Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie „cena ciepła systemowego będzie rosła, głównie z uwagi na podwyżkę cen węgla”. Na kolejnych miejscach wymienia on drożejące prawa do emisji CO2, konieczność modernizowania jednostek i dostosowywania się do wymogów środowiskowych. To dyrektywa o emisjach przemysłowych, której okres przejściowy mija ciepłownikom z końcem 2022 roku, a rok wcześniej w połowie sierpnia mija termin dostosowania się do wymogów BAT. Tymczasem przed branżą jest konieczności dostosowania w najbliższych latach do standardów emisji tlenków siarki, azotu, pyłów, wynikających z dyrektywy MCP dotyczącej średnich obiektów spalania (do 50 MW). To ponad połowa ciepłowni w kraju. Do 2015 r. będą musiały dostosować się do nowych standardów emisji instalacje o mocy powyżej 5 MW, do 2030 r. – także te najmniejsze o mocy 1-5 MW.
Będzie kolejny program Energia Plus
NFOŚiGW przeznacza miliardy na kolejny program skierowany do przemysłu, energetyki i ciepłownictwa – Energia Plus. Nazwa może niektórych zmylić, ponieważ tak samo nazywa powstający dopiero program dla prosumentów Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Jedno i drugie nie mają nic wspólnego. NFOŚiGW „zliftingował” dawne programy: E-Kumulator, Efektywne Systemy Ciepłownicze i Chłodnicze, Efektywność Energetyczna w Przedsiębiorstwach oraz Energetyczne Wykorzystanie Zasobów Geotermalnych. „Nowy program to konsolidacja kilku części i zakresów, tak aby oferta była bardziej czytelna i dostosowana do potrzeb beneficjentów” – argumentuje fundusz.
Konsolidacja przyniosła imponująca kwotę – 4 mld zł, z czego na nabór wniosków w tym roku przeznaczono 2,25 mld zł. Po te fundusze mogą ruszyć także firmy ciepłownicze, jeśli co najmniej 30 proc. ciepła trafia na cele komunalno-bytowe. Podstawowym wsparciem są preferencyjne pożyczki, ale też na technologię ORC dotacje do 50 proc. kosztów.
Ciepło, cieplej, Bruksela
Jaka będzie przyszłość polskiego ciepłownictwa? Czy grożą nam duże podwyżki cen? Zakłada się, że jednostki wytwórcze będą zamieniane na źródła mniej emisyjne, w tym wykorzystujące OZE. Impulsem – w założeniu – miały być nie tylko potężne fundusze z krajowej kasy, ale też wdrożenie systemu wsparcia wysokosprawnej kogeneracji. System w teorii miał pozwolić ciepłowniom dobudować moduły elektryczne tak żeby zarabiać na produkcji prądu i dzięki temu utrzymać niższe ceny ciepła. Dzięki temu w energetyce mogłoby przybyć od 2 do 5 GW nowych mocy. To więcej niż planowana przez rząd elektrownia atomowa, której kształty rysują się wciąż niezbyt wyraźnie, a w dodatku kosztować ma 60 mld zł. Na modernizację ciepłowni potrzeba mniej niż 20 proc. tej kwoty.
Podwyżka stawek za ciepło nie jest prosta – musi się na nią zgodzić Urząd Regulacji Energetyki, a czyni to bardzo niechętnie, bo zawsze trwa długa dyskusja z przedsiębiorstwami, co jest „kosztem uzasadnionym”. Ustawa o wsparciu kogeneracji została wprawdzie uchwalona, ale system nie działa, bo czeka na zatwierdzenie przez Komisję Europejską. Dopiero po akceptacji programu przez Brukselę Ministerstwo Energii będzie mogło wydać potrzebne rozporządzenia i ruszą pierwsze aukcje.
Jeśli zabraknie pomysłu na modernizację systemów ciepłowniczych, to grozi im zapaść. Tymczasem to jest ogromny, odziedziczony po PRL atut polskiej energetyki, który mógłby nam pomóc w transformacji. Jeśli wsparcia nie będzie, to ciepłownie zostaną zamknięte a ciepłociągi będą sobie rdzewieć w ziemi. Wówczas jedyną możliwością ogrzania osiedli będą małe silniki gazowe montowane indywidualnie dla każdego bloku mieszkalnego lub kilku bloków, co raczej nie będzie tańsze.
Czytaj także: Czy stracimy część unijnych funduszy na energetykę?