Spis treści
Udział bezemisyjnej generacji rośnie, ale jesteśmy w globalnym ogonie
Udział odnawialnych źródeł energii w produkcji energii elektrycznej w Polsce wzrósł w 2024 roku do ok. 29%, wynika ze wstępnych danych ENTSOE, przeanalizowanych przez WysokieNapiecie.pl (ostateczne dane ARE, jakie poznamy za kilka miesięcy, mogą przekroczyć 30%). Tak wysokiego udziału źródeł bezemisyjnych nie mieliśmy nigdy wcześniej, ale to jednocześnie jeden z najniższych wskaźników w Europie i na świecie.
Równolegle do najniższego poziomu w historii, zaledwie 57% (wg ENTSOE i ok. 55% według szacunków WysokieNapiecie.pl), spadł udział węgla w produkcji prądu. Przypomnijmy, że jeszcze w 2000 roku udział ten sięgał niemal 100%, plasując Polskę wśród zaledwie kilku państw na świecie uzależnionych w takim stopniu od tego paliwa.
Spadek wykorzystania węgla, zwłaszcza kamiennego, którego ceny drastycznie wzrosły podczas kryzysu paliwowego, przekłada się na spadek hurtowych cen energii elektrycznej.
Ceny prądu na giełdzie spadają czwarty rok z rzędu
Ceny energii elektrycznej na warszawskiej giełdzie towarowej są dziś najniższe od 2020 roku, czyli lockdownu podczas pandemii. W 2024 roku kontrakt na energię z dostawą w tym roku wyceniany był średnio po 450 zł/MWh, podczas gdy w 2023 analogiczny kontrakt kosztował 643 zł, a w 2022 przekraczał 1112 zł. Niewiele taniej, nominalnie, było dopiero w 2021 roku (378 zł), ale po uwzględnieniu inflacji także 2021 rok okazuje się droższy (sięgający blisko 500 zł w przeliczeniu na obecną wartość złotówki). Droższy, w ujęciu realnym, był także 2019 rok i końcówka 2018 roku.
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku kontraktów na rynku spot (z dostawą następnego dnia). Wycena energii na tym rynku w 2024 roku (418 zł/MWh) była niższa od wyceny z 2023 roku (529 zł), z 2022 roku (784 zł) i z 2021 roku (493 zł). Taniej było dopiero w 2020 roku, podczas lockdownu wywołanego pandemią COVID19.
Im więcej bezemisyjnej energii, tym tańszy prąd
Na tle Europy polski rynek energii elektrycznej należy do droższych, ale daleko nam jeszcze do liderów tego zestawienia. Ceny prądu w górę ciągnęły w ubiegłym roku zwłaszcza Bałkany, gdzie drogo było zarówno latem, ze względu na fale upałów, przy niedostatkach fotowoltaiki w tamtym regionie, jak i zimą.
Najtańszymi rynkami w Europie tradycyjnie okazały się kraje z bardzo wysokim udziałem źródeł bezemisyjnych (elektrowni odnawialnych i atomowych) – Skandynawia, Finlandia, Francja oraz Hiszpania i Portugalia.
Co ciekawe, gdy zestawimy ceny energii elektrycznej oraz udział źródeł bezemisyjnych w produkcji tej energii w 2024 roku, zobaczymy silną korelację. Krótko mówiąc, im więcej energii bezemisyjnej produkowało w 2024 toku dane państwo, tym niższe ceny energii elektrycznej miało na giełdzie.
Ceny energii elektrycznej na rynku hurtowym przekładają się oczywiście na ceny dla odbiorców końcowych. Co prawda w byłych krajach socjalistycznych te przełożenie nie zawsze jest tak dobrze widoczne, bowiem w niektórych krajach, w tym w Polsce, stawki są istotnie subsydiowane z podatków. Jednak im większy odbiorca energii, tym wyraźniej jego rachunek końcowy zależy od ceny hurtowej. Ma to ogromne znaczenie zwłaszcza dla dużego przemysłu.
Relację cen hurtowych do stawek końcowych dla biznesu w 2024 roku (dane Eurostat nie obejmują jeszcze całego minionego roku) przedstawia poniższa grafika:
Na tym tle Polska, chociaż posiada jedne z wyższych cen hurtowych, utrzymuje jedne z niższych cen dla biznesu. Bez spadku cen hurtowych nie będziemy jednak wstanie dojść do tak niskich cen dla biznesu, jakie oferują pastwa nordyckie.
Prąd tanieje na giełdzie, a gdzie obniżki dla Kowalskiego?
No dobrze, skoro prąd na rynku hurtowym tanieje w Polsce (i reszcie Europy) czwarty rok z rzędu, to dlaczego stale rozmawiamy o podwyżkach stawek na rachunkach? Po pierwsze, stawki w sprzedaży do firm czy samorządów także od kilkudziesięciu miesięcy spadają. O podwyżkach dyskutujemy zatem jedynie w przypadku odbiorców prywatnych. Dlaczego? Bo tak działa ustawowe „mrożenie” cen. Zapobiegło ono drastycznym podwyżkom taryf w 2023 roku, ale zapobiega także ich spadkom w 2025 roku. Gdyby ceny były wyznaczane rynkowo, taryfy regulowane na ten rok byłyby już na poziomie „zamrożonych” subsydiowanych stawek, a być może nawet nieznacznie niższym.
Dziś każdy aktywny niezależny sprzedawca energii dla gospodarstw domowych oferuje ceny poniżej taryfy państwowych koncernów energetycznych zatwierdzonej na 2025 rok. Część ofert ma nawet stawki poniżej tych subsydiowanych „zamrożonych”. Jeszcze dwa tygodnie temu można było zagwarantować sobie stawki zakupu energii w wysokości 62 gr/kWh brutto na rok lub dwa lata do przodu (taryfa regulowana to 78 gr/kWh od października). Dziś nadal można kupić energię, nawet na wiele lat do przodu, po 70-74 gr/kWh brutto (ceny, nawet w kontraktach na 9 lat do przodu, nie są indeksowane, czyli ich realna wartość będzie z biegiem czasu spadać).