Spis treści
Dokładnie chodzi o te umowy przyłączeniowe, dla których 16 lipca 2024 r. upłynął maksymalny termin na wprowadzenie pierwszej energii do sieci. Zgodnie z ustawą o OZE dotyczy on tych inwestorów, którzy korzystali z wydłużenia 48-miesięcznego terminu, który przewiduje Prawo energetyczne (art. 7 ust. 2a). Brak wprowadzenia energii do sieci w ustawowym terminie jest podstawą do wypowiedzenia umowy o przyłączenie.
Możliwość wydłużenia tego terminu wprowadzono nowelizacją w 2019 r., aby wówczas ułatwić inwestorom realizację projektów i udział w aukcjach OZE. Następnie przepisy nowelizowano jeszcze dwukrotnie – w 2020 (pandemia COVID-19) oraz 2022 r. (atak Rosji na Ukrainę), aż osiągnięto wskazany powyżej 16 lipca 2024 r.
O tej dacie operatorom systemów dystrybucyjnych (OSD) w lipcu przypomniał też prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który opublikował komunikat opisujący „kluczowe przepisy dotyczące treści jak i obowiązywania zawartych umów” na przyłączenie instalacji OZE.
Ile mocy OZE uda się zwolnić?
Kolejka do sieci z roku na rok się wydłuża. Dlatego weryfikacja umów przyłączeniowych jest oczekiwana od dawna, gdyż daje ona pewną nadzieję na oczyszczenie kolejki z tych podmiotów, które ze swoich zobowiązań się nie wywiązują.
Wśród nich mogą być też takie, którym nie przeszkadzały w realizacji projektu OZE przeciwności losu. Bardziej od faktycznej realizacji inwestycji mogło im natomiast zależeć na odsprzedaży projektu z mocami przyłączeniowymi. Na rynku sporo się mówi o handlowaniu tym mocno deficytowym towarem.
Dwa lata temu spekulacyjna gorączka osiągnęła apogeum – od kilku uczestników rynku usłyszeliśmy, że właściciele inwestycji z warunkami przyłączenia domagali się miliona zł za megawat przyłączonej mocy. Grzegorz Onichimowski, prezes PSE, mówił z przekąsem o projektach typu: „ja mam grunt, szwagier załatwia warunki przyłączenia i szukamy kupca”. Od tego czasu ceny jednak z balonu uchodzi powietrze i ceny mocno spadły.
Zobacz też: Inwestycje w wiatraki i fotowoltaikę w sieciowym matriksie
Sebastian Kwapuliński, prezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl wskazuje, że według branżowych dyskusji i szacunków weryfikacja umów przez OSD mogłaby skutkować oczyszczeniem kolejki z co najmniej 2-3 GW projektów OZE, które nie rokują realizacji.
– Nie wydaje się to być dużą liczbą, ale wobec deficytu mocy przyłączeniowych trzeba jednak szukać wszelkich możliwości, aby zwiększać moc zainstalowaną źródeł OZE. Tak samo, jak poprzez takie alternatywy jak cable pooling, overcapacity, linie bezpośrednie czy przyłącza na zasadach komercyjnych – zaznacza prezes SEO.
Zobacz więcej: Czy komercyjne przyłącza do sieci uwolnią gigawaty OZE?
– Ta sprawa wymaga uporządkowania, gdyż przy obecnej skali odmów wydania warunków przyłączenia do sieci nieefektywne wykorzystanie mocy przyłączeniowych będzie utrudniać transformację energetyki – wtóruje mu Joanna Bolesta, która w Iberdrola Renewables Polska odpowiada za regulacje.
Z kolei Michał Smyk, który kieruje polskim biznesem norweskiego koncernu Statkraft, podkreśla, że warunki przyłączenia powinny być wydawane tym podmiotom, które mają odpowiednie doświadczenie i potencjał finansowy, aby realizować inwestycje w OZE.
Dystrybutorzy wzywają i analizują
O to, jak przebiega weryfikacja umów, zapytaliśmy biura prasowe największych dystrybutorów energii elektrycznej. Najwięcej konkretów otrzymaliśmy od Taurona Dystrybucji oraz Energi Operator.
