Sukces łupków w Polsce zależy nie tylko od przepisów i poszukiwań. Potrzebne jest też społeczne poparcie.
W oczekiwaniu na to, aż wydobycie gazu łupkowego w naszym kraju wreszcie stanie się faktem, ogólnopolskie media skupiają się przede wszystkim na dwóch kwestiach: na postępach prac wokół ustaw łupkowych oraz na przebiegu poszukiwań.
W pierwszej kwestii końca nie widać, choć łupkowe przepisy zapowiadane są od dawna. Na razie dyskusji o projekcie nie ma w planie obrad rządu na najbliższy wtorek (25 lutego). Nieoficjalnie można usłyszeć, że przepisy wciąż są pisane. Pytanie, jak długo przyjdzie nam poczekać na ujawnienie projektu, a potem przyjęcie go przez Parlament, wciąż pozostaje otwarte.
Jeśli chodzi o tempo poszukiwań, to również dużo jest jeszcze do zrobienia. Do lutego firmy wykonały 56 odwiertów za gazem łupkowym. W ostatnich tygodniach potwierdziły się informacje o obecności złóż np. w okolicach Wejherowa, czy na Podkarpaciu. To bardzo dobrze, ale zdaniem ekspertów, by całościowo oszacować wielkość zasobów, potrzebujemy w sumie nawet 300 wierceń.
Jest jeszcze jedna równie istotna dla rozwoju sektora łupkowego kwestia, o której media dotychczas wspominają co najmniej oszczędnie. To podejście społeczeństwa do poszukiwań i wydobycia. Tymczasem w regionach dzieje się sporo. W najbliższych dniach gorąco może być w Żurawlowie i w gminie Grabowiec na Kaszubach. Część mieszkańców tych okolic, wspierana przez aktywistów, sprzeciwia się wierceniom na tych terenach. Choć przykład Żurawlowa jest prawdopodobnie najbardziej spektakularny w całej Polsce, to zbliżonych działań może przybywać. Pod hasłem „nie dla łupków” aktywiści straszą skażeniem wody, powietrza i całego środowiska.
Społeczne obawy podsycają filmy takie jak m.in. „Gasland” z 2010 r. Reżyser tego głośnego materiału, Josh Fox, dowodził, że szczelinowanie, czyli technika wydobycia gazu łupkowego, uwalnia gaz do wód gruntowych. W filmie pokazano, jak po przyłożeniu zapalniczki do strumienia wody z kranu „staje ona w ogniu”. Jak się później okazało, zjawisko to występowało jeszcze zanim szczelinowanie zostało w ogóle wynalezione. Tę scenę „Gasland” nakręcono na terenach USA, które są historycznie bogate w złoża gazu.
Josh Fox uznał, że wyjaśnianie źródeł tego zjawiska jest nieistotne. Ostrzegał również przed nowotworami, czy krwotokami mającymi rzekomo rozwijać się w efekcie szczelinowania. Tezy tego filmu były później prostowane przez amerykańską administrację. Sprawą postanowił się zająć również inny reżyser, Irlandczyk Phelim McAleer. Wyniki swojego dziennikarskiego dochodzenia zawarł w filmie „FrackNation”.
– Niemal każdy z tych zarzutów stawianych w „Gasland”, kiedy go badałem, okazywał się nieprawdziwy lub zmanipulowany, bo nie było na niego dowodów. Nagrywając materiał spotkałem ludzi, którzy bali się szczelinowania. I mieli ku temu bardzo poważny powód – nastraszono ich. Jestem dziennikarzem śledczym i nie mogłem tego tak zostawić. Moim celem nie była obrona korporacji, czy wspieranie borykających się z życiem farmerów. Ale muszę być sceptyczny i pytać o fakty – wyjaśniał Phelim McAleer po pokazie filmu w Warszawie.
Przykłady odnawialnych źródeł energii, czy atomu pokazują, że niewiedza rodzi szereg obaw. W efekcie wokół energetyki narastają rozmaite mity. Przykład? Obecność farm wiatrowych sprawia, że krowy dają mniej mleka (to autentyczny argument podniesiony przez jednego z wójtów protestujących przeciwko budowie wiatraków). Energetyka jądrowa również budzi w Polsce szereg obaw, ale mamy do czynienia wyłącznie z teoretycznymi dyskusjami, rzadko opartymi na wiedzy naukowej. Tymczasem przykłady z innych krajów, np. skandynawskich, pokazują, że lokalne społeczności i zarządcy elektrowni żyją w symbiozie, a zdrowie i jakość życia mieszkańców nie doznają uszczerbku.
W przypadku gazu łupkowego wydobycie nie może przebiegać bez efektów ubocznych. Trzeba liczyć się m.in. ze wzmożonym ruchem na drogach. Jednak dostęp do lokalnych źródeł i niezależność energetyczna wydają się warte pewnej ceny. Bardzo ważne jest, by na pewnym etapie w Polsce doszło do rzetelnej społecznej debaty na temat technologii łupkowej. Przykłady z życia pokazują, że niewiedza na jej temat rodzi obawy. Jednocześnie stwarza podatny grunt dla nie zawsze rzetelnych argumentów głoszonych przez antyłupkowych aktywistów.