Spis treści
Walne zgromadzenie spółki Polskie Elektrownie Jądrowe – w osobie pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Macieja Bando – odwołało radę nadzorczą i powołało nowe osoby do tymczasowego zarządzania spółką. P.o. prezesa został Leszek Juchniewicz, w polskim energetycznym światku człowiek instytucja – były Prezes URE, jeden z architektów krajowego rynku energii.
Prokurentem został zaś Jan Chadam, osoba nie mniej zasłużona. Jako prezes Gaz-Systemu i spółki-córki Polskie LNG doholował do końca budowę terminala LNG w Świnoujściu, ale jest też jednym z projektantów i twórców rynku gazu.
Niemal od razu pojawiła się w tzw. obiegu medialnym pogłoska, że nowi szefowie PEJ mają zbadać, czy nie da się zmienić lokalizacji Lubiatowo-Kopalino, ale równie szybko zniknęła. Także za sprawą zdecydowanego wystąpienia Macieja Bando, który ogłosił, że lokalizacja jest ostateczna.
Wśród innych zmian kadrowych odnotować należy nową ekipę w Enei. Prezesem został doświadczony menedżer Grzegorz Kinelski, w przeszłości zasiadający w zarządach Enei i Taurona, pracował także w prywatnej Veolii. Wiceprezesami również będą ludzie z dużym doświadczeniem w sektorze – Dalida Gepfert, w przeszłości wiceprezes Enei ds. finansowych, Bartosz Krysta, który pracował w Veolii oraz Marek Lelątko (wcześniej Vattenfall, Enea Operator i PKP Energetyka) który będzie odpowiadał za finanse.
FSRU w Gdańsku za prawie 5 mld złotych
Pływający terminal LNG w Gdańsku, który Gaz-Systemowi wyczarteruje japońskie Mitsui, oraz konieczna do jego obsługi infrastruktura będzie kosztować ok. 4,7 mld zł – ujawnił pełnomocnik rząd Maciej Bando. Jak poinformował również na posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. infrastruktury krytycznej, częścią finansowania będzie 2,8 mld złotych w obligacjach skarbowych, które Gaz-System dostał w grudniu.
Terminal wymaga także rozbudowy gazociągów na lądzie, na co Gaz-System ma już komplet pozwoleń. Na ten cel operator dostanie 630 mln euro pożyczki z RePowerEU, co znajduje się w części KPO, którą Komisja Europejska zatwierdziła w grudniu 2023 r.
FSRU ma zacząć działać w 2028 roku ze zdolnością regazyfikacji na poziomie 6 mld m sześc. gazu rocznie. Jedynym klientem jest Orlen, który zarezerwował całość.
ABW znów zajmuje się atomem Orlenu i Synthosu
Ministerstwo klimatu zwróciło się do ABW o ustosunkowanie się do negatywnej opinii samej Agencji dla projektu budowy reaktorów BWRX-300 przez OSGE – spółkę Orlenu i Synthosu. Przypomnijmy, minister klimatu w „dwutygodniowym” rządzie Mateusza Morawieckiego – Anna Łukaszewska-Trzeciakowska – wydała sześciu projektom OSGE tzw. decyzje zasadnicze mimo negatywnej opinii ABW. Nowy rząd nie krył wątpliwości wobec całej tej sytuacji. Teraz, jak ustaliliśmy w źródłach rządowych, własnej negatywnej opinii ma się przyjrzeć ABW, ale już pod nowym kierownictwem. A przyszły, wyłoniony w konkursie zarząd Orlenu ma przeanalizować ponownie projekt, pod kątem zabezpieczenia interesów państwa.
Jak również usłyszeliśmy, obecnie rząd nie wyklucza żadnej opcji – od kontynuacji projektu po jego zaniechanie w obecnej formie.
Ministerstwo Przemysłu na razie ministerstwem węgla
Rząd w końcu przyjął rozporządzenie, zgodnie z którym 1 marca powstanie Ministerstwo Przemysłu z siedzibą w Katowicach. Ale w jego kompetencjach znajdzie się na razie jeden, jedyny dział administracji rządowej: „gospodarka złożami kopalin”.
Do nowego ministerstwa trafią komórki, które odpowiadają za – jak to określono – realizację zadań wynikających z przyjętej przez Radę Ministrów polityki gospodarczej wobec sektora górnictwa węglowego i górnictwa niewęglowego.
Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, docelowo do Ministerstwa Przemysłu ma trafić wszystko, co ma związek z surowcami energetycznymi, czyli z ropą, gazem, uranem i wodorem. To jednak wymaga zmian w ustawie o działach administracji rządowej, a tym projektem rząd się jeszcze nie zajął.
Energochłonni słabo chłoną wsparcie
NFOŚGW otrzymał 219 wniosków w drugim naborze wniosków do rządowego programu pomocy dla przemysłu energochłonnego w związku z cenami gazu ziemnego i energii elektrycznej w 2023 r. Ich łączna wartość to 378,1 mln zł – poinformowało portal WysokieNapiecie.pl biuro prasowe Funduszu.