Beata Ostrowska, rzecznik tej ostatniej, przekazała nam, że objęci odpowiednimi przepisami inwestorzy OZE zostali wezwani do przekazania informacji.
– Spółka analizuje otrzymane odpowiedzi, w tym również pod kątem oceny zasadności wypowiedzenia umów. W dalszym ciągu oczekuje także na odpowiedź inwestorów, od których takiej odpowiedzi jeszcze nie uzyskała – informuje rzecznik.
Dodaje przy tym, że zidentyfikowana ilość niezrealizowanych umów o przyłączenie wynosi ok. 200 sztuk, a ich łączna moc przyłączeniowa to ok. 570 MW.
– Spółka zakłada, że część umów o przyłączenie, po dokonanej ocenie, może zostać wypowiedziana. Jednak z uwagi na relatywnie niewielką skalę „zablokowanej” przez te umowy mocy przyłączeniowej, nie będzie to miało istotnego wpływu na ogólną wielkość dostępnych mocy przyłączeniowych – tłumaczy Ostrowska.
Od Renaty Szczepaniak, rzeczniczki prasowej Taurona Dystrybucja, również dowiedzieliśmy się, że spółka wezwała wybranych inwestorów OZE do przekazania informacji potwierdzających realizację projektów zgodnie z podpisanymi umowami o przyłączenie.
– Około 100 wytwórców, o łącznej mocy przekraczającej 500 MW, nie zrealizowało obowiązku w wyznaczonym terminie. Obecnie analizujemy otrzymane odpowiedzi oraz związane z nimi dokumentacje. W zależności od stopnia zaawansowania prac projektowych lub budowalnych podejmujemy decyzje o ewentualnym rozwiązaniu umowy – mówi nam Szczepaniak.
– Rozwiązanie umów o przyłączenie skutkować będzie tzw. uwolnieniem mocy w systemie, która w konsekwencji może zostać przyznana klientom, którzy złożyli wnioski i oczekują na wydanie warunków przyłączenia – dodaje.
Biuro prasowe PGE Dystrybucji również potwierdziło nam, że dokonuje weryfikacji umów. Jednocześnie zastrzegło, że więcej szczegółów będzie mogło podać dopiero po zakończeniu analiz spływających informacji. Spółka nie spodziewa się jednak, aby proces ten istotnie zwiększył dostępne moce przyłączeniowe.
– Ze względu na niedotrzymanie terminów po stronie podmiotu przyłączanego, możliwe jest zamknięcie niektórych umów. Dostępna moc przyłączeniowa nie ulegnie jednak znaczącemu wzrostowi, co jest konsekwencją tego, że proces składania wniosków o przyłączenie jest ciągły, a na ewentualne uwolnione z weryfikacji moce już oczekują złożone dotychczas wnioski o warunki przyłączenia – wyjaśnia spółka.
Z kolei w odpowiedzi Mateusza Gościniaka, rzecznika Enei Operator, czytamy, że trwa proces weryfikacji odpowiedzi inwestorów, na podstawie których umowy o przyłączenie będą dalej realizowane lub wypowiadane. Spółka ocenia, że proces ten wpłynie na zwiększenie dostępnych mocy przyłączeniowych, ale ich skala nie jest jeszcze znana.
Oddzielić projekty „rokujące” od projektów „nierokujących”
Nasi rozmówcy z branży OZE do skuteczności działań podjętych przez OSD podchodzą z pewną rezerwą. Michał Smyk podkreśla, że prowadzona weryfikacja na pewno może budzić obawy operatorów pod kątem sporów prawnych, więc wiele będzie zależało od ich determinacji.
– Z drugiej strony obserwujemy wydawanie dużej liczby nowych warunków przyłączenia bez pogłębionej analizy ekonomicznej dla magazynów energii. Trudno oczekiwać, że większość tych projektów kiedykolwiek powstanie. W ten sposób tworzy się kolejny problem – utrudnienie rozwoju magazynów energii, których potrzebujemy coraz bardziej z powodu rosnącej mocy zainstalowanej w OZE – stwierdza przedstawiciel grupy Statkraft.
