Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Krótkie spięcie
  4. >
  5. Skarbiec TFI: Cena ropy Brent powinna pozostać w przedziale 90-100 USD/ bbl w br.

Skarbiec TFI: Cena ropy Brent powinna pozostać w przedziale 90-100 USD/ bbl w br.

Obecny układ czynników gospodarczych i geopolitycznych sprawia, że cena baryłki ropy Brent powinna utrzymać się w przedziale 90-100 USD do końca tego roku, z ewentualnymi tymczasowymi wzrostami nieco powyżej 100 USD latem, ocenia w rozmowie z ISBnews zarządzający funduszami Skarbiec Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych (TFI) Adam Czorniej.

"Obecne duże zainteresowanie rynkami surowcowymi inwestorów finansowych, instytucjonalnych wynika po części z oczekiwań na obniżki stóp procentowych. Przy braku recesji w globalnej gospodarce, a odbudowującym się popycie i rosnących prognozach globalnego PKB to będzie idealny scenariusz dla kontynuacji wzrostu w dłuższym terminie. To wszystko wskazuje, że perspektywy na spadek cen ropy są po prostu małe. Ale z drugiej strony, pewnie przedział 90-100 USD za baryłkę ropy Brent jest możliwy do utrzymania do końca roku. Ruch w górę jest raczej mało prawdopodobny trwale, a niżej przy tej strukturze popytu i podaży, ceny też dużo nie powinny spaść" – powiedział Czorniej w rozmowie z ISBnews.

"Dodatkowy popyt w okresie letnim (driving season) wynikający ze wzmożonego ruchu podróżnych tez oczywiście nie pozostaje bez wpływu – więc biorąc pod uwagę to oraz czynniki geopolityczne, być może w okolicach połowy roku zobaczymy cenę na chwilę w okolicach stu kilku USD, ale nie zakładam, żeby to był trwały poziom, który miałby się możliwość utrzymać na dłuższy czas" – dodał.

Zwrócił uwagę, że na rynku ropy aktywni są nie tylko gracze branżowi, ale także inwestorzy finansowi, których całkowity popyt na ropę i paliwa od początku tego roku wyniosły – w ekwiwalencie – 400 mln baryłek ropy.

"To tłumaczy część zwyżek: bardzo silny pobyt, który płynie ze strony rynków finansowego czy też repozycjonowania inwestorów spekulacyjnych. Ponadto sama ropa w tej chwili jest po dosyć mocnym wzroście – od początku roku wzrosła o wysokie kilkanaście procent, obecnie jest po ok. 90 USD za baryłkę Brant" – wskazał zarządzający.

Jeśli chodzi o czynniki, które napędzały wzrost, to – w jego ocenie – w pierwszej kolejności to są czynniki geopolityczne.

"Tutaj jest, oczywiście, kwestia konfliktu Hamas-Izrael, ale jest też trochę zaskakujący obecnie czynnik, czyli wojna na Ukrainie, bo po dwóch latach walk zdecydowano się podjąć bardziej agresywne działania – nastąpił szereg tych ataków na infrastrukturę energetyczną w Rosji. Miało miejsce już w sumie już blisko 10. I z tego tytułu w Rosji mocy produkcyjne spadły – Reuters podał, że o 15%, co przekłada się na więcej niż 1 mln baryłek ropy dziennie, która po prostu nie płynie. Ona i tak nie płynęła do Europy, ale zasilała Azję" – powiedział Czorniej.

Odbudowa infrastruktury w Rosji może potrwać około 2 miesięcy, więc jest to niespodziewany czynnik, który istotnie wpłynie w krótkim terminie na poziom podaży, a zatem także na ceny, dodał.

Dalsze ryzyka wiążą się z niepewną sytuacją w basenie Morza Czerwonego, gdzie obecnie możliwa jest eskalacja napięć po ataku Izraela na konsulat irański w Syrii. Jak wskazał zarządzający, do 9 kwietnia trwał Ramadan, w związku z tym Iran nie podejmował żadnych działań, ale na dniach to się może zmienić – pojawiły się już komentarze, że Iran jest gotów na działania odwetowe.

