Spis treści
Morska energetyka wiatrowa jest uznawana jako jeden z najbardziej perspektywicznych obszarów w źródłach odnawialnej energii. Przede wszystkim jej koszty spadają, pozwala na ogromną skalę inwestycji i dużą efektywność. Nowe projekty na morzu mają sprawność 40-50 proc., dzięki coraz większym turbinom i technologii pomagającej w pełni wykorzystać wiatr. Polska ma duże możliwości rozwijania farm wiatrowych na Bałtyku, gdzie sprzyjają zarówno warunki geologiczne jak i wietrzne. I choć przez ostatnie osiem lat niewiele się w inwestycjach offshore ruszyło, to ten rok może stanowić przełom. Wszystko wskazuje na to, że inwestycje właśnie nabierają przyspieszenia.
Co kupiło RWE?
Niemiecka spółka RWE Renewables poinformowała, że kupiła projekty w polskiej strefie Morza Bałtyckiego dające jej możliwość rozwoju farm wiatrowych o mocy ponad 1,5 GW. Chodzi o rozwijany wcześniej przez Baltic Trade & Invest projekt MFW Baltic II, który na początku tego roku dostał warunki przyłączenia o mocy 350 MW. Rzecznik RWE Renewables Lothar Lambertz RWE poinformował portal WysokieNapiecie.pl, że trzy pozostałe projekty są w bliskim sąsiedztwie pierwszego.
Według obserwatorów rynku, nabyte przez RWE aktywa, poza MFW Baltic II, są prawdopodobnie na etapie wniosków lokalizacyjnych. Założycielem Baltic Trade & Invest jest Bernd von Wieding, który jest też założycielem kilku innych spółek związanych z energetyką wiatrową. Chcą one rozwijać m.in. morskie farmy wiatrowe Sharco I i II. Wszystkie znajdują się na Ławicy Słupskiej, w pobliżu projektu MFW Baltic II.
Farmy wiatrowe na morzu mogą budować tylko ci, którzy uzyskali pozwolenie lokalizacyjne, czyli pozwolenie na wznoszenie sztucznych wysp, konstrukcji i urządzeń w polskich obszarach morskich (potocznie zwane PSZW). W ostatnich latach wydano kilkanaście takich decyzji, 9 zostało opłaconych. Potem wydawanie PSZW zostało wstrzymane. Jak wiosną informowało portal WysokieNapiecie.pl Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, do ministerstwa wpłynęło 14 wniosków o wydanie PSZW. Postępowania wstrzymano do czasu uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego polskich obszarów morskich.
Europa przoduje w farmach wiatrowych offshore
Właścicielami większości aktywów farm wiatrowych offshore na świecie są firmy europejskie. Liderem jest duński Ørsted, ma największy udział w Europie i aktywnie rozszerza działalność na inne rynki – w Stanach Zjednoczonych i Azji. W Polsce jako potencjalnego partnera do dwóch farm wiatrowych na Bałtyku wybrała go PGE, która chce w ten sposób uzyskać na morzu ok. 2,5 GW.
Czytaj także: PGE chce budować morskie farmy wiatrowe na Bałtyku
Niemieckie RWE skonsolidowało swój udział w morskim rynku energii wiatrowej po przejęciu aktywów energii odnawialnej E.ON i Innogy na Morzu Północnym i Morzu Bałtyckim. Dzięki temu teraz jest drugim co do wielkości operatorem morskiej energii wiatrowej na świecie. Trzecie miejsce należy do chińskiej państwowej firmy China Longyuan, ale już czwarte – do szwedzkiego Vattenfalla. Szwedzi są wymieniani jako jeden z potencjalnych partnerów w offshore Orlenu. Polski gigant paliwowy do końca roku ma wybrać partnera do rozwijania projektu morskiej farmy wiatrowej o mocy 1200 MW.
Polskim morzem zainteresowany jest też inny wiatrowy potentat – portugalski EDPR, który zawarł strategiczny sojusz z francuskim Engie. Portugalczycy kupili na początku roku dwa projekty rozwijany przez belgijski Deme o łącznej mocy 400 MW. Z kolei norweski Equinor rozwija z Polenergią projekty, które mają dać na Bałtyku ok. 3 MW mocy. Equinor ma cztery farmy wiatrowe na wodach brytyjskich i niemieckich, rozwija projekty w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i na Bałtyku.
Spośród najważniejszych branżowych graczy na morskim rynku wiatrowym w polskiej strefie Bałtyku brakuje już tylko informacji o zaangażowaniu hiszpańskiej Iberdroli, która jest obecna po niemieckiej stronie Bałtyku- buduje farmę o mocy 476 MW w pobliżu Rugii.
Czytaj także: Orlen rozmawia o morskiej farmie wiatrowej
Wszyscy chcą na morzu
Wydane umowy przyłączeniowe oraz wydane warunki przyłączenia opiewają teraz na 7,1 GW mocy. To projekty Polenergii i Equinora, PGE, PKN Orlen oraz Baltix Trade & Invest. A chętnych jest dużo więcej. O inwestycjach w offshore mówiły m.in. Energa, Enea, Tauron a nawet – jak donosił niedawno „Puls Biznesu” – myśli o nich Michał Sołowow, jeden z najbogatszych Polaków. W projekcie Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu na lata 2012-2030 potencjał morskich fam wiatrowych określono na 10 GW.
Tymczasem wciąż nie wiadomo według jakich zasad będą regulowane inwestycje w energetykę wiatrową na morzu. Prace nad projektem ustawy utknęły w resorcie energii, nie został on nawet prenotyfikowany Komisji Europejskiej.
Kluczową sprawą jest model wsparcia dla morskich wiatraków. Komisja Europejska chce, aby to były aukcje. W Polsce do niedawna wobec niewielkiej liczby projektów resort energii jednak uważał, że trzeba opracować system, w którym każda farma dostawałaby indywidualnie negocjowane wsparcie. Coś takiego jest póki co w świetle unijnych przepisów możliwe, aczkolwiek bardzo skomplikowane i uzgodnienie projektu ustawy z Komisją Europejską zajęłoby wiele miesięcy. W dodatku w przyszłym roku wygasają obecne wytyczne Komisji dotyczące pomocy publicznej w energetyce, a projekt kolejnego dokumentu zakłada już wyłącznie aukcje. W miarę jak projektów będzie przybywać, sens przeprowadzenia aukcji będzie coraz większy. Miałoby to tę dobrą stronę, że konsumenci wiedzieliby, że cena, którą muszą zapłacić w rachunku za prąd, jest oparta na warunkach rynkowych.
Czytaj także: Wejście energetycznego smoka