– Weryfikacja z pewnością będzie bardzo trudna dla operatorów, bo z jednej strony nie mogą już dalej aneksować umów, a z drugiej ich wypowiadanie może skutkować sporami prawnymi i roszczeniami o odszkodowanie ze strony inwestorów. Kluczową kwestią jest to, jakie kryteria oceny przyjmą operatorzy przy ocenie poszczególnych przypadków. Pytanie, czy będzie to możliwe bez ustawowych wytycznych – zastanawia się Joanna Bolesta z Iberdroli.
Sebastian Kwapuliński, prezes Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, odnosząc się do tego wątku zaznacza, że weryfikacja umów jest również jednym z tematów prac zespołu ds. optymalizacji procesu przyłączeniowego OZE, który od września działa przy Polskim Towarzystwie Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej (PTPiREE).
Zdaniem Kwapulińskiego potrzebne jest wypracowanie kryteriów, które pozwolą odróżnić operatorom projekty „rokujące” od projektów „nierokujących”.
– Kryteria te powinny obejmować m.in. identyfikację przyczyn opóźnień w oddaniu pierwszej energii do sieci, a także stan zaawansowania projektu oraz wiarygodności i doświadczenia podmiotu realizującego inwestycję. Taki kodeks dobrych praktyk ułatwiłby operatorom weryfikację umów – przede wszystkim eliminację podmiotów, które ewidentnie pozyskały przyłącze mając na uwadze chęć handlowania umowami o przyłączenie, a nie faktyczną realizację projektu – uważa prezes.
– Są też projekty, które nie były realizowane, albo zostały wstrzymane z przyczyn obiektywnych, chociażby z powodu skutków ustawy odległościowej. Jej efekty mogły sprawić, że projekt wymagał zmiany pozwoleń, czy też innej konfiguracji technicznej turbin. W takich przypadkach w ocenie mogłyby szczególnie pomóc kryteria związane z oceną kondycji finansowej danego podmiotu, a także historii zrealizowanych przez ten podmiot projektów – tłumaczy szef SEO.
Im więcej przepisów, tym więcej wątpliwości
W opinii Kwapulińskiego trzeba z rozwagą podchodzić do zmian ustawowych, które miałyby pomóc w weryfikacji umów przyłączeniowych. Takie zmiany mogą rodzić kolejne wątpliwości prawne dotyczące działania prawa w wstecz.
– Przede wszystkim trzeba stosować obowiązujące przepisy, wspierane postulowanym kodeksem dobrych praktyk – wypracowanym przez sektor OZE oraz operatorów. Indywidualna ocena przypadków przy pomocy takiego kodeksu powinna niwelować ryzyko odszkodowawcze w przypadku projektów, które obiektywnie można uznać za nierokujące. Oczywiście taki indywidualny tryb oceny potrwa dłużej niż arbitralne odsianie przeterminowanych umów – wskazuje prezes.
Dodaje przy tym, że pewna modyfikacja kształtu art. 7 ust. 2a ustawy Prawo energetyczne może będzie potrzebna, ale powinna być ona bardzo ostrożna.
– Powinna ona dotyczyć zniesienia wynikających z jego stosowania ograniczeń po stronie operatorów sieci, dotyczących możliwości wydawania warunków o przyłączenie/zawierania umów o przyłączenie, które określałyby termin dostarczenia pierwszej energii do sieci później miż 48 miesięcy. Jednocześnie ta zmiana nie powinna pozbawiać operatorów aktualnie przysługującego im prawa do wypowiadania nierokujących umów przyłączeniowych w związku z przekroczeniem ustawowego terminu 48 miesięcy – tłumaczy Kwapuliński.
Ponadto – jego zdaniem – potrzebne jest także wprowadzenie zmian legislacyjnych, które będą chronić podmiot przyłączany przed skutkami niedotrzymania umownego terminu przyłączenia instalacji wytwórczej przez operatora, w kontekście zobowiązań wynikających z aukcyjnego systemu wsparcia (mitygacja ryzyka utraty kaucji aukcyjnej, prawa do pokrycia ujemnego salda oraz możliwości uczestnictwa w kolejnych aukcjach).