"Eskalacja konfliktu na Iran jest mało prawdopodobnym, jednak możliwym czynnikiem ryzyka dalszego wzrostu ceny ropy nawet o kilkanaście procent. Są rzeczy, które trudno przewidzieć, a ich ryzyko jest w tej chwili wyższe niż kilka miesięcy temu. Stąd wydaje mi się, że część inwestorów te scenariusze próbuje wyceniać" – wskazał Czorniej.

Ponadto prognozy wszystkich głównych podmiotów które badają rynek, wskazują, że ten rok będzie kolejnym rekordowym, jeśli chodzi o konsumpcję ropy, podkreślił także.

"Z uwagi na utrzymujące się od II połowie zeszłego roku cięcia wydobycia wprowadzone przez OPEC, przekraczające 2 mln baryłek dziennie, rynek stał się mniej elastyczny. Po prostu na rynku jest mniej ropy. Ruch cenowy dzieje w okolicznościach odbudowującego się popytu. Ten rok ma być kolejnym rekordowym, przekraczając 103 mln baryłek dziennie. Międzynarodowa Agencja Energii, OPEC czy amerykańska Energy Information Agency (EIA) – wszyscy jednogłośnie przewidują, że ten rok będzie rokiem deficytów ropy" – wskazał zarządzający.

"Wcześniej OPEC ogłosił, że cięcia utrzymają się do czerwca. Stąd właśnie pytanie, jakie Organizacja podejmie kolejne kroki. Prawdopodobny scenariusz jest taki, że przy wyższych cenach – takich, które są w tej chwili, tj. między 90 a 100 USD za baryłkę ropy Brent – OPEC prawdopodobnie będzie chciał wrócić z większym wydobyciem. OPEC może się obawiać utraty rynku, gdy inne podmioty będą wchodziły na jego miejsce – te, które będą jeszcze miały mniejsze możliwości wytwórcze. Zakładam, że do końca czerwca będą utrzymywali ten stan rzeczy. Ale rynek raczej oczekuje, że nie będą skłonni przedłużać tych cięć – bo jasno sygnalizowali, że potrzebują wyższych cen. Ona jest na wyższych poziomach i w zasadzie te poziomy powinny już ich satysfakcjonować, więc z tego tytułu mogą chętnie na rynek powrócić" – wyjaśnił.

Kolejny czynnik istotny dla rynku to odbudowujący się szybciej niż oczekiwano popyt w Chinach, który wpływa na globalne trendy, wskazał także.

Natomiast nie jest prawdopodobny – jego zdaniem – powrót czynnika podażowego ze strony Stanów Zjednoczonych. USA zwiększyło w ub.r. wydobycie o 1,5 mln baryłek dziennie, ale obecnie – według oczekiwań rynkowych – Amerykanie nie będą już mogli nadążyć za popytem i znowu zwiększyć wydobycie lokalne.

"Trzeba też pamiętać, że jest rok wyborczy, a zawsze intencją urzędującego prezydenta, który ubywa się o reelekcję jest sprawianie prezentu kierowcom i doprowadzanie ceny paliw na stacjach do niższych poziomów. No na razie ten scenariusz właśnie przestał się w Stanach realizować. Wiedząc, że Amerykanie usilnie mogą w drugiej części roku walczyć o niższe ceny paliw, za kilka miesięcy, po stronie podażowej pojawia się potencjalnie możliwość ponownego rozwiązania części tych rezerw strategicznych" – wskazał jednak Czorniej.

Skarbiec Holding jest grupą, której przedmiotem działalności jest zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (fundusze inwestycyjne otwarte, specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte, fundusze inwestycyjne zamknięte) oraz usługi zarządzania portfelami instrumentów finansowych na zlecenie. Skarbiec Holding S.A. jest jedynym akcjonariuszem Skarbiec TFI S.A., które powstało w 1997 roku jako piąte towarzystwo funduszy inwestycyjnych w Polsce i jest jednym z największych towarzystw niezależnych od jakiejkolwiek grupy bankowo-finansowej w Polsce.

(ISBnews)