Spis treści
Prognozy dla rynku węgla nie pozostawiają złudzeń: popyt będzie spadał, ceny się nie odbiją. Nie ma co liczyć, że polskie górnictwo bez zdecydowanych działań da radę przeczekać chude lata. Globalni gracze już to rozumieją
Międzynarodowa Agencja Energii publikując najnowszy raport z prognozami co do sytuacji na światowym rynku węgla do 2019 r. (Medium-Term Coal Market Report 2014) rozwiewa wszelkie marzenia tych, którzy chcieliby powrotu wielkiego polskiego górnictwa.
MAE tnie prognozy wzrostu światowego zapotrzebowania. Popyt na węgiel już w ostatnich latach rósł stopniowo coraz wolniej. Zdaniem ekspertów Agencji nie zmieni się to do 2019 r. Globalne zapotrzebowanie ma w tym okresie rosnąć średnio o 2,1 proc. rocznie, wobec prognozowanych rok temu 2,3 proc.. Dla porównania – faktyczne tempo wzrostu w latach 2010-2013 wynosiło 3,3 proc.
Przedstawiciele MAE zaznaczają dodatkowo, że wzrost netto będziemy obserwować tylko w Azji. W Stanach Zjednoczonych i Europie można już otwarcie mówić o węglowej dekoniunkturze.
W USA spadek popytu wyniesie około 1,7 proc. rocznie. Jego przyczyny są powszechnie znane: łupkowa rewolucja i wyłączenia elektrowni węglowych.
Spadek zapotrzebowania będzie widoczny także na poziomie krajów OECD. Wzrosty w krajach takich jak Turcja, Korea i Japonia nie zrównoważą sytuacji w USA i Europie. Największy wzrost eksportu odnotuje Australia, ponieważ jej regionalny konkurent – Indonezja – musi zatrzymać więcej węgla na potrzeby własnej rozwijającej się gospodarki.
Tania ropa nie pomaga
Już samo osłabienie globalnego popytu przemawia za spadkiem cen węgla, ale presja na ceny będzie się nasilać także z innych powodów. Jakich? Między innymi ze względu na taniejącą ropę.
Baryłka Brent kosztuje już mniej niż 60 dolarów i analitycy uważają, że na skutek ciśnień w trójkącie USA-OPEC-Rosja może potanieć do około 50 dolarów.
Jak tańsza ropa może przełożyć się na spadek cen węgla? Niższe koszty jej zakupu obniżają koszt wydobycia węgla tam, gdzie jest on pozyskiwany metodą odkrywkową.
Świat idzie naprzód, a my?
Już ubiegłoroczny raport MAE na temat sytuacji na rynku węgla wskazywał, że wielu jego producentów ponosiło straty. Ze względu na to, że surowiec od ubiegłego roku potaniał o kolejne 20 proc. (cena w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia wynosi dziś 72 dolary za tonę wobec 89 rok wcześniej) ich zmagania stały się jeszcze trudniejsze.
Jednak w przeciwieństwie do wielu polskich kopalni światowi producenci węgla wyciągnęli daleko idące wnioski i dostosowują się do zmian koniunktury.
– Nasza analiza pokazuje, że dolny pułap cenowy związany z poziomem kosztów wydobycia znacząco spadł. Dzieje się to nie tylko dlatego, że producenci ograniczają koszty dzięki efektom skali, stawiają na lepsze zarządzanie i dyscyplinę budżetową. Dochodzą do tego także czynniki zewnętrzne – ocenił Keisuke Sadamori, dyrektor ds. rynków energii i bezpieczeństwa MAE. I wymienia deprecjację walut w krajach będących największymi eksporterami i przecenę na rynkach innych surowców.
Przewidywania MAE pokrywają się z danymi organizacji Euracoal, która zwraca uwagę, że dekoniunktura dotyczy zarówno węgla energetycznego, jak i koksującego, a presja na ich ceny bierze się zarówno z tąpnięcia po stronie popytu, jak i rosnącej podaży.
W Europie na ten stan wpływa przede wszystkim rozwój odnawialnych źródeł energii, który ogranicza czas pracy elektrowni węglowych.