Nabór obejmował pomoc podstawową za drugie półrocze minionego roku. Najwięcej wniosków przypadło na duże firmy – 170 o łącznej wartości 353,5 mln zł, a następnie średnie (43; 23,9 mln zł) i małe przedsiębiorstwa (6; 0,7 mln zł). Planowane zawarcie umów z wnioskodawcami, którzy pozytywnie przejdą weryfikację, jest planowane na 19 marca.
Przypomnijmy, że budżet całego programu dla energochłonnych na 2023 r. ustalono na 5,5 mld zł. W pierwszym naborze pod koniec ubiegłego roku pomoc rozdysponowano niespełna 2,2 mld zł pomiędzy 307 firm. Oznacza to, że wykorzystana zostanie mniej niż połowa dostępnych środków. Podobnie było w 2022 r., gdy budżet programu wynosił 5 mld zł, a udzielona 208 firmom pomoc opiewała na łącznie 2,4 mld zł.
O potencjalnych przyczynach słabej absorpcji tych środków pisaliśmy w styczniu w artykule pt. Dlaczego miliardy złotych przechodzą energochłonnym koło nosa?
Na wdrożenie takiego mechanizmu wsparcia pozwoliły unijne Tymczasowe Ramy Kryzysowe wprowadzone przez Komisję Europejską po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję. Według obecnych ustaleń obowiązują one do połowy 2024 r. Na razie nie wiadomo, czy rząd zdecyduje się na przygotowanie programu dla energochłonnych, który będzie obejmował ten okres.
Przemysłowy dekalog dla Komisji Europejskiej
„Deklarację z Antwerpii w sprawie Europejskiego Ładu Przemysłowego”, sygnowaną przez przedstawicieli ponad 70 przedsiębiorstw oraz przeszło 30 organizacji branżowych, wręczono Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, a także Alexandrowi De Croo, premierowi Belgii, która w tym półroczu sprawuje unijną prezydencję.
Przemysłowcy, głównie związani z sektorami energochłonnymi, oczekują spełnienia 10 postulatów, na czele z umieszczeniem Europejskiego Ładu Przemysłowego w centrum nowego europejskiego programu strategicznego na lata 2024-2029.
Wśród priorytetów wskazano też m.in. ujednolicenie i uproszczenie otoczenia regulacyjnego, a także dostęp do przystępniej cenowo energii odnawialnej i jądrowej. Zaapelowano także o przygotowanie strategii energetycznej, obejmującej takie działania jak rozbudowa infrastruktury wodorowej i innych technologii niskoemisyjnych, a także partnerstwa z krajami bogatymi w zasoby. Oczekiwane są też zachęty do inwestowania w czyste technologie.
Deklaracja ma być uzupełnieniem Europejskiego Zielonego Ładu, a zawarte w niej postulaty mają zwiększać konkurencyjność unijnego przemysłu i przyspieszać transformację gospodarki.
Wśród polskich sygnatariuszy Deklaracji znalazł się Witold Literacki, p.o. prezesa Orlenu, Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej oraz Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego i od niedawna członek RN Orlenu delegowany do zarządu spółki. Z polską wersją dokumentu można zapoznać się na stronach PIPC.
BASF w Niemczech będzie coraz mniejszy
Jednym z sygnatariuszy Deklaracji z Antwerpii jest również Martin Brudermüller, prezes niemieckiej grupy BASF, czyli największego koncernu chemicznego na świecie. Jednak w swojej ojczyźnie BASF jest coraz mniejszy, a rośnie w Chinach czy USA.
Przy okazji publikacji wyników za 2024 r. Brudermüller zapowiedział, że w kompleksie produkcyjnym w Ludwigshafen będzie potrzebne wdrożenie dalszej restrukturyzacji, mającej przynieść 1,1 mld euro oszczędności rocznie do końca 2026 r. Powodem jest słaby popyt na rodzimym rynku oraz wysokie koszty energii, co przekłada się na generowanie strat.
– Sytuacja jest poważna, ponieważ naprawdę widać jak Europa, w szczególności Niemcy, straciła konkurencyjność – stwierdził szef BASF.
Ludwigshafen ma pozostać największym kompleksem produkcyjnym koncernu, ale stopniowo będzie się kurczyć odchodząc od produkcji energochłonnych, podstawowych chemikaliów. Te grupa w większym zamierza importować z tańszych rynków. BASF wskazuje chociażby na USA, gdzie koszty gazu są kilkukrotnie niższe niż w Europie.
Reuters przypomina, że już przed rokiem koncern ogłosił cięcia kosztów i redukcję ok. 2,6 tys. miejsc pracy w Europie – głównie w Ludwigshafen. Główny powód to oczywiście odcięcie dostaw taniego gazu z Rosji. Utrzymująca się wciąż słaba kondycja niemieckiej gospodarki dodatkowo pogarsza sytuację. W ostatnich dniach rząd obniżył prognozę tegorocznego wzrostu PKB do z 1,3 do 0,2 proc.