Pomimo zwiększenia budżetu programu "Mój elektryk 2.0" do 1,6 mld zł, istotnie ogranicza on grupę beneficjentów w porównaniu do wcześniejszej edycji. Wykluczenie spółek prawa handlowego z dofinansowania może spowolnić rozwój elektromobilności w Polsce, ocenia dyrektor ds. rozwoju biznesu w PKO Leasing Michał Markiewicz.
"Nowa wersja programu 'Mój Elektryk 2.0' zawiera szereg sprzeczności i niespójności w porównaniu do pierwotnej edycji. Z jednej strony budżet programu zostaje zwiększony do 1,6 mld zł, z drugiej skrócono okres wydatkowania środków. Ograniczono również grupę potencjalnych beneficjentów dotacji, rodzaje kwalifikujących się pojazdów oraz ich cenę. W konsekwencji wpływa to na skalę przedsięwzięć, które mogą być realizowane przy wsparciu nowego programu. Wyłączenie firm z dopłat to poważny błąd, ponieważ przedsiębiorcy stanowili ponad połowę beneficjentów pierwszej edycji 'Mojego elektryka'. Istnieje zatem realne ryzyko, że przewidziany budżet nie zostanie wykorzystany w tak krótkim czasie" – powiedział Markiewicz, cytowany w komunikacie.
"Przedsiębiorstwa, które odpowiadały do tej pory za około 50-60% popytu na pojazdy elektryczne, tracą dostęp do wsparcia. To znacząco ograniczy skalę inwestycji w zeroemisyjny transport" – dodał.
Według niego, nowa wersja programu nie rozwiązuje problemu wniosków złożonych w sierpniu 2024 r. przez grupę klientów, których obecnie nowy program nie obejmuje.
"Ci przedsiębiorcy, pomimo wcześniejszych obietnic, na tę chwilę pozostali bez wsparcia. Z kolei przedstawiciele firm leasingowych nie wiedzą, jaką informację zwrotną im przekazać" – ocenił Markiewicz.
W pierwszej edycji programu do dopłat na ścieżce leasingowej rząd przypisał 660 mln zł. Teraz będzie inaczej – w "Moim Elektryku 2.0" cały budżet, czyli o ok. 140% więcej, może zostać przeznaczony na dofinansowania do leasingu i wynajmu długoterminowego samochodów na prąd. O popularności ścieżki najmu i leasingu świadczy fakt, że jako jedyna wyczerpała alokowany na nią budżet, wskazano w materiale.
W poprzedniej edycji programu dopłatami objęte były pojazdy kat. N1, czyli dostawcze o masie całkowitej do 3,5 t. Dynamicznie zyskiwały na popularności, napędzając rozwój elektromobilności w sektorze dostawczym. Od 2025 r. z dopłat skorzystają tylko chętni na samochody osobowe kat. M1 (do 8 miejsc). Brak dofinansowania do samochodów kat. N1 to duże ograniczenie dla przedsiębiorstw, zwłaszcza firm kurierskich, podkreślono również.
W obu edycjach programu maksymalna wartość pojazdu objętego dotacją to 225 tys. zł. Jednak w "Moim Elektryku" była to kwota netto dla przedsiębiorców, którzy odliczali 100% VAT, a w nowej odsłonie jest to kwota brutto – zarówno dla osób fizycznych, jak i przedsiębiorców. Znacząco ogranicza to limit cenowy, a tym samym wybór pojazdów z dofinansowaniem, których wartość netto nie może przekraczać ok. 182 tys. zł, wyliczył PKO Leasing.
"Budżet programu pochodzi z odblokowanych środków z KPO. Te pieniądze na pewno dadzą pozytywny impuls do utrzymania lub zwiększenia tempa elektryfikacji transportu w Polsce. Nie ulega jednak wątpliwości, że w 'Moim Elektryku 2.0' zmiany na lepsze i na gorsze przeplatają się ze sobą. Przedstawiciele rynku leasingowego, którzy przeprocesowali większość wniosków o dopłaty w pierwszej edycji programu, słusznie zwracają uwagę na te spośród nowych zasad, które wymagają dyskusji lub zmiany. Najbliższe tygodnie i miesiące pokażą, czy nasz głos zostanie wzięty pod uwagę. Wydaje się, że program 'Mój elektryk 2.0' będzie trudny do zmiany. Zatem jedynym słusznym rozwiązaniem może być zwiększenie budżetu pierwszej edycji programu, dzięki czemu zostanie zachowana możliwość pozyskania dofinansowania przez pozostałą grupę przedsiębiorców oraz na inne pojazdy (N1 oraz L1e-L7e), nieuwzględnione w nowej edycji" – podsumował Markiewicz.
(ISBnews)