Agnieszka Spirydowicz w rozmowie z TV Bogatynia
Jesteśmy w Bogatyni, miejscu na zachodnich krańcach polski, położonego na trójstyku granic z Czechami i Niemcami. Miejscu, które od ponad pół wieku silnie kojarzy się z energetyką konwencjonalną, głównie poprzez kombinat Turów. Dziś region staje w obliczu transformacji, której po październikowych wyborach nikt już nie będzie blokował. O nowych szansach i planach przygotowanych m.in. dla Bogatyni przez Klaster Zgorzelecki w regionalnej telewizji opowiadała prezes Agnieszka Spirydowicz. Lokalna społeczność duże nadzieje wiąże z zielonymi inwestycjami, których sporo jest w tej części Dolnego Śląska.
– To niezwykle istotne, nie tylko dla mieszkańców, ale także dla przedsiębiorstw, które oferując swoje produkty na rynkach nie akceptują zbyt dużej emisyjności produktu końcowego. – komentuje Agnieszka Spirydowicz, Prezes Zgorzeleckiego Klastra Rozwoju OZE i Efektywności Energetycznej.
Pierwsze zmiany, w postaci ustaw umożliwiających obniżenie cen energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, zostały już wprowadzone przez poprzednią ekipę rządzącą. Zgorzelecki Klaster Energii rozpoczął już prace nad wypracowaniem modelu bilansowania energii pomiędzy społecznościami energetycznymi. Jego głównym założeniem jest takie zarządzanie energią, aby była ona całkowicie zużywana przez lokalne podmioty. Będzie to wymagało m.in. rozbudowy samych źródeł, infrastruktury sieciowej, jak i magazynów energii.
Najlepszym rozwiązaniem jest zużycie energii, bezpośrednio w pobliżu jej źródła. Nie występują wówczas straty na przesyle. Przykładowo, energię wyprodukowaną ze źródeł zlokalizowanych w pobliżu Bogatyni, najłatwiej będzie przesłać do budynków położonych najbliżej.
Zgodnie z modelami, które będziemy wdrażać, przesył energii chcielibyśmy rozpocząć od budynków użyteczności publicznej – szkół i budynków gminnych, w następnej kolejności będą to przedsiębiorstwa, a na końcu mieszkańcy, którzy są bardzo rozproszonymi odbiorcami. Jeżeli chodzi o mieszkańców, to zgodnie z idealnym modelem, najlepszym rozwiązaniem byłoby wyjście od najmniejszych źródeł. Dlatego, jako Zklaster, zachęcamy do korzystania z takich programów, jak „Czyste Powietrze” czy Ciepłe Mieszkanie”, montowania pomp ciepła, paneli fotowoltaicznych czy magazyny energii. Takim magazynem może być np. bojler. Mieszkańcy, jako pierwsi powinni sami zapewnić sobie dostęp do taniej energii, a dopiero później zastanawiać się czy wejść w struktury klastra, co początkowo może być skomplikowane jeśli chodzi o rozliczenia. Mieszkańcy powinni też pamiętać o tym, że najtańsza energia, to energia zaoszczędzona. – wyjaśnia Agnieszka Spirydowicz.
Zklaster dysponuje obecnie źródłami o mocy około 100 MW, większość z nich jest zlokalizowanych na terenie gminy Bogatynia, gdzie działa również główny punkt odbioru energii. Aktualnie Zgorzelecki Klaster Energii stara się pozyskać dofinansowanie z KPO (Krajowy Plan Odbudowy) i rozpocząć na terenie gminy Bogatynia inwestycje związane z nowymi modelami bilansowania energii, które m.in. mogą zawierać wodór i inne systemy magazynowania energii. Zklaster rozpoczął już projekt wodorowy i bieżącym roku zamierza go dalej rozwijać, aby doprowadzić do tego, że będzie on nisko albo zeroemisyjny. To z kolei powinno przełożyć się na wzrost dynamiki gospodarki regionalnej.
