Spis treści
Padła linia energetyczna na Bałkanach
Wszystko wskazuje na to, że kilkadziesiąt godzin silnych upałów doprowadziło do blackoutu, który dotknął kilka bałkańskich krajów: Albanię, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę oraz część Chorwacji.
Prąd zniknął około piątkowego południa, kiedy temperatura w niektórych miejscach sięgała 40 stopni Celsjusza. Wahnięcie częstotliwości sieci zanotowano w całej strefie kontynentalnej Europy. Po kilku godzinach operatorzy przesyłowi zaczęli stopniowo przywracać dopływ energii.
Przyczyny awarii nie są jeszcze jasne. Z pierwszych deklaracji bałkańskich operatorów wynika, że prawdopodobnie doszło do przeciążenia szeregu linii przesyłowych, ponieważ w związku z bardzo wysoką temperaturą powietrza zanotowano w środku dnia mocny wzrost zużycia energii elektrycznej.
Dwa dni wcześniej co blackoutu doszło też w Ekwadorze. Według informacji miejscowego operatora, blackout zwany w tamtym regionie świata apagon zaczął się od odłączenia fragmentu głównej pierścieniowej linii 230 kV, co spowodowało typowy efekt domina. Przyczyny też nie są jeszcze jasne, wskazuje się m.in. na możliwość awarii w jednej z elektrowni wodnych. Pierwsza od 8 lat tych rozmiarów awaria trwała kilka godzin.
Wszystkie wnioski taryfowe już u regulatora
Wszyscy sprzedawcy energii zobowiązani do przedkładania Prezesowi URE taryf do zatwierdzenia wyrobili się w terminie, nałożonym ustawą o bonie energetycznym. W tydzień po jej wejściu w życie wnioski 6 sprzedawców prądu i jednego gazu trafiły do URE. Regulator nie ma określonego czasu na ich rozpatrzenie, nowe taryfy powinny obowiązywać od 1 lipca.
Obecna taryfa na energię elektryczną dla wszystkich wynosi 739 zł za MWh. Prezes URE jasno dawał do zrozumienia, że oczekuje, iż nowe taryfy będą niższe, w okolicach 600 zł za MWh. Wnioski złożyli Enea, PGE Obrót, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż, Tauron Sprzedaż GZE i E.ON Polska.
Wniosek taryfowy złożyło też PGNiG OD. Nowa taryfa tej spółki będzie ceną maksymalną gazu dla wszystkich odbiorców z prawem do korzystania z cen taryfowanych.
Górnicza Solidarność grozi protestami
Związkowcy z górniczej Solidarności zagrozili w liście do minister klimatu „wszelkimi przewidzianymi prawem działaniami protestacyjnymi” jeśli nie wycofa się z pomysłu zaostrzenia norm jakości węgla dla odbiorców z sektora komunalno-bytowego.
Związkowcy, podobnie jak i ich pracodawcy z branży górniczej przekonują, że wprowadzenie jakichkolwiek wymagań jakościowych dla ich towaru spowoduje, że w praktyce nie będą mogli go sprzedawać. A to oznacza zamykanie kopalń, które przecież mają fedrować do 2049 roku – zgodnie z umową społeczną podpisaną przez poprzedni rząd.
Ministerstwo klimatu zaproponowało ostatnio odłożenie wprowadzenia nowych norm w czasie i złagodzenie paramentów jakościowych. Jak widać bezskutecznie.
Konflikt prawdopodobnie będzie się zaostrzał i pewnie, jak to zwykle bywało, rząd ustąpi i jeszcze bardziej złagodzi normy jakości węgla. Coś zrobić jednak musi, bo eliminacja najgorszego węglowego „syfu” jest jednym z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy.
Pierwsze sankcje na rosyjskie LNG
Unia Europejska w 14. pakiecie sankcji wobec Rosji po raz pierwszy uwzględniła rosyjskie LNG. Co prawda nie chodzi o import tego paliwa, tylko o jego przeładunek w europejskich terminalach, co będzie zakazane. Rosyjski Novatek korzystał z przeładunku w terminalach Francji, Belgii, Niderlandów i Hiszpanii, by wysyłać skroplony gaz dalej, do Turcji, Indii i na Daleki Wschód.
W rezultacie rosyjski LNG dla państw globalnego Południa będzie droższy, a dla UE tańszy, co państwa te potraktują jako kolejny przejaw egoizmu Zachodu.
Przypomnijmy, że kiedy ceny gazu w UE biły rekordy, ale surowca nie brakowało, to w Pakistanie, Bangladeszu i Sri Lance gazu nie było w ogóle i kraje te nawiedzały blackouty.
Co ciekawe, Rosja właśnie wyprzedziła USA jeśli chodzi o dostawy gazu do Unii. Ma to jednak chwilowy charakter. Amerykanie ślą teraz więcej gazu do Azji, bo popyt i ceny w Europie są niskie. Natomiast Rosjanie zaczną wysyłać więcej gazu do Azji, jak tylko żeglowna stanie się trasa przez Ocean Arktyczny.
Szwedzi nie chcą kabla z Niemiec
Szwedzki rząd ostatecznie odrzucił projekt budowy kablowego połączenia z Niemcami. Liczący 300 km interkonektor Hansa PowerBridge o mocy 700 MW, wspólne przedsięwzięcie Svenska Kraftnät i niemieckiego operatora 50Hertz miał kosztować 600 milionów euro. Jako powód decyzji Szwedzi podali „nieefektywność” niemieckiego rynku energii elektrycznej, w połączeniu z obawami, że połączenie przełoży się na podwyżkę cen w południowej Szwecji, gdzie już dziś notuje się deficyty energii. To druga kablowa czarna polewka dla Niemiec. Wcześniej z projektu kabla NorGer zrezygnowali Norwegowie.