Trzy miesiące to typowy czas fazy rozruchu terminala importowego LNG. Jeśli – zgodnie z ostatnimi deklaracjami ministra skarbu – budowa gazoportu w Świnoujściu miałaby się skończyć jeszcze we wrześniu, to teoretycznie terminal powinien normalnie działać od początku 2016 r.
Faktem jest, że budowa – z czysto technicznego punktu widzenia – dobiega końca. Minister Andrzej Czerwiński, tuż po objęciu w czerwcu funkcji deklarował, że powinna się ukończyć we wrześniu lub październiku. Rynek LNG podchwycił jego słowa z lipca o tym, że terminal powinien osiągnąć zdolność do normalnego funkcjonowania dopiero w drugim kwartale 2016 r. W ostatnim wywiadzie z sierpnia minister mówi już o skończeniu budowy przed końcem września i o pierwszym statku z gazem jeszcze w 2015 r. Pobieżny rachunek, poparty przykładami ze świata wskazuje, że jest to możliwe. A jest oczywiste, że rząd chce skończyć budowę przed wyborami 25 października.
Terminal LNG, jak każda skomplikowana instalacja wymaga dość złożonej procedury rozruchu. W skrócie, najpierw ze zbiorników i rurociągów, którymi w przyszłości popłynie LNG trzeba usunąć powietrze. Ryzyko, że metan z atmosferycznym tlenem stworzy akurat mieszaninę wybuchową jest stosunkowo niewielkie, ale nie należy go zaniedbywać. Do usunięcia tlenu zazwyczaj używa się gazu obojętnego – azotu. Potem całą instalację należy dokładnie osuszyć – usunąć wodę, wilgoć i parę wodną, bo w temperaturze skroplonego gazu zamarzną i mogą np. zablokować jakiś zawór.
W końcu, gdy rurociągi i zbiorniki są już suche i nie zawierają tlenu, na horyzoncie powinien pojawić się pierwszy gazowiec z LNG. Nie będzie to jednak pierwszy transport o charakterze komercyjnym, ale gaz „techniczny” potrzebny do schłodzenia instalacji. Skroplony metan ma temperaturę poniżej minus 160 stopni Celsjusza i podobną temperaturę już od początku powinny mieć materiały, które będą miały z LNG kontakt. Typowo schładzanie polega na wpuszczaniu z gazowca do terminalu coraz to większych ilości zimnego metanu, który w zbiornikach statku miał bezpośredni kontakt z LNG. Kiedy wszystko jest już odpowiednio zimne, można pompować sam skroplony gaz, tak aby wypełnił całą instalacje w stopniu umożliwiającym jej funkcjonowanie.
Pozostaje kwestia, ile trwa taki rozruch trwa i jak się ma do zakończenia budowy? Polski terminal specjalnie niczym się nie wyróżnia na tle licznych instalacji tego typu na świecie, można więc założyć, że i czas potrzebny na jego uruchomienie będzie podobny.
Czas zatem na garść przykładów. W przypadku holenderskiego terminala Gate faza rozruchu zaczęła się 3 czerwca 2011 r. Statek z pierwszym ładunkiem LNG o przeznaczeniu komercyjnym zacumował w Gate 1 września. W tym czasie terminal przyjął jeszcze gazowce z LNG, który posłużył do schłodzenia instalacji i napełnienia krytycznych elementów. Pomiędzy zakończeniem budowy a pełną operacyjnością minęły trzy miesiące.
31 marca 2008 r. formalnie zakończono budowę terminala importowego Sabine Pass w USA. Nie należy zapominać, że działo się to w czasach gdy Sabine Pass miał sprowadzać gaz, a nie go eksportować, co niedługo zacznie robić. 1 kwietnia zaczęła się faza rozruchu i po trzech miesiącach – 30 czerwca – pierwsze linie odbiorcze były gotowe do eksploatacji, schłodzone i napełnione LNG z pierwszych technicznych transportów. Cały terminal był gotowy dopiero 4 miesiące później, ale to wyjątkowo duży obiekt, mogący wtedy sprowadzać 15 mld m sześc. gazu rocznie – trzy razy więcej niż gazoport w Świnoujściu. Dlatego poszczególne linie regazyfikacyjne i zbiorniki wchodziły do eksploatacji po kolei.
Równe trzy miesiące zajęło uruchomienie terminala Hibiki w Japonii, podobny okres był potrzebny do uzyskania pełnej zdolności do działania terminala importowego Cameron LNG w USA.
A ile czasu mija między pierwszym technicznym transportem LNG a uruchomieniem terminala? Na przykład do gazoportu w Singapurze gazowiec z technicznym LNG przybył 27 marca 2013 r., pierwszy komercyjny transport, inaugurujący działalność dopłynął 7 maja – sześć tygodni później. Rzut oka na harmonogramy uruchamiania innych terminali potwierdza, że moment przybycia pierwszego gazowca, ale z gazem „technicznym” następuje mniej więcej w środku trzymiesięcznego okresu rozruchu.
Opierając się na ostatnich deklaracjach ministra Czerwińskiego można skonstruować pewien scenariusz. Zakładając, że budowa skończy się jeszcze we wrześniu, to pierwszy gazowiec, z technicznym LNG pojawiłby się w Świnoujściu w połowie listopada, a teoretycznie od początku 2016 r. terminal byłby gotowy do przyjmowania regularnych transportów gazu. Co więcej, realia techniczne pozwalają jeszcze na ponad miesięczny „poślizg”. Aby pierwszy transport LNG mógł pojawić się w Świnoujściu jeszcze w tym roku, wystarczy, aby budowa skończyła się przed wyborami pod koniec października. Co prawda, będzie to gaz „techniczny”, ale zawinięcie pierwszego gazowca tak czy inaczej będzie dużym wydarzeniem.