Spis treści
Trzy niewielkie terminale do redystrybucji LNG na zachodnim wybrzeżu Finlandii mają być ważnym elementem ambitnego programu obniżenia emisji, głównie przemysłowych i pochodzących z transportu.
Co ciekawe, Finowie dali tym inwestycjom zielone światło, nie wiedząc jeszcze gdzie i na jakich zasadach ulokują swój główny punkt importu dużych ilości skroplonego gazu – terminal Finngulf LNG.
Niejasności wokół Finngulf to pokłosie kilkuletnich dyskusji między Finlandia i państwami bałtyckimi oraz sporów o terminal pomiędzy Litwą, Łotwą i Estonią z perspektywą dofinansowania w UE w tle. W efekcie Litwini uruchomili za własne pieniądze terminal w Kłajpedzie, a Estonia i Finlandia wstępnie porozumiały się, że zbudują dwa, po obu stronach Zatoki Fińskiej i połączą je podmorskim gazociągiem. Na takie rozwiązanie niechętnie spogląda jednak Komisja Europejska, która od roku sugeruje, że na dofinansowanie może liczyć co najwyżej jeden terminal.
W rezultacie projekt Finngulf na południowym wybrzeżu jest w bardzo wczesnym stadium planowania. Na tyle wczesnym, że o żadnych konkretach, z finansowaniem i lokalizacją włącznie nie może być jeszcze mowy – poinformowała nas firma Gasum, która zarządza fińskimi gazociągami przesyłowymi i importuje gaz z Rosji, bo obecnie Finlandia całkowicie jest uzależniona od gazu rosyjskiego.
Rząd Finlandii przejmuje inicjatywę
Fiński rząd postanowił nie czekać na rozstrzygnięcia i wyłożył w 2014 r. 65 mln euro pomocy publicznej na trzy projekty małych terminali, bardzo ważne dla ograniczenia emisji przemysłowych i z transportu. Powstające terminale Rauma, Pori i Tornio leża bowiem na terenach, gdzie nie można korzystać z gazu ziemnego, bo jest po prostu niedostępny. Fińska sieć gazociągów obejmuje jedynie mały fragment kraju – południowe wybrzeże i ośrodek przemysłowy Tampere w głębi lądu. Nie sięga jednak ośrodków przemysłowych położonych dalej na północ.
Zadaniem wszystkich trzech terminali będzie więc dostarczanie gazu okolicznemu przemysłowi, używającemu dziś węgla albo paliw ropopochodnych, jak LPG.
Instalację w Pori buduje spółka zależna Gasum – Skangass razem z norweską Lyse Energi, a w Raumie szwedzka filia Linde – dużego niemieckiego producenta gazów przemysłowych.
W LNG wchodzi też stalowy koncern
Nieco inny jest przypadek projektu Manga LNG, czyli terminalu w Tornio na granicy ze Szwecją na samym końcu Zatoki {norelated}Botnickiej. Największym akcjonariuszem jest tam wielki fiński producent stali Outokumpu nie dość, że ma w tym projekcie 45 proc. udziałów, to jeszcze zdecydował zainwestować 30 mln euro w przestawienie swojej pobliskiej huty na zasilanie gazem ziemnym w miejsce LPG.
W takim kroku firma widzi liczne korzyści. Dostęp do światowego rynku LNG to niższe i bardziej stabilne ceny energii, a przy okazji spadek emisji CO2 – tłumaczył decyzję zarządzający strategią energetyczną Outokumpu Pekka Erkkila.
Perspektywiczny rynek
Terminale Pori, Rauma i Tornio mają w sumie kosztować ok. 200 mln euro, przy zdolnościach przeładunkowych rzędu 600 mln m sześc. gazu rocznie. Finowie nie zamierzają jednak poprzestać na trzech. Gasum planuje kolejny taki obiekt w Turku. Z kolei stowarzyszenie bałtyckich portów ocenia, że w związku z zaostrzeniem norm emisji dla statków pływających po Bałtyku, znaczenie LNG jako paliwa dla nich będzie szybko rosnąć i praktycznie każdy większy bałtycki port może postarać się o punkt do bunkrowania skroplonego gazu.
Operatorzy europejskich terminali dostrzegli już możliwość zrobienia dodatkowego interesu na zaopatrywaniu małych instalacji. Redystrybucja płynnego gazu jest na przykład głównym założeniem dla rozbudowy wielkiego terminala LNG w belgijskiej Brugii. Może to być również szansa dla terminala w Świnoujściu. Polskie LNG już jakiś czas temu zleciło prace analityczne, które mają pokazać jak w sposób najbardziej optymalny rozbudować terminal, by zaoferować m.in. przeładunek płynnego gazu na mniejsze gazowce i bunkrowanie statków.