Spis treści
We wtorek (7 lutego) Sejm powrócił do prac nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw. W pierwszym czytaniu doszło do kluczowej zmiany w projektowanych przepisach – podniesienia z 500 na 700 m minimalnej odległości wiatraka od zabudowań mieszkalnych
Bariera 700 metrów dla elektrowni wiatrowych
Podczas drugiego czytania połączone Komisje do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej odrzuciły wszystkie poprawki, które zakładały powrót do 500 m, złożone przez Koalicję Obywatelską, PSL oraz Lewicę. Akceptacji nie zyskała też propozycja Solidarnej Polski, aby minimalną odległość ustalić na 1000 m.
Z kolei Polska 2050 nie zyskała poparcia dla pomysłu, według którego odległość byłaby uzależniona od poziomu hałasu, emitowanego przez elektrownię, który dociera do zabudowań.
Ponadto KO wnioskowała o całkowite wykreślenie zasady 10H z projektu, a Konfederacja żeby przy niej pozostać jako obowiązującej. Natomiast Partia Zieloni proponowała zakaz budowy wiatraków w odległości 500 metrów od otulin parków narodowych oraz obszarów Natura 2000.
Ponadto komisje odrzuciły też m.in. poprawkę KO, która zakładała, aby mieszkańcy gminy mogli korzystać z 10 proc. energii z farmy wiatrowej w formule prosumenta wirtualnego nie przez 15 lat, ale przez cały okres jej eksploatacji.
Pomysł referendum jeszcze wróci?
Pojawiły się również dwie poprawki dotyczące referendum. Ta Konfederacji zakładała obowiązek przeprowadzenia referendum lokalnego przed podjęciem decyzji o lokalizacji elektrowni. PSL zaproponował natomiast, aby w referendum dać mieszkańcom możliwość zgody na budowę wiatraków w odległości mniejszej niż 700 m.
Tylko w przypadku tej poprawki – mimo negatywnego stanowiska Ministerstwa Klimatu i Środowiska – pojawiło się stwierdzenie ze strony minister Anny Moskwy, że choć jej „intencja jest słuszna”, to jednak budzi ona wątpliwości legislacyjne.
Z kolei prowadzący obrady poseł Marek Suski (PiS), autor poprawki zmieniającej dystans z 500 na 700 m, stwierdził, że intencją ustawy jest uwzględnienie interesów wszystkich mieszkańców, a nie większości.
Dodał, że poprawka jest odrzucana z „z lekkim bólem”, ale jeśli podczas prac w Senacie powstanie w tym temacie dobra poprawka, to zawsze będzie jeszcze mógł się nad nią pochylić Sejm podczas rozpatrywania senackich propozycji.
Przy czym warto zaznaczyć, że pomysł referendów nie spotyka się z pozytywną oceną środowisk związanych z energetyką wiatrową (m.in. PSEW), gdyż mogą się one przyczynić do dalszego opóźniania inwestycji. Ponadto referendów lokalnych nie wymaga się od innego rodzaju przedsięwzięć, co byłoby dyskryminujące względem wiatraków.
Wiatraki idą do Senatu
Jedyną poprawkę, którą przegłosowano, była ta, którą złożyło PiS i ma ona charakter redakcyjny. Dotyczy zamiany 500 na 700 m w paru innych miejscach projektu, aby jego brzmienie nie budziło wątpliwości interpretacyjnych.
Ustawa będzie zapewne uchwalona w środę. Potem projektem nowelizacji zajmie się Senat. Liberalizacja zasad dotyczących lokowania lądowych elektrowni wiatrowych stanowi jeden z kamieni milowych związanych z wypłatą środków unijnych z Krajowego Planu Odbudowy. Procedowanie projektu trwa już blisko dwa lata.
Zobacz też: Koalicja liczy metry, a wykonawcy wiatraków dziurę w inwestycjach