Komisja Europejska wszczęła procedurę badania dopuszczalności pomocy publicznej, którą dostała państwowa francuska Areva
Chodzi o sprawdzenie zgodności z europejskim prawem konkurencji zapowiadanego zastrzyku gotówki w wysokości 4 miliardów euro od rządu dla Arevy, a w zasadzie tego, co pozostało z potężnego niegdyś przedsiębiorstwa.
Zgodnie z procedurami plan ratowania Arevy rząd Francji notyfikował kilka miesięcy temu w Komisji Europejskiej. Kontrola jest pokłosiem tego wniosku. Jak ogłosiła komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager, biorąc pod uwagę rozmiary restrukturyzacji Arevy, Komisja musi zweryfikować, czy plan naprawczy jest uzasadniony i czy pomoc państwa nie zakłóci konkurencji na jednolitym europejskim rynku. – Naszym celem jest zapewnienie Arevie solidnej przyszłości, bez konieczności udzielania dalszej państwowej pomocy – dodała Vestager.
W postępowaniu, które rozpoczęto, KE ma przede wszystkim sprawdzić, czy plan ratunkowy jest wystarczająco realny i czy czteromiliardowa pomoc odpowiada rozmiarom problemów przedsiębiorstwa. W pierwszym etapie kontroli zainteresowane strony będą miały możliwość m.in. przedstawić swoje racje, ewentualnie złożyć dodatkowe wyjaśnienia.
Rząd Francji bezpośrednio kontroluje prawie 87 proc. akcji Arevy, a pośrednio – jeszcze więcej. Tylko 4 proc. jest w obrocie giełdowym. Firma jest głównym elementem francuskiego kompleksu nuklearnego. Ma kopalnie uranu, zakłady wzbogacania, fabryki paliwa jądrowego, zakłady przeróbki paliwa zużytego oraz technologie składowania odpadów. Buduje też najważniejsze komponenty elektrowni jądrowych – reaktory, wytwornice pary, itp. Jedną z przyczyn jej kłopotów – obok niskich rynkowych cen uranu – jest budowa reaktora EPR w Olkilluoto w Finlandii. Projekt rozpoczęty wspólnie z Siemensem okazał się wielką porażką, ma 10-letnie opóźnienie, a koszty kilkakrotnie przekroczyły pierwotny budżet. Kłopoty przy budowie flagowego projektu Arevy – reaktora EPR we Flamanville obciążają od początku EDF. Jedynie z dwoma EPR, kończonymi w Taishan Chinach większych kłopotów nie ma.
W 2014 r. Areva miała prawie 5 mld euro strat, w 2015 – 2 mld. Francuski rząd postanowił więc wykroić z koncernu część nazwaną Areva NP, w której skoncentruje się produkcję reaktorów i osprzętu, budownictwo, serwis i modernizację bloków jądrowych, oraz projektowanie i produkcję paliwa. Całość za 2,5 mld euro kupi również kontrolowany przez państwo EDF. I częściowo wpuści do interesu Mitsubishi, z którym Areva wspólnie opracowała reaktor Atmea. Elektrownię z tymi reaktorami chca zbudować u siebie Turcy.
To co pozostanie z koncernu, dalej pod nazwą Areva ma się skupić na działalności niezwykle dla Francji strategicznej – wydobyciu uranu, jego wzbogacaniu oraz na przeróbce wypalonego paliwa i zarządzaniu odpadami. Właśnie ta część firmy ma dostać na nowy początek 4 mld euro, a później być może mniejszościowy udział dostaną Chińczycy.
Komisja Europejska może mieć w kwestii oceny pomocy dla Arevy twardy orzech do zgryzienia. Jeśli chodzi o przeróbkę zużytego paliwa, Areva jest niemalże monopolistą na skalę globalną. Z drugiej strony, jest jednym z kilku globalnych koncernów, zajmujących się wydobyciem i wzbogacaniem uranu, ale działających na wolnym rynku. Natomiast we Francji posiadanie możliwie największej kontroli nad źródłami uranu – głównego paliwa francuskiej energetyki – politycy postrzegają jako rację stanu, wartą znacznie więcej niż 4 mld euro.