Spis treści
Przedstawiamy tematy, które zainteresowały naszą redakcję w minionym tygodniu w zagranicznych mediach opiniotwórczych.
Tańszy prąd rekompensatą za słupy i wiatraki
– Brytyjski rząd chce zmniejszyć niechęć społeczeństwa do inwestycji w sieci przesyłowe oferując mieszkającej w pobliżu wielkich słupów ludności niższe rachunki za prąd. W ten sposób może jednak otworzyć puszkę Pandory, bo po podobne zadośćuczynienie mogą się zgłosić także sąsiedzi farm wiatrowych – komentuje Merryn Somerset Webb, publicystka Bloomberga.
Choć poparcie dla transformacji energetycznej i ochrony klimatu systematycznie rośnie, to jednocześnie akceptacja dla lokowania słupów energetycznych czy turbin wiatrowych w pobliżu miejsca zamieszkania wciąż pozostaje niewielka.
Somerset Webb zaznacza, że na psucie walorów krajobrazowych przez sieci przesyłowe narzekano już ponad 100 lat temu. Do tego w czasach współczesnych dochodzi też kwestia związana z obniżeniem wartości nieruchomości – tym bardziej im bliżej znajduje się ona ogromnej konstrukcji. Według brytyjskiego badania, domy położone w odległości 300 m od słupów sprzedają się średnio o 10 proc. taniej niż te oddalone o ponad 1,5 km.
Problem jest tak duży, że został zauważony przez rząd Wielkiej Brytanii. Zaproponował on potencjalne rozwiązanie, stanowiące zadośćuczynienie za ponoszenie negatywnych skutków inwestycji potrzebnych ze względu na transformację energetyczną. Zakłada ono, że gospodarstwa domowe zlokalizowane w pobliżu nowych słupów i stacji elektroenergetycznych otrzymają obniżki cen energii sięgające nawet 10 tys. funtów w ciągu dekady.
Publicystka Bloomberga zaznacza jednak, że takim rozwiązaniem rząd obudzi podobne oczekiwania ze strony sąsiadów farm wiatrowych. W tym przypadku, według badań, turbiny wiatrowe również wpływają na obniżenie wartości nieruchomości – od ok. 3 proc., gdy znajduje się ona w promieniu 2 km od domu, do 12 proc. przy odległości poniżej 1 km. Negatywny wpływ na wartość nieruchomości znika dopiero powyżej 5 km.
Warto zwrócić przy tym uwagę, że w ramach nowelizacji polskiej ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która weszła w życiu w kwietniu tego roku, przewidziano, że inwestorzy będą oferowali obowiązkowo 10 proc. mocy do dyspozycji mieszkańców gminy, w której postawią wiatrak.
Ma to być rozwiązanie podobne do wirtualnego prosumenta, który korzysta z energii „swojego” źródła odległego od miejsca zamieszkania. Wirtualny prosument rozlicza się na zasadzie net billingu, zupełnie jak prosument indywidualny, według wartości energii wprowadzonej do sieci i pobranej z sieci.
Zobacz więcej: Wirtualny prosument potrzebuje realnej zachęty
Przemysł podtrzymuje popyt na energetykę węglową
– Prawie 1/4 węglowych bloków energetycznych, które powstają obecnie poza granicami Chin, stanowią jednostki budowane na potrzeby zakładów przemysłowych – wskazuje Energy Monitor.
Portal przypomina, że jeszcze niedawno wydawało się, że los energetyki węglowej jest przesądzony. Można było tak sądzić patrząc na kolejne deklaracje na szczytach klimatycznych ONZ, czy biorąc pod uwagę wycofywanie się banków z finansowania przedsięwzięć związanych z węglem. Do tego chiński przywódca Xi Jinping zapowiedział, że Państwo Środka do 2060 r. stanie się neutralne klimatyczne. Do tego zacznie też wycofywać się z budowy elektrowni węglowych na rynkach eksportowych i będzie wspierać inwestycje w odnawialne źródła energii.
Niemniej energetyka węglowa wciąż ma się bardzo dobrze. Kryzys energetyczny, związany z agresją Rosji na Ukrainę, spowodował wzrost jej znaczenia w Europie w ubiegłym roku. Według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej w 2022 r. na świecie spalono najwięcej węgla w historii.
Natomiast w samych Chinach od minionego roku trwa boom na budowę nowych jednostek węglowych i według prognoz rok 2023 zakończy się wydawaniem średnio dwóch pozwoleń tygodniowo na budowę nