Wzrost udziału „zielonej” energii w Polsce hamuje, zamiast rosnąć, jak planował rząd. Jeżeli niskie tempo rozwoju OZE się utrzyma, Polska nie spełni celów na 2020 rok – wynika z analizy portalu WysokieNapiecie.pl opartej o opublikowane właśnie dane Komisji Europejskiej. Po raz pierwszy od lat rząd nie ma powodów do zadowolenia.
Do tej pory Polska zwiększała udział energii ze źródeł odnawialnych (OZE) szybciej, niż wynikało to z pośrednich celów wyznaczonych w unijnej dyrektywie ws. promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych 2009/28/WE. W 2014 roku udział „zielonej” energii w Polsce wyniósł 11,45%, w stosunku do indykatywnego celu w wysokości 9,5%. To relatywnie lepszy wynik w stosunku np. do Francji i Wielkiej Brytanii, choć inne duże kraje – Niemcy, Hiszpania i Włochy – są już znacznie dalej, niż stawiane przed nimi cele pośrednie.
Teoretycznie powinniśmy być zadowoleni ze swojego rezultatu, bo to dokładnie tyle, ile chciał osiągnąć rząd. W dodatku z szacunków portalu WysokieNapiecie.pl opartych na ostatnich dostępnych danych PSE i ARE wynika, że w 2015 roku udział „zielonej” energii elektrycznej wyniósł ok. 13,6%, a więc był o 0,6 pp. większy, niż planował rząd. Wskaźnik przekroczyliśmy także w sektorze ciepła, które odpowiada za 2/3 „zielonej” energii. Duże zaległości mamy jedynie w transporcie.
Sytuacja wygląda jednak gorzej, gdy spojrzy się na dynamikę zmian. Tempo rozwoju OZE spadło do poziomu, który nie zapewni Polsce osiągnięcia w 2020 roku celu 15,5% założonego przez rząd, ani nawet 15% wymaganych przez dyrektywę. Jeżeli wstępne dane Komisji Europejskiej się potwierdzą, będzie to oznaczało, że w 2014 roku zabrakło nam blisko 0,5%, aby pozostać na ścieżce umożliwiającej realizację celu.
Ekstrapolacja liniowa tempa rozwoju „zielonej” energetyki od 2005 roku pozwoliłaby Polsce osiągnąć 14,9% udział OZE w 2020 roku. Taki sam rezultat daje ekstrapolacja trendu z ostatnich pięciu lat. Jednak gdybyśmy uwzględnili tempo rozwoju z dwóch ostatnich lat, z których mamy dane (2013 i 2014), to w takim tempie do końca dekady osiągnęlibyśmy zaledwie 12,1% udziału.
Sytuację Polski wesprze wyjątkowo szybki rozwój energetyki wiatrowej. Na koniec 2015 roku przekroczyliśmy 5 GW mocy zainstalowanej w tej technologii, wobec 3,5 GW prognozowanych w rządowym Krajowym Planie Działań (KPD) na rzecz OZE (zobacz: W Polsce już 5005 MW w farmach wiatrowych). Z drugiej strony znacznie wolniej rozwijają się elektrownie i elektrociepłownie oparte o biomasę. Mamy ich ok. 1 GW, wobec 1,5 GW przewidzianych na 2015 rok w KDP. Tymczasem każdy gigawat mocy zainstalowanej w instalacjach biomasowych może wytwarzać trzykrotnie więcej energii niż wiatraki.
Statystykę pogorszy także zmniejszona ilość energii ze współspalania biomasy. Już w zeszłym roku elektrownie i elektrociepłownie wyprodukowały w tej technologii o ok. 16% mniej energii rok do roku (dane do listopada), a od 1 stycznia 2016 r. wiele z nich nie współspala już biomasy ze względu na ścięte o połowę wsparcie.
Ważnym czynnikiem ryzyka będzie też powodzenie aukcji OZE, a więc nowego systemu wsparcia odnawialnych źródeł energii, który 1 lipca 2016 roku zastąpi system tzw. zielonych certyfikatów w przypadku każdej większej inwestycji w OZE. Pierwsza aukcja zostanie przeprowadzona pod koniec 2016 roku, ale jej rezultaty poznamy do dwóch lat później. Tyle zwycięzcy inwestorzy będą mieć na budowę. Tymczasem ostatnia z planowanych aukcji ma zostać przeprowadzona w 2018 roku. Czasu na ewentualne korekty w systemie zatem nie będzie.
O nieosiągnięciu do 2020 roku zakładanego celu może przesądzić jednak transport. Chociaż ma relatywnie mały udział w całej „zielonej” energii (obecnie ok. 10%, a do 2020 r. powinien dojść do 14%), to w ostatnich latach odnotowuje trend spadkowy, zamiast prognozowanego wzrostu. W 2014 roku osiągnęliśmy 5,67% energii ze źródeł odnawialnych (gł. biopaliw) w sektorze transportowych, podczas gdy rząd zakładał że będzie to 7,48%. Jeżeli tempo z ostatnich pięciu lat się utrzyma, to do końca 2020 roku udział OZE w transporcie spadnie poniżej 5%, podczas gdy powinien przekroczyć 10%. W dodatku to cel obligatoryjny dla każdego państwa UE, którego nie możemy zastąpić większym udziałem „zielonego” prądu lub ciepła.
Zobacz też: Podsumowanie 2015 roku w OZE w Polsce