Spis treści
Taka jest generalna konkluzja panelu „Biznes dla OZE, OZE dla biznesu”, który zorganizował portal WysokieNapiecie.pl podczas Kongresu Klimatycznego.
Odnawialne źródła energii w przedsiębiorstwach przeżywają boom, oczywiście najpopularniejsza jest fotowoltaika. Nadal wąskim gardłem pozostaje przyłączenie źródeł, problemów z siecią nie udało się rozwiązać nawet wtedy, gdy cała produkcja energii z OZE ma być przeznaczona na potrzeby zakładu, czyli zużyta w ramach autokonsumpcji.
Mimo zmiany prawa energetycznego we wrześniu ubiegłego roku linia bezpośrednia nadal nie jest wykorzystywana na szeroką skalę. W rejestrze linii bezpośrednich prowadzonych przez Urząd Regulacji Energetyki, widnieje tylko jedna pozycja: linia bezpośrednia o długości 35 m. łącząca farmę fotowoltaiczną o mocy ok. 1 MW z zakładem produkcji czekolady w Mondelez w Skarbimierzu, w województwie opolskim.
Zdaniem Andrzeja Kaźmierskiego, dyrektora departamentu gospodarki niskoemisyjnej w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, rozproszona energetyka przemysłowa nadal jest traktowana jako pewna „przeszkadzajka” w zarządzaniu systemem elektroenergetycznym. – Przykład linii bezpośredniej: ewidentnie potrzebna, ewidentnie na wezwanie kategoryczne ze strony biznesu i przemysłu stworzona, niestety właścicielem ustawy było Ministerstwo Klimatu i Środowiska i w związku z tym trzeba było z ministerstwem to negocjować – mówił podczas Polskiego Kongresu Klimatycznego.
Wskazał, że z punktu widzenia zachowania status quo sieci sieci dystrybucyjnych i przesyłowych, MKiŚ uważało, że najlepiej nie wyprowadzać linii bezpośredniej. – W efekcie powstał zapis ustawowy, który jest oceniany przez branżę, przynajmniej ustnie, jako merytorycznie poprawny, z jedną wadą: ceną, która była jedynym ustępstwem, którego musieliśmy dokonać, bo nie było zgody na pełne wdrożenie, racjonalnej, wersji zapisu – opowiadał dyrektor Kazimierski.
– Kwestia cen jest w gestii MKiŚ. Mam nadzieję, że w rozporządzeniu taryfowym zajdzie zmiana, zostanie wpisanych kilka zer – dodał.
Dajcie nam inwestować!
Zdaniem Kazimierskiego, przedsiębiorstwo, które ma instalację prosumencką, powinno mieć możliwość przyłączenia większej mocy, pod warunkiem, że ma ogranicznik mocy na wyjściu 50 kW.
O problemach firm z instalacją fotowoltaiki pracującej wyłącznie na własne potrzeby WysokieNapiecie.pl pisało już kilka razy. Nie chodzi nawet o czas oczekiwania, choć – jak mówił – dodał Remigiusz Piwowarski, dyrektor ds. rozwoju w EDP Energia Polska wynosi on od od 12 do 16 miesięcy. Ale problemem jest też brak jednolitych wymogów operatorów sieci dystrybucyjnych. W przypadku dużych instalacji 300-400 kW do 2 MW, jeśli to jest instalacja bez wprowadzania energii do sieci, to nawet w ramach jednego OSD występuje zróżnicowanie wymagań. Tymczasem w krajach iberyjskich, we Włoszech i po części w krajach Beneluksu są jasne zasady przyłączenia takich instalacji do sieci – tłumaczył Piwowarski. Długie czekanie i niepewność w kwestii wydanych warunków niepotrzebnie podnosi koszty całej inwestycji.
Czytaj także: Fotowoltaika u przedsiębiorców kwitnie. Ale procedury to koszmar
– Stawiamy na autoprodukcję. Dzisiaj też widzimy, że to jest megatrend przemysłowy, przede wszystkim w najbardziej rozwiniętych krajach, we Francji, Belgii, Niemczech. Największe dzisiaj przemysły, huty stali, aluminium, akurat z tego przemysłu się wywodzę, powstają dzisiaj bezpośrednio przy źródłach wytwarzania energii, wszystko przy źródłach OZE, wiatru czy fotowoltaiki. To jest megatrend – nowy przemysł, powstaje bezpośrednio przy miejscach generacji odnawialnych źródeł energii. To jest coś, co weszło, wejdzie, stanie się przez najbliższą dekadę głównym czynnikiem wspierającym nowe inwestycje w przemyśle, czyli dostęp bezpośredni do źródeł OZE – mówił podczas Polskiego Kongresu Klimatycznego Mikołaj Budzanowski, prezes Boryszew Green Energy.
Dodał, że autoprodukcja, pod względem stopy zwrotu, jest dzisiaj najlepszą, najbardziej rentowną inwestycją w produkcji przemysłowej. – Eksportujemy nasze produkty, a tam musimy ten produkt zazieleniać – dodał. Podkreślił, że odbiorcy wymagają 100 proc. zazielenienia produktów. – W dalszym ciągu na jedno przyłącze, 1-2 MW instalacji fotowoltaicznej, nawet gdy deklarujemy, ze będzie to autokonsumpcja w 100 proc., musimy czekać 12 miesięcy – zaznaczył. Budzanowski uważa, że kwesta ta zostanie uregulowana na poziomie Komisji Europejskiej.
