Niemal wszystkie rządowe prognozy zużycia energii elektrycznej, gazu i węgla z ostatnich 40 lat były znacznie przeszacowane. Z czego to wynika i jakie ma konsekwencje?
Już w 2000 roku zużycie energii w Polsce miało przekroczyć 223 TWh – przewidywała polityka energetyczna Polski przyjęta przez rząd w 1984 roku. Przewidywania okazały się mocno przesadzone (zapotrzebowanie nie przekroczyło 140 TWh), ale przecież po drodze przeszliśmy bolesną transformację ustrojową.
{norelated}Przyjrzymy się więc kolejnej prognozie rządowej – z 2000 roku właśnie. Zgodnie z nią w 2015 roku zużycie energii w Polsce miało sięgnąć 205 TWh lub przynajmniej 184-192 TWh (jak rząd przewidywał już pięć lat później). W rzeczywistości wyniosło 161,4 TWh według danych PSE (z czego ok. 16% to zapotrzebowanie samych elektrowni i straty na przesyle). Najbliższa faktom okazała się, co nie jest zaskoczeniem, dopiero najnowsza z rządowych prognoz – z 2009 roku, przewidująca zużycie na poziomie 152,8 TWh. Jako jedyna wśród rządowych polityk energetycznych niedoszacowała konsumpcji. Wszystkie poprzednie znacznie ją przeszacowywały.
Podobnie wyglądało prognozowanie zużycia gazu. W „Założeniach polityki energetycznej Polski do 2020 roku” z 2000 roku prognozowano zużycie gazu na poziomie 22,1 mld m sześc. w 2015 roku. W aktualizacji dokumentu pięć lat później prognozę obniżono do 20,1 mld m sześc. W przyjętej w 2009 roku Polityce energetycznej Polski ponownie obniżono prognozę – do 15,4 mld m sześc. Dopiero ta prognoza okazała się trafiona i to dokładnie w punkt.
Przeszacowywanie popytu dotyczyło także węgla kamiennego. Według analizy Rządowego Centrum Studiów Strategicznych z 2004 roku zapotrzebowanie na węgiel energetyczny miało wynieść w 2015 roku 86,1 mln ton i utrzymać się na zbliżonym poziomie w kolejnych latach. W punkt trafiła dopiero prognoza z 2009 roku, mówiąca o zapotrzebowaniu na poziomie ok. 61 mln ton. Chociaż już widać, że dalszy horyzont tej prognozy – do 2020 roku – może mocno przeszacowywać zapotrzebowanie na ten surowiec. Według rządowej polityki za pięć lat popyt ma nadal wnosić ok. 60 mln ton, a w perspektywie 2030 roku wzrosnąć nawet do 64 mln ton. Tymczasem ostatnie prognozy pokazują, że na koniec dekady popyt spadnie do ok. 55 mln ton i już nie wzrośnie, bo nowe bloki węglowe będą potrzebowały znacznie mniej paliwa.
Ogromne przeszacowania wzrostu zużycia energii nie jest zresztą jedynie domeną polskiego rządu. Podobne różnice występowały także w innych krajach wysokorozwiniętych, w których zużycie znacznie wyhamowało w latach 90., a mniej więcej od 10 lat utrzymuje się na podobnym poziomie lub zaczyna spadać. W Australii w latach 2010-2013 co roku prognozowano wzrost zużycia energii zbliżony do przewidywanego wzrostu PKB. Dopiero predykcje z 2014 roku uznały, że zużycie energii trwale oderwało się od wzrostu gospodarczego, a poziom konsumpcji oczekiwanej w 2020 roku został zredukowany aż o 25% w stosunku do prognozy dokonanej zaledwie pięć lat wcześniej.
Prognozowanie w horyzoncie dwóch dekad jest obarczone oczywiście ogromnym ryzykiem, bo po drodze mogą się wydarzyć choćby krachy gospodarcze. Jednak to nie prognozowany poziom rozwoju gospodarczego stał za ogromnymi przeszacowaniami zapotrzebowania na energię. Zdecydował megatrend poprawy efektywności energetycznej. To ten sam trend, który dzisiaj nadal jeszcze jest niedoszacowywany przez niektórych polityków głoszących, że zużycie energii w gospodarstwach domowych musi rosnąć, bo to będzie świadczyć o bogacącym się społeczeństwie. Od lat 80. PKB Polski wzrosło niemal sześciokrotnie, podczas gdy zapotrzebowanie na energię jedynie o jedną trzecią, a w ostatnich latach, mimo rosnącej zamożności, większej liczby mieszkań i ich łącznej powierzchni, konsumpcja energii elektrycznej w gospodarstwach domowych spada.
Kolejnym megatrendem, który może znacznie zmienić prognozy, będzie zastępowanie ropy naftowej przez energię elektryczną w transporcie. Wiele krajów Unii Europejskiej, a także coraz więcej państw spoza Starego Kontynentu jest zdeterminowanych, aby uniezależnić się od importu tego surowca, ograniczając przy tym emisje gazów cieplarnianych.
Z kolei w zakresie zużycia węgla kamiennego i gazu najsilniejszym megatrendem będzie światowy konsensus co do potrzeby ograniczania emisji CO2. Zawarte w Paryżu porozumienie klimatyczne ONZ jest tego najlepszym dowodem.