Baltic Pipe to system, który ma się zacząć się na Morzu Północnym od połączenia (tzw. wpinki, tie-in) z gazociągiem Europipe 1. To jedna z głównych magistrali przesyłu norweskiego gazu do Europy Zachodniej. „Wpinka” połączy gazowy system duński z norweskim, bo dotychczas nie miały one bezpośredniego kontaktu. Dalej Baltic Pipe to częściowo nowy gazociąg przemierzający Danię aż po wyspę Zelandia, na brzegu której Duńczycy zbudują – ale częściowo za pieniądze polskiego Gaz-Systemu – wielką tłocznię. Jest ona konieczna by przetłoczyć gaz 275 km podmorskim odcinkiem.
Gazociąg na dnie Bałtyku wygląda z pozoru na najtrudniejszą w budowie część, ale tak nie jest. Rura podmorska okazuje się znacznie prostsza i szybsza do położenia niż lądowa. Prezes Gaz-Systemu Tomasz Stępień mówił ostatnio o ocenach, jakie operator zrobił na podstawie licznych światowych doświadczeń, również i tych z układaniem Nord Stream. Według tych szacunków wystarczy zaledwie 90 dni. „Okienko” na tą budowę będzie miało co prawda około dwóch lat, ale jednostki do układania rurociągów na brak pracy na świecie nie narzekają. Gaz-System musi zatem znaleźć wykonawcę, który w ciągu tych dwóch lat znajdzie dwa miesiące na położenie rury. Co podobno wcale nie jest takie łatwe.
Ale już na lądzie podmorską rurę trzeba przyłączyć do polskiego sytemu przesyłu gazu, co nie będzie ani proste ani tanie. Wymagać będzie budowy nowych gazociągów i tłoczni gazu, w zasadzie na obszarze całej Zachodniej Polski. Przy czym umownie to co na północ od gazociągu jamalskiego określa się jako system Baltic Pipe, a to co na południe – jako Korytarz Północ-Południe, ale do efektywnego zagospodarowania strumienia gazu Gaz-System musi poczynić szereg inwestycji w obu tych obszarach.
Zobacz także W Polsce wciąż odkrywamy nowe zasoby gazu
Według szacunków sama podmorska rura ma kosztować ok. 440 mln euro, a wkład Gaz-Systemu do tłoczni na Zelandii to 90 mln euro. Za to rozbudowa systemu gazociągów już na terenie Polski ma kosztować 340 mln euro.
Pierwszy fragment lądowej części to gazociąg z nadmorskiego Niechorza – gdzie gazociąg ma wychodzić na brzeg – do rozbudowanej na tą okazję tłoczni w Goleniowie pod Szczecinem.
Kolejny niezbędny odcinek to liczący prawie 190 km nowy gazociąg z Goleniowa do Lwówka. Ponieważ w tej okolicy prostopadle przebiega gazociąg jamalski, formalnie w tym miejscu kończy się system Baltic Pipe, a zaczyna Korytarz Północ-Południe. Ale niezbędnym elementem jest także rozbudowa tłoczni Odolanów, leżącej dalej na południe na skrzyżowaniu kilku dużych gazociągów krajowych oraz gazociągu.
Kolejnym ważnym elementem jest rozbudowa toczni Gustorzyn pod Włocławkiem, gdzie znajduje się duży węzeł gazowy. Co prawda nie leży on bezpośrednio na trasie systemu Baltic Pipe i Korytarza, ale zwiększenie mocy tłoczni jest niezbędne, bo zmiana miejsca i kierunku wejścia gazu do polskiego systemu będzie generować w sieci inny ruch niż dotychczas. I Gustorzyn ma ten odmienne przepływy obsługiwać.
Zobacz także Duńskie parametry testu ekonomicznego Baltic Pipe
Oczywiście, aby gaz z Baltic Pipe dopłynął, jak planuje rząd, do granicy z Ukrainą czy Słowacją, konieczna jest też rozbudowa wiodących tam gazociągów, i te inwestycje równolegle są realizowane. Planowany termin zakończenia wszystkich to III kwartał 2022 r., bo zgodnie z harmonogramem od 1 października tego roku Baltic Pipe ma już normalnie pracować.