Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Technologia
  4. >
  5. Nim świat wyrzeknie się paliw kopalnych, rurociągi z CO2 oplotą Ziemię cztery razy

Nim świat wyrzeknie się paliw kopalnych, rurociągi z CO2 oplotą Ziemię cztery razy

Zagraniczna prasówka energetyczna: Sukces szczytu klimatycznego, na który nas stać; Infrastruktura do transportu CO2 pochłonie miliardy; Szykuje się rynek niebieski dwutlenek węgla; Francuzi i Niemcy w ogonie poparcia dla OZE; Śródziemnomorskie plaże, imprezy i elektrolizery.
węgiel przemysł fot. Depositphotos
Bardzo dużych ilości zielonego wodoru potrzebuje do dekarbonizacji europejski przemysł ciężki. Fot. Depositphotos

Przedstawiamy tematy, które zainteresowały naszą redakcję w minionym tygodniu w zagranicznych mediach opiniotwórczych.

Sukces szczytu klimatycznego, na który nas stać

– Czy szczyt klimatyczny COP28 oznacza początek końca paliw kopalnych? Porozumienie osiągnięte w Dubaju ma swoje wady, ale mimo wszystko stanowi historyczny moment w walce ze zmianami klimatu – uważa Javier Blas, publicysta Bloomberga.

Odnosi się on w ten sposób przede wszystkim do zdania w porozumieniu, w którym wskazano na potrzebę odejścia od paliw kopalnych w zaplanowany i sprawiedliwy sposób, tak aby osiągnąć neutralność klimatyczną w 2050 r.

To pierwsze tego typu wyraźne wezwanie w stosunku do paliw kopalnych w dokumentach klimatycznych, co sprawiło, że ta konkluzja ze szczytu COP28 najbardziej przebiła do opinii publicznej.

Ci, którzy twierdzą, że szczyt w Dubaju oznacza początek końca ropy, gazu i węgla, opierają swoje twierdzenie na tym sformułowaniu. Ale ci, którzy mówią o lukach prawnych, również odwołują się do tego samego fragmentu. Prawda – jak wyjaśnia publicysta Bloomberga – leży gdzieś pośrodku.

Komunikat mówi o „odchodzeniu od paliw kopalnych”, a nie o „stopniowym wycofywaniu” lub „wycofaniu się” z paliw kopalnych. To drugie sformułowanie jest forsowane przez działaczy klimatycznych.

Zamiast zamykania odwiertów naftowych, jak sugerowałoby „wycofywanie”, użyto sformułowania „wycofywanie się”. Dlatego saudyjscy urzędnicy wyszli z COP28 uśmiechnięci, ponieważ podczas przyszłych spotkań mogą argumentować, że będą pompować ropę, dopóki transformacja energetyczna nie spowoduje spadku zapotrzebowania. Na razie popyt na ropę stale rośnie.

Kraje wydobywające ropę naftową mogą się też cieszyć z tego, że transformację należy przeprowadzić w „uporządkowany” sposób, co jest ukłonem w stronę potrzeby stabilizowania cen ropy. Do tego natomiast – jak argumentują producenci – konieczne są dalsze inwestycje w nowe złoża.

W tym kontekście nie chodzi jednak tylko o kraje arabskie. Dziś to USA są największym na świecie dostawcą, odpowiadającym za 20 proc. światowej produkcji. John Kerry, pełnomocnik prezydenta Joe Bidena ds. klimatu, walczył z paliwami kopalnymi w Dubaju, choć amerykański przemysł paliwowy kwitnie przy wsparciu Białego Domu.

Podsumowując Javier Blas zwraca uwagę, że porozumienie wieńczące COP28 to dokument pełen niuansów, który należy czytać ze słownikiem języka dyplomacji w ręku. Nie ma jednak w tym nic złego, gdyż mimo wszystko jest to historyczny moment.

– Świat zgadza się, że tak czy inaczej musi spalać mniej paliw kopalnych, porzucając w ten sposób model napędzający gospodarkę od 150 lat. Jednocześnie świat przyznał, że droga do tego celu jest znacznie bardziej skomplikowana, kosztowna i czasochłonna niż sugerują to nagłówki gazet. To prawdopodobnie najlepszy wynik szczytu, na jaki mogliśmy liczyć – stwierdza Blas.

Zobacz też: Gaz ulotnił się z rynku mocy

Infrastruktura do transportu CO2 pochłonie miliardy

– Ograniczenie emisji dwutlenku węgla przez USA będzie wymagało w przyszłości wyłapywania i podziemnego składowania nawet 1 mld ton CO2 rocznie. Do jego transportu trzeba by wybudować sieć rurociągów, która prawie czterokrotnie mogłaby okrążyć Ziemię – wylicza Bloomberg.

Technologie wychwytywania i składowania CO2 (CCS) również podczas COP28 były wskazywane jako jedno z ważnych narzędzi walki ze zmianami klimatu.

