Turcja dołączyła do grona klientów Gazpromu, którzy w arbitrażu walczą o obniżenie cen dostarczanego im rosyjskiego gazu. Turcy chcą wymusić obiecaną im ponad 10 proc. obniżkę, a nowy etap sporu stawia pod jeszcze większym znakiem zapytania projekt nowego gazociągu przez Morze Czarne.
Turcja jest drugim po Niemczech odbiorcą rosyjskiego gazu. Poprzez gazociąg Blue Stream kraj ten sprowadza z Rosji ponad 30 mld m sześc. gazu rocznie po cenie sporo przekraczającej 400 dol. za 1000 m sześc.
Decyzja o skierowaniu sporu o cenę do arbitrażu zapadła po serii wydarzeń, które gwałtownie pogorszyły stosunki turecko-rosyjskie. Chodzi głównie o zbrojną interwencję Rosji w Syrii i incydenty z przekraczaniem tureckiej granicy przez rosyjskie samoloty wojskowe. Również z tego powodu mocno niejasna pozostaje przyszłość jednego ze sztandarowych projektów Gazpromu czyli nowego gazociągu pod Morzem Czarnym. Negocjacje w sprawie Turkish Stream zamarły latem, a z ostatnich wypowiedzi przedstawicieli tureckiego rządu wynika, że być może jakieś decyzje zapadną po planowanych na 1 listopada wyborach. W tym samym czasie Gazprom znacznie mocniej zaangażował się w projekt Nord Stream II, który na samym początku był również postrzegany jako forma nacisku na Turcję.
Jak pokazują przykłady z przeszłości, skierowanie do arbitrażu sprawy przeciwko Gazpromowi daje duże szanse powodowi na uzyskanie pozytywnego rezultatu. Powiodło się to m.in. w przypadku skargi RWE. W wyniku ugody trzy lata temu udało się to PGNiG, choć polska spółka znów sądzi się z Rosjanami o ceny. A do listy procesujących się z rosyjską firmą dołączył ostatnio fiński Gasum, który żąda nie tylko obniżenia cen, ale i zmian formuł kontraktowych. Żeby było ciekawiej, w tej fińskiej spółce Gazprom posiada 25 proc. udziałów.