W zeszłym roku na energetykę odnawialną wydano na świecie prawie o jedną czwartą mniej, niż rok wcześniej. Równocześnie odnotowano rekordowo wysoki przyrost zielonych mocy. Główny powód jest jeden: energetyka odnawialna szybko tanieje. Mniej optymistyczny jest spadek innego wskaźnika.
Co roku w kwietniu najlepsza niemiecka uczelnia ekonomiczna, Frankfurcka Szkoła Finansów i Zarządzania oraz Program Środowiskowy Narodów Zjednoczonych (UNEP), publikują wspólnie raport na temat globalnych inwestycji w zieloną energetykę. Od zeszłorocznego szczytu G20, który odbył się Chinach, coraz więcej mówi się o „zielonych finansach” (ang. green finance), czyli zachęcaniu kapitału do inwestowania w gospodarkę zrównoważoną środowiskowo, a zniechęcaniu go do wykładania pieniędzy na inwestycje uznawane za ekologicznie szkodliwe lub ryzykowne. Komunikat ze wspomnianego szczytu wspomina o konieczności „mobilizowania kapitału prywatnego do zielonych inwestycji”.
Pomysł opracowania rozmaitych sposobów zachęcania kapitału do wspierania zielonej energetyki wykiełkował kilka lat temu w UNEP. Powód jest banalny: pieniądze. Rządy mają ich zbyt mało, a kapitał prywatny przeznacza na zielone inwestycje mniej niż 1% swoich zasobów. Tymczasem bez olbrzymiego strumienia gotówki nie mowy o szybkim rozwoju zielonej gospodarki, która z jednej strony ma nam zapewnić czyste powietrze, wodę i piękny krajobraz, by wymienić te główne korzyści środowiskowe i zdrowotne, a z drugiej strony – dać liczne i dobrej jakości miejsca pracy. Stąd pomysł ekspertów środowiskowych z UNEP i ekonomistów ze Szkoły Frankfurckiej, aby wspólnie śledzić trendy dotyczące inwestycji w zieloną energetykę, a wnioski publikować w raportach.
I tak z najnowszego możemy się dowiedzieć, że w skali globu inwestycje w energetykę odnawialną wyniosły w zeszłym roku 241,6 mld dolarów. W bilansie tym uwzględniono energetykę solarną, wiatrową, spalanie biomasy i odpadów, geotermię, małą energetykę wodną i morską. Nie ma w nim natomiast wielkich projektów hydroenergetycznych. Co ciekawe, te 241,6 mld dolarów wydanych na zieloną energetykę to kwota najmniejsza od 2013 r. Paradoksalnie, przyczyną tego zjazdu nie był wcale spadek zainteresowania zieloną energetyką, ale przeciwnie – szybki wzrost jej popularności, co oczywiście przełożyło się na koszty. „Ceny instalacji ogniw fotowoltaicznych i turbin wiatrowych spadły w zeszłym roku o ponad 10 proc.” – czytamy w raporcie.
W rezultacie rok 2016 okazał się rekordowy pod względem przyrostu zielonych mocy. Przyłączono ich 138,5 GW, czyli o 11 GW więcej niż rok wcześniej. Czysta energetyka okazała się przebojem. Była znacznie popularniejsza wśród inwestorów niż energetyka węglowa (54 GW nowych mocy w 2016 r.), gazowa (37 GW nowych mocy) i jądrowa (10 GW nowych mocy). – Chętni do kupowania już działających farm solarnych i wiatrowych ustawiali się w długiej kolejce. Ich oferty opiewały łącznie na 110 mld dolarów, o jedną szóstą więcej niż w 2015 r. – mówi prof. Udo Steffens, rektor Frankfurckiej Szkoły.
Raport zwraca uwagę na jeszcze jeden interesujący trend: w skali świata ogólny popyt na energię elektryczną rośnie w ostatnich latach znacznie wolniej, niż to zakładano zaledwie dekadę temu. W krajach wysoko rozwiniętych zjawisko to ujawniło się po kryzysie finansowym w 2008 r., ale ostatnio przybywa także krajów na dorobku, w których wzrost popytu na energię pozostaje w tyle za wzrostem gospodarczym. Tak jest między innymi w Meksyku, Chile, Urugwaju, RPA, Maroku i kilkunastu innych krajach. To konsekwencja zmian w strukturze wielu gospodarek (mniej ciężkiego przemysłu, więcej usług), a także efekt jeszcze jednej rewolucji technologicznej: pojawienia się fali energooszczędnych urządzeń konsumpcyjnych i technologii przemysłowych. W krajach OECD konsumpcja prądu w 2016 r. była tylko o 1,3 % wyższa niż w 2007 r., podczas gdy PKB powiększył się w tym czasie o 10,4%.
Na koniec łyżka dziegciu. Są nią najniższe od kilku lat wydatki na badania naukowe dotyczące czystych źródeł energii. W zeszłym roku wyniosły one w skali świata blisko 8 mld dolarów i były o ponad 1 mld dolarów niższe niż w rekordowym 2011 r. Prawie połowę pieniędzy wydano na rozwój energetyki słonecznej (3,6 mld), na drugim miejscu znalazły się badania nad nowymi biopaliwami (1,7 mld), na trzecim – energetyka wiatrowa (1,2 mld). Za spadek wydatków na innowacje odpowiada sektor prywatny, który ograniczył je aż o 40% – z 4 do 2,5 mld dolarów.
To głównie efekt wojen cenowych, które zmniejszyły zyski firm, co zmusiły je do cięcia funduszy na badania – stwierdzają autorzy raportu. W efekcie ciężar finansowania postępu technologicznego znów wzięły na siebie państwa. Dwadzieścia z nich (nie ma wśród nich Polski) podczas konferencji klimatycznej w Paryżu w grudniu 2015 r. przystąpiło do programu Mission Innovation, zobowiązując się do podwojenia w ciągu pięciu lat funduszy na rozwój czystych źródeł energii. Jeśli dotrzymają słowa, w 2020 r. powinny przeznaczyć na ten cel łącznie 10 mld dolarów. Firmy wcześniej czy później powrócą do finansowania innowacji. Wiedzą bowiem dobrze, że bez nich na dłuższą metę nie przetrwają.