Jednak ich rozwój spotyka się również z kontrowersjami, gdyż w technologiach CCS przodują przede wszystkim koncerny naftowe. Krytycy tej metody redukcji emisji wskazują też, że może ona opóźnić odchodzenie od paliw kopalnych. Z drugiej strony stanowi ona kluczowy element dla dekarbonizacji sektorów przemysłu, w których emisje wynikają w dużej mierze z procesów produkcyjnych, a nie spalania paliw – zwłaszcza cementowej i chemicznej.

Według BloombergNEF w ciągu ostatnich trzech dekad w CCS zainwestowano ponad 83 mld dolarów. USA były dotychczas największym użytkownikiem tego typu instalacji, a w ostatnim czasie – za sprawą wsparcia wprowadzonego w ramach ustawy IRA (Inflation Reduction Action) – rozwijają też mocno technologię bezpośredniego wyłapywania CO2 z powietrza (DAC).

Bloomberg zaznacza, że USA staną się największym poligonem doświadczalnym, na który będzie się oglądać reszta świata. Jeśli wychwytywanie i składowanie CO2 ma być częścią globalnego arsenału do walki z globalnym ociepleniem, to musi się sprawdzić w Stanach Zjednoczonych.

Wiadomo jednak, że to wyzwanie będzie bardzo kosztowne. Według Uniwersytetu Princeton koszt budowy potrzebnej infrastruktury przesyłowej i magazynowej to co najmniej 230 mld dolarów. Szacunkowa długość sieci rurociągów to ponad 150 tys. km, czyli blisko czterokrotność obwodu Ziemi.

Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej, w 2022 r. Ameryce Północnej działały instalacje zdolne do wychwytu prawie 25 mln ton CO2, a w 2030 r. ma to być już niemal 162 mln ton.

Jeśli chodzi o Europę, te wartości wynoszą kolejno 2,4 i 95 mln ton, Azję Wschodnią – 2,4 i 27,2 mln ton, Australię i Nową Zelandię – 4 i 15,8 mln ton, Azję Zachodnią – 3,7 i 10,8 mln ton oraz Amerykę Środkową i Południową – 8,7 i 10,2 mln ton.

Zobacz także: Korytarz wodorowy i terminal CO2 na polskiej liście unijnych priorytetów

Szykuje się rynek na niebieski dwutlenek węgla

– Wkrótce afrykańskie państwa mogą zacząć handlować redukcjami emisji CO2, ale eksperci ostrzegają, że z tą działalnością wiążą się też duże zagrożenia dla lokalnych społeczności – pisze „Financial Times”.

Dokładnie chodzi o tzw. niebieski dwutlenek węgla (ang. blue carbon) – zbywalny instrument finansowy, który można uzyskać usuwając lub unikając emisji tony CO2, np. poprzez zasadzenie lasu lub ochronę terenów zagrożonych wylesianiem.

Nabywając tego typu kredyty emitenci CO2 mogliby więc równoważyć swoje emisje lub wspierać wysiłki na rzecz ochrony klimatu. Upowszechnienie tego typu instrumentów mogłoby też pomóc skierować strumień pieniędzy do biedniejszych państw, które ponoszą niewspółmierne do swoich emisji koszty zmian klimatycznych.

Według danych MSCI Carbon Markets, Korea Południowa, Szwajcaria, Japonia, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Singapur znalazły się wśród państw, które od początku 2021 r. zawarły 95 wstępnych umów na zakup przyszłych redukcji emisji od takich afrykańskich państw jak Ghana czy Senegal, ale też od azjatyckiego Wietnamu.

Jak na razie istniejący międzynarodowy rynek kredytów węglowych jest wart ok. 2 mld dolarów, przy czym mniej więcej cztery na dziesięć sprzedanych jednostek redukcji opiera się na projektach odtwarzania przyrody.

W przyszłości ten rynek może się jednak bardziej rozwinąć, a pozycję na nim buduje już m.in. firma Blue Carbon ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, której założycielem i prezesem szejk Ahmed Dalmook al-Maktoum, członek rodziny królewskiej. Spółka prowadzi rozmowy dotyczące nabycia praw do zarządzania terenami w Afryce. Skala jest ogromna: negocjacje obejmują potencjalne umowy dotyczące ok. 10 proc. lądowej powierzchni Liberii, 20 proc. Zimbabwe oraz sporych obszarów Kenii, Zambii i Tanzanii.

„Financial Times” podkreśla, że skala i szybkość zawierania umów wzbudzają obawy co do zabezpieczenia interesów państw afrykańskich, a zwłaszcza ludności zamieszkującej dane tereny. Kluczowe kwestie dotyczą m.in. podziału dochodów ze sprzedaży jednostek redukcji oraz wywłaszczeń gruntów.

Zobacz też: Jaka przyszłość czeka ogrzewanie gazem i węglem w Polsce

Francuzi i Niemcy w ogonie poparcia dla OZE

– Prawie co drugi obywatel Niemiec i Francji jest negatywnie nastawiony do odnawialnych źródeł energii lub nie ma na ich temat zdania – donosi brukselski portal Euractiv, powołując się na sondaż przeprowadzony w 26 państwach Europy przez Norstat.

