Podczas prac nad poprawkami do projektu liberalizacji ustawy odległościowej, posłowie Marek Suski i Jan Warzecha złożyli poprawkę, zgodnie z którą minimalna odległość farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych została zwiększona z 500 do jedynie 700 metrów. Czyli o 300 metrów mniej, niż spodziewali się eksperci i komentatorzy rynku energetycznego.
– Odejście od zasady 500 m oznacza istotne zmniejszenie możliwości inwestycyjnych w nowe źródła wiatrowe – każdy metr zwiększenia tej odległości to nieproporcjonalnie większe ograniczenie potencjalnych lokalizacji – to oznacza brak możliwości budowy silnego polskiego przemysłu, nowych, innowacyjnych miejsc pracy, a także oznacza dalsze uzależnienie polskiej energetyki od importu paliw – twierdzi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Obowiązująca od 2016 roku ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, wprowadziła jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie zasad odległościowych – tzw. zasadę 10H (dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej jako minimalną odległość nowej inwestycji od istniejących zabudowań mieszkalnych i form ochrony przyrody). Ustawa w znaczącym stopniu ograniczyła możliwość lokowania nowych elektrowni wiatrowych.
– Kryzys energetyczny, spotęgowany wojną za naszą wschodnią granicą, uwypuklił szkodliwość regulacji z 2016 roku. Przez 7 lat zmarnowany został potencjał, który z całą pewnością, mógł pozwolić utrzymać dziś niskie ceny energii w Polsce. Z analiz Krajowej Izby Klastrów Energii i OZE wynika, że mimo wielu barier, OZE raz po raz ratują nasz system energetyczny, w okresach niedoboru mocy oraz odłączeń (awarii) źródeł konwencjonalnych. Należy zadać kłam powielanym mitom i wyraźnie podkreślić, że energia wiatrowa i słoneczna są praktycznie w 100% przewidywalne i stabilne. Zamiast blokować rozwój tych technologii, należy skupić się na zarządzaniu i magazynowaniu energii ze źródeł odnawialnych, co dałoby Polsce wyjątkowy impuls rozwoju i przewagę na tle innych rynków europejskich – komentuje Albert Gryszczuk, prezes Krajowej Izby Klastrów Energii.
Czyżak, P., Sikorski, M., Wrona, A. (2021). Wiatr w żagle. Zasada 10H a potencjał lądowej energetyki wiatrowej w Polsce. Instrat Policy Note 01/2021.
Rosnące ceny energii w Polsce skutkowały opublikowaniem w maju 2021 r projektu ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw (tzw. „ustawa odległościowa” lub „ustawa 10H”). Jedną z ważniejszych zmian było umożliwienie gminom modyfikacji minimalnej odległości lokalizacji turbin od zabudowy mieszkalnej w oparciu o postanowienia MPZP i zmniejszenia jej, nie bardziej jednak niż do odległości minimalnej wynoszącej 500 metrów. 13 stycznia br. projekt ustawy wiatrakowej, liberalizującej tzw. zasadę 10 H, został skierowany do pierwszego czytania w sejmowych komisjach aktywów państwowych oraz samorządu.
– Kiedy zmiany ustawowe wejdą w życie i odblokują nowe inwestycje, w ciągu kilku lat tj. do roku 2030 mogłoby powstać od 6 do 10 GW nowych mocy w lądowych farmach wiatrowych. Wtedy moc łącznie z tym co już mamy sięgałaby 18 – 20 GW. Biorąc pod uwagę ten potencjał, w ciągu kilku lat moglibyśmy zupełnie uniezależnić się od dotychczas sprowadzanego z Rosji węgla czy gazu właśnie poprzez rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Ta technologia zagwarantowałaby nam samodzielność wytwórczą – komentował Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej
Przyjęcie zgłoszonej przez posłów PiS Marka Suskiego i Jana Warzechę poprawki, zgodnie z którą minimalna odległość farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych została zwiększona z 500 do jedynie 700 metrów stanowi, de facto, dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.
Z analiz przeprowadzonych przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m, powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o około 60-70%.
– Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. To niezrozumiałe w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
– Rządzący powinni mieć świadomość, że z każdym 10, 50 i 100 metrów dalej poza 500 pochodzące z konsultacji społecznych, zwiększają rachunek za import paliw. Przesuwanie takim suwakiem jak w grze komputerowej ma negatywne ekonomiczne i geopolityczne konsekwencje dla Polski. W ramach KPO zobowiązaliśmy się do znacznego postępu, a nie kolejnej deformy, która może znowu zablokować spłynięcie środków do kraju – podsumowuje Michał Hetmański, prezes Instratu.
Aleksanda Olczyk