Po pierwsze: efektywność energetyczna
Leroy Merlin ma określone cele klimatyczne, które są rozliczane także w Polsce. – Zaczęliśmy od tego, co wszyscy powinni zrobić najpierw, czyli od optymalizacji energii, 20 procent oszczędności energii rok do roku udało się osiągnąć, te inwestycje już się zwracają – opowiadał Jacek Hutyra, dyrektor ds. ESG w Leroy Merlin Polska.
Kolejnym krokiem była inwestycja w fotowoltaikę, głównie do 50 kW. Teraz firma szykujemy plan na kolejne 3 lata i czterokrotnie zwiększyć liczbę instalacji. Planuje instalacje fotowoltaiczne w każdym sklepie, gdzie jest to możliwe technicznie, pod względem przyłączenia do sieci i z punktu widzenia zawartych umów. Instalacje o mocy ok. 250 kW Leroy Merlin Polska zamierza budować zarówno na dachach, jak i na parkingach.
– Nie przekroczymy z tej działalności więcej niż 15-20 proc. całkowitego własnego zużycia, bo chcemy przede wszystkim konsumować na własne potrzeby. To jest powód przede wszystkim finansowy. Nie ma sensu w naszym przypadku przewymiarowywać tych instalacji – uważa Hutyra. – Na pozostałą część, na większość, potrzebujemy umów długoterminowych w miksie wiatrowo-słonecznym. To, co widzimy, szukając partnerów do PPA, to jest niedobór projektów wiatrowych – tłumaczył Hutyra.
Wiatrowych propozycji PPA w Polsce jest mało i są droższe od ofert kupna energii słonecznej.
Czy umowy PPA trafią do mniejszych firm?
PPA są najprostszym rozwiązaniem z punktu widzenia świadomości dużych przedsiębiorstw, ale dostrzegamy małą jeszcze świadomość mniejszych przedsiębiorstw, które czują, że mają pewne ograniczenia. Boją się tego typu rozwiązań, bo to są kontrakty często długoterminowe – ocenił Grzegorz Butrym, dyrektor ds. rozwoju i sprzedaży PPA Polenergii Obrót.
Jego zdaniem firmy, które zajmują się wytwarzaniem i sprzedażą energii, powinny stwarzać warunki do tego, by PPA były standardowym produktem, który jest używany przez każdego przedsiębiorcę – od dużego po małego. To wymaga pewnego kompromisu po stronie banków, które finansują OZE, ograniczenia ryzyka po stronie sprzedawcy, który chce być jak najbardziej ubezpieczony i braku obaw po stronie klienta końcowego. Państwo także może wspierać regulacjami PPA, np. zabezpieczenie kontraktów.
– Nie możemy spędzać nad kontraktem PPA miesiące. To jest absolutnie nieakceptowalne z punktu widzenia efektywności biznesu, ale też zaangażowania odbiorcy i sprzedawcy – podkreślił.
Czytaj także: Jak zbudować rynek OZE?
Reforma rynku energii
– Energia odnawialna stała się ostatnio znacznie tańsza, niż była w ostatnich latach, między innymi dzięki temu się rozwija. Z drugiej strony mamy problemy z bilansowaniem tej energii, bo nie zawsze świeci słońce, nie zawsze wieje wiatr. Tutaj jest duże pole, żeby wykorzystywać tę elastyczność – powiedział Jacek Misiejuk, prezes zarządu ENEL X
– Odbiorcy, zarówno ci, którzy mają własne źródła, jak i ci, którzy nie mają, ale mogą w jakiś sposób zmieniać swoje zużycie, żeby brali aktywny udział w bilansowaniu tej sieci żeby jak najlepiej tę energię wykorzystywać. Żeby nie było tak, jak to się dzieje w tej chwili, że mamy jakiś poziom mocy, który musi być w podstawie niezależnie od tego, czy wieje czy świeci, po to by wykorzystać to w dzień albo wieczorem, te źródła muszą pracować całą noc, w związku z tym wyłączmy coraz częściej wiatraki wyłączamy fotowoltaikę – mówił Jacek Misiejuk.
Przypomniał, że Polska jako jedna z pierwszych wprowadziła rynek mocy. Teraz jednak wymaga on dużych zmian. – Po pierwsze, musi być tańszy. Po drugie, przede wszystkim musi być uzupełniony reformą rynku energii – ocenił.
Wskazał na dopuszczenie usług elastyczności nie tylko do rezerwy strategicznej. DSR, czyli aktywność odbiorców, jest dużą szansą na zwiększenie udziału odnawialnej energii i zmniejszenie kosztów. To wymaga zmian prawnych. – Część odbiorców mogłaby również wejść na rynek bilansujący z szybkimi usługami systemowymi, ale to niestety jest bardzo drogie. Postawione zostały takie bariery, że bardzo niewielu będzie się to opłacać. Tu na pewno potrzebne są zmiany – wskazał.
Michał Łęski, zastępca dyrektora departamentu odnawialnych źródeł energii MKiŚ zapowiedział prace między innymi nad ustawą odległościową, która ogranicza budowę elektrowni wiatrowych. Łęski przyznał, że z jednej strony jest bardzo dużo odmów wydania warunków przyłączeń OZE, ale apelował by pamiętać też o drugiej stronie medalu – przecież bardzo dużo jest samych przyłączeń.
Przedstawiciel MKiŚ przypomniał też, że Polska musi wdrożyć dyrektywę RED III. Pojawia się tam kategoria nadrzędnego interesu publicznego, z której będą korzystać inwestorzy. – Prosumenci są bardzo ważni, ale również duzi odbiorcy, którzy z tego mają konkretne korzyści – tłumaczył Michał Łęski. I dodał, że na tym skorzysta cała gospodarka.