Spis treści
Ustawa odległościowa
Sejm 7 marca po raz drugi pochyli się nad zmianą ustawy odległościowej i kolejnymi zmianami, jakie wprowadził do niej Senat. Senatorowie nie tylko przywrócili 500 metrów jako minimalną odległość wiatraka od budynków – po spełnieniu szeregu warunków, ale przyjęli też poprawkę, na mocy której za zgoda gminy i po konsultacjach społecznych można tę odległość jeszcze bardziej zmniejszyć.
Obie poprawki przeszły jedynie głosami opozycji, kontrolującej Senat. To raczej przesądza ich los w Sejmie, gdzie rządzący dotychczas mobilizowali bez problemów większość, konieczną do odrzucenia poprawek Senatu. Prawdopodobnie ustawa trafi do prezydenta w formie, w jakiej przyjął ją Sejm, a zatem z minimalną odległością 700 m, wrzuconą w formie odręcznej poprawki przez szefa komisji energii Marka Suskiego.
Przeciwko takiej treści protesty branży wiatrowej wsparł biznes, alarmując, że brak odpowiedniej ilości zielonej energii w dzisiejszych czasach to hamulec dalszego rozwoju. List otwarty do władz w tej sprawie wystosowały IKEA, Amazon, Google, Mercedes-Benz. Biznes ma dobry argument na poparcie apelu, bo cena uprawień do emisji CO2 właśnie przebiła po raz pierwszy w historii 100 euro za tonę.
Czytaj także: Wiatrak pod domem? Zapłacisz o połowę mniej za prąd
Polski atom: kroczek do przodu i pytania bez odpowiedzi
Rządowy projekt jądrowy (PPEJ) zrobił mały kroczek do przodu. Państwowa spółka PEJ podpisała z Westinghouse pierwszą umowę na prace przedprojektowe pierwszej elektrowni jądrowej, która ma stanąć na Pomorzu. Jak ustaliliśmy, umowa jest warta ok. 100 mln zł, a pierwsza umowa na właściwe prace projektowe powinna zostać zawarta w połowie roku.
Pozostaje jednak pytanie, o jakie prace przedprojektowe chodzi, bo przeprowadzenie części takich prac miało być częścią powstałego za pieniądze z amerykańskiego grantu raportu FEED, na podstawie którego rząd dokonał wyboru technologii. Co ciekawe, samo Westinghouse w połowie 2021 roku ogłosiło rozpoczęcie „ prac inżynieryjnych i projektowych”.
Bez odpowiedzi dalej pozostają pytania o model finansowy, o wykonawcę, którego wybór ministerstwo klimatu chce uzgodnić z KE, czy nawet o formułę, w jakiej miałaby być prowadzona budowa, bo i tu niewiele wiadomo. Ale wszyscy zachowują urzędowy optymizm co do roku 2026 jako początku budowy i 2033 – oddania pierwszego reaktora.
Aby zejść na ziemię przypomnimy wieści tylko z ostatniego tygodnia. Otóż na budowie elektrowni Vogtle w USA (2 bloki z AP1000 Westinghouse) mamy tuż przed finałem kolejne opóźnienie o parę tygodni i wzrost kosztów o 200 milionów dolarów. Przez co koszt całej imprezy, opóźnionej o kilka lat, jest już w okolicy 30 miliardów dolarów.
U Francuzów, którzy ciągle zabiegają o budowę w Polsce nie jest lepiej. Budowana od ponad 18 lat Olkiluoto 3 po raz kolejny się opóźnia, a sztandarowa inwestycja EDF – elektrownia Hinkley Point C także zalicza poślizg. Francuski koncern ostrzegł, że koszty mogą wzrosnąć do 26 miliardów funtów (w 2016 roku przy podpisaniu kontraktu miało to być 18 mld), a planowana data uruchomienia – czerwiec 2027 może się odsunąć o 15 miesięcy.
Czytaj także: Trzęsienie ziemi w Turcji. Ankara gra w atomowego pokera?
Freeport LNG wraca do gry
Drugi co do wielkości terminal eksportowy LNG w USA – Freeport – wraca po 8 miesiącach do życia. Uszkodzona przez pożar w maju zeszłego roku instalacja dostała zezwolenie amerykańskiego regulatora na częściowe wznowienie komercyjnych operacji. Regulator zezwolił na uruchomienie m.in. dwóch z trzech linii skraplających. Według właściciela terminala, w ciągu kilku tygodni instalacja osiągnie zdolności skraplania na poziomie 5,5 mln m sześc. gazu dziennie. Pełna moc Freeport ma osiągnąć mniej więcej w maju.
Pożar i unieruchomienie terminala w środku gazowego kryzysu z zeszłego roku był jednym z czynników, które w sierpniu wywindowały europejskie ceny gazu do ponad 300 euro za MWh. Tymczasem dziś ceny w Europie są na poziomie 50 euro za MWh, czyli na takim, jak pod koniec 2021 roku.
Gazprom ma na głowie kolejny arbitraż
Największy francuski klient Gazpromu – Engie postanowiło pozwać do arbitrażu rosyjski koncern za niewywiązanie się z zakontraktowanych dostaw. Wartości pozwu nie ujawniono, ale szacuje się ją na ok. 1,3 mld euro. Engie ma z Gazpromem długoterminowy kontrakt na dostawy ok. 2 mld m sześc. rocznie. Wcześniej do arbitrażu podały Gazprom firmy niemieckie – RWE i największy odbiorca rosyjskiego gazu Uniper, który zażądał 12,5 mld euro. W sumie roszczenia wobec Gazpromu z tytułu niedostarczonego gazu to co najmniej 15 mld euro.