– Najlepszym sposobem na zużycie wodoru jest spalanie go w piecu hutniczym. Wymaga to jednak dostosowania procesu produkcyjnego do niskoemisyjności z wodoru. Zklaster posiada też reformer parowy, który znajduje się w hucie szkła „Łużyce” w Pieńsku. W I kwartale 2024 r. planujemy przeprowadzić rozruch urządzenia, które wg parametrów technicznych może wyprodukować 9 kg wodoru w ciągu godziny. Oczywiście wodór można przerobić na biometan, zwłaszcza że w Europie mamy na to rynek zbytu albo nauczyć się magazynować, a następnie przerobić na prąd elektryczny. Warto pamiętać, że jest też wykorzystywany w elektrowni. To pierwiastek o ogromnym potencjale, niezastąpiony m.in. w hutnictwie. – uważa Agnieszka Spirydowicz.
Przedstawicielki ZKlastra, Agnieszka Spirydowicz i Joanna Tokarczuk, są też członkiniami Grupy roboczej ds. dekarbonizacji systemów ciepłowniczych, działającej w strukturach UE. Ostatnie spotkanie grupy, zaplanowane na pierwszy kwartał 2024 r, odbędzie się w regionie zgorzeleckim. Będzie to okazja do zaprezentowania na forum europejskim problemów z jakimi w zakresie ciepłownictwa borykają się regiony węglowe w naszej strefie klimatycznej oraz poszukiwania optymalnych rozwiązań. Mogą to być np. sieci średniotemperaturowe, czy źródła przejściowe, w przypadku których temperatura jest podbijana przez pompy ciepła. Te rozwiązania są dedykowane dla mieszkańców (za pośrednictwem dystrybutora ciepła).
– Sam magazyn ciepła nie zadziała, musimy mieć ciepło odpadowe, do jego pozyskania możemy wykorzystać wodór. I taki model chcielibyśmy w naszym regionie wdrożyć. Jeżeli będziemy pionierami w tym obszarze, to nie tylko skorzystamy z dotacji, ale będziemy mogli dalej multiplikować ten model i pozyskać inwestorów. – mówi Agnieszka Spirydowicz.
W ubiegłym roku 25% produkowanego w Polsce prądu pochodziło z OZE.
– Niestety mamy brak elastyczności źródeł energii. Było to widać w 2023 roku, kiedy operatorzy prosili o wyłączenie wiatraków, wyłączona została także fotowoltaika. Nie wiemy, czy za dużo było energii z OZE, czy może „czarnej” energii, która była równolegle wtłaczana do sieci. Pierwszeństwo ma oczywiście energia ze źródeł odnawialnych, ale jeżeli nie mamy elastyczności w energetyce konwencjonalnej, to wyłączane są OZE. Kończy się to tym, że systemowo – czyli my wszyscy – musimy zapłacić karę za energię, która nie weszła do sieci w momencie, kiedy inwestor odłączył swoje źródła. To pokazuje, że nie mamy za dużo wiatraków czy paneli, ale brakuje nam magazynów energii i mamy problem ze zmniejszaniem produkcji na blokach węglowych. Z pewnością stare bloki, które nie spełniają norm będą wyłączane, dotyczy to m.in. Bełchatowa i Dolnego Śląska. To również czas, kiedy obecny rząd powinien ruszyć z nowymi regulacjami. Pierwszy krok, wymuszony przez dyrektywy RED2 i RED 3, został już wykonany przez poprzednią ekipę. Mimo że dyrektywa RED2 nie została w Polsce wdrożona do chwili obecnej. – dodaje Spirydowicz
Finansowanie procesów transformacyjnych nie powinno nastręczać problemów. Na rynku są polscy inwestorzy, którzy aby rozpocząć realizację inwestycji potrzebują jedynie przygotowanego gruntu z doprowadzonymi mediami oraz zmapowanej ilości osób, które mogłyby podjąć nową pracę.
– Są środki, żeby to przygotować. Jako klaster wspomagamy różne instytucje, które wykonują analizę regionu, układają wszystko pod przyszłą inwestycję. Następnie we współpracy z nami opracowują dokumentacje pod kolejny nabór, aby w następnym etapie ubiegać się o fundusze. Jest to proces długotrwały. Sama aplikacja o projekt przedinwestycyjny może trwać do 18 miesięcy, kolejne 1,5 roku może zająć sam proces przedinwestycyjny, tym samym przepadają środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jako Polska przegramy, bo jesteśmy nieprzygotowani, a niewykorzystane środki ze wszystkich regionów trafią do przysłowiowego „jednego worka” i owszem, jako kraj będziemy mogli o nie aplikować, ale będziemy musieli ponownie konkurować z Niemcami, Hiszpanami i pozostałymi regionami objętymi FST. – podsumowuje prezes ZKlastra.