Spis treści
W czwartek, 19 lipca, ceny energii elektrycznej zamawianej na przyszły rok dobiły do 224 zł/MWh. Tyle nie płacono za przyszłoroczne kontrakty jeszcze nigdy w historii Towarowej Giełdy Energii. Za dostawy prądu na dwa kolejne lata trzeba zapłacić jeszcze więcej – odpowiednio 230 i 235 zł. To także najwyższe stawki jakie kiedykolwiek trzeba było płacić za energię odpowiednio na 2 i 3 lata do przodu.
Nie lepiej sytuacja wygląda na rynku spot, gdzie energię kontraktuje się na dzień do przodu. W czerwcu średnia cena tych kontraktów dobiła niemal do 234 zł. Takie poziomy zdarzały się kilka lat temu podczas bardzo ostrych zim, ale nigdy wcześniej tak drogo nie było przez dwa miesiące z rzędu, jak miało to miejsce w maju i czerwcu. Wszystko wskazuje na to, że lipiec będzie równie drogi. W czwartek za piątkowe dostawy energii trzeba było płacić średnio 230 zł, a za energię zużywaną w szczycie nawet 260 zł/MWh.
Prąd drożeje w całej Europie
Drogo jest w całej Europie. Na najdroższym europejskim rynku – w Wielkiej Brytanii – prąd z dostawą w piątkowy wieczór kupowano wczoraj za równowartość 390 zł/MWh. We Francji i Niemczech za ponad 250 zł/MWh. Także przyszłoroczne ceny na tych rynkach idą w górę. W Niemczech i Czechach za dostawy energii na przyszły rok trzeba już płacić ponad 190 zł/MWh, a we Francji ponad 210 zł/MWh.
Wzrosty cen dotykają także najtańszej Skandynawii. W Norwegii przyszłoroczne ceny przekroczyły 165 zł/MWh. Jeden z kluczowych powodów to susza i związany z tym niski poziom rezerw wody w hydroleketrowniach. Jak podaje Reuters, w Norwegii „wyparowało” w ten sposób blisko 36 TWh potencjalnej produkcji prądu, w stosunku do normalnej sytuacji hydrologicznej – to trzymiesięczne zużycie energii tego kraju, który jest największym akumulatorem prądu Europy. Obecna susza paradoksalnie jest powodem dla którego… drożej kupimy prąd z dostawą w Polsce za trzy lata.
Ceny energii elektrycznej w kontraktach na kolejne lata co do zasady podążają za bieżącą sytuacją na rynku. Jeżeli więc ceny energii latem rosną z powodu upałów i suszy, to droższej sprzedawana jest także energia z dostawą za dwa i trzy lata, chociaż z obecną sytuacja hydrologiczną nie będzie mieć nic wspólnego. A ponieważ europejski rynek energii elektrycznej jest ze sobą coraz ściślej związany, to susza w Norwegii sprawia, że drożeje prąd w Polsce z dostawą w 2021 roku.
Oprócz suszy, ceny energii w górę ciągną także wzrosty cen paliw. Przez ostatnich 12 miesięcy znacznie podrożała ropa (aż o 47% globalnie) i węgiel (o 14% na polskim rynku). Istotne znaczenie ma także dwukrotny wzrost cen uprawnień do emisji CO2. Do przyszłorocznych rachunków niewielką cegiełkę dołoży zapewne także wzrost cen „zielonych certyfikatów”, wspierających wytwarzanie ekologicznej energii – o półtora raza od lipca 2017 roku.
URE przygląda się możliwości manipulacji
W ciągu roku spotowe ceny prądu na warszawskiej giełdzie wzrosły o połowę, a dostawy na przyszły rok o jedną czwartą. Podobnie sytuacja wygląda na rynku gazu, który podrożał odpowiednio o 45% i 20%. To będzie musiało się przełożyć na przyszłoroczne rachunki gospodarstw domowych i mocno dotknie przemysł energochłonnych. Nic więc dziwnego, że sytuacji przyglądają się m.in. Urząd Regulacji Energetyki i Forum Odbiorców Energii Elektrycznej Gazu. Przedstawiciele obu instytucji sugerowali niedawno w Sejmie, że ich zdaniem wzrosty cen węgla i uprawnień do emisji CO2 nie wyjaśniają w pełni skoków na polskiej giełdzie. Przez URE Maciej Bando zapowiedział, że będzie się uważnie przyglądać handlowi hurtowemu prądem pod kątem potencjalnych manipulacji.
Wzrosną rachunki za prąd i gaz
Jednak już za pięć miesięcy regulator usiądzie z największymi grupami energetycznymi do rozmów o przyszłorocznych taryfach dla niemal 16 mln odbiorców domowych. Wszystko wskazuje na to, że będzie musiał podnieść stawki i mogą to być jedne z większych wzrostów cen w ostatnich latach. Podobnie będzie w przypadku gazu.
Zobacz także:: Spekulanci na giełdzie energii obstawiają blackout w sierpniu?