66 proc. wszystkich ankietowanych pozytywnie oceniło przejście na OZE. Dwa najludniejsze kraje UE, czyli Francja i Niemcy, są jednocześnie najbardziej sceptyczne pod tym względem – pozytywne nastawienie deklaruje odpowiednio 54 proc. i 57 proc. badanych.

Z drugiej strony małe kraje, takie jak Chorwacja, Dania i Portugalia, są nastawione o wiele bardziej entuzjastycznie do energetyki odnawialnej – tam popiera ją kolejno 80 proc., 78 proc. i 75 proc. ankietowanych. W przeciwieństwie do dużych państw unijnych mniejsze kraje postrzegają zieloną energię jako szansę na uzyskanie autonomii energetycznej i uniezależnienie się od importowanych paliw kopalnych.

Sondaż wykazał też głęboko zakorzeniony sceptycyzm Francuzów do elektrowni wiatrowych – ich budowę popiera tylko 42 proc. badanych, co stanowi jeden z najniższych wyników w Europie. Podobnie jest w niektórych landach w Niemczech, zwłaszcza w Bawarii.

Natomiast w niechęci do fotowoltaiki również przodują Francuzi, wspólnie z Holendrami. Euractiv zwraca uwagę uwagę, że OZE są celem ataku populistycznych partii politycznych, m.in. francuskiej Rassemblement National, czy Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Badanie przeprowadzono wśród 26 tys. Europejczyków w wieku od 18 do 65 lat, na podstawie co najmniej 1000 reprezentatywnych wywiadów dla każdego z krajów.

Zobacz również: Co ma polska wojna o wiatraki do globalnego kryzysu wiatrowego?

Śródziemnomorskie plaże, imprezy i elektrolizery

– Basen Morza Śródziemnego ma potencjał, aby stać się potęgą w produkcji zielonej energii – wskazuje „The Economist”.

Zwraca przy tym uwagę, że zazwyczaj w energetycznym kontekście wymieniane jest Morze Północne, gdzie dotychczas zainstalowano ponad 15 GW morskich farm wiatrowych, a do 2050 r. ma być ich co najmniej 300 GW.

Jednak słoneczne państwa śródziemnomorskie – zarówno te europejskie, jak i afrykańskie – również mogą odegrać znaczącą rolę. Dla przykładu w Hiszpanii można średnio z jednego metra kwadratowego uzyskać dziennie 4,6 kWh energii elektrycznej, a w Maroku 5,6 kWh – ponad dwa razy więcej niż w Niemczech.

Ponadto w niektórych rejonach północnej Afryki oprócz dużego nasłonecznienia występuje także bardzo dobra wietrzność. To stwarza znakomite warunki do produkcji zielonego wodoru, którego bardzo dużych ilości potrzebuje do dekarbonizacji europejski przemysł ciężki.

Problem w tym, że jak na razie to głównie północ Europy przyciąga inwestycje w OZE. Z kolei w Afryce Północnej niestabilność polityczna i regulacyjna podnosi ryzyko i koszty finansowania, co zniechęca inwestorów. Ponadto wciąż w powijakach znajdują się kluczowe dla gospodarki wodorowej plany rozwoju infrastruktury przesyłowej, która pozwoliłaby dostarczyć zielone paliwo ze słonecznego południa na uprzemysłowioną północ.

– Upłynie jeszcze co najmniej kilka lat nim Morze Śródziemne stanie się tak samo znane ze swoich elektrolizerów i wodoru jak z plaż i imprez – konkluduje „The Economist”.

Zobacz też: Bruksela chce żeby wiatr wiał dla europejskich firm. Ale za jaką cenę?

Zielone technologie rozwijają:
Partner działu Klimat:
Technologie wspiera:
Materiał Partnera
Inwestycji w OZE stale przybywa, rośnie również zainteresowanie przedsiębiorców tym sektorem. O ile inwestycje w OZE stają się coraz popularniejsze, o tyle warto z perspektywy inwestora wiedzieć, jakie ryzyka mogą się pojawiać wraz z rozwojem farm fotowoltaicznych i wiatrowych.
oze
Zielone technologie rozwijają:
Prezes URE zatwierdził taryfy na energię elektryczną dla gospodarstw domowych na 2024 rok. Sprzedawcy energii zarobią najwięcej w historii na subsydiowanych stawkach. Jednak odbiorcy korzystający z ogrzewania elektrycznego czy ładujący samochody na prąd w większości zapłacą już „rynkowe” stawki.
Taryfy na energię elektryczną
Taryfy na energię elektryczną
Rynek energii rozwija:
COP 28 czyli co się kryje za deklaracjami; Taryfy energii i gazu za 2024 r.; Ukraina wchodzi do ENTSO-E; Kto zapłaci za rosnące koszty brytyjskiej atomówki.
klimat, cop
Partner działu Klimat:
Są szanse, że na początku wiosny inflacja spadnie do 4,0-5,0%, ze względu na ceny paliw na polskim rynku. Sprzyjają temu niskie światowe ceny ropy i słabnący dolar.
Korupcji w sektorze naftowym nie uda się wykorzenić bez surowych kar. Fot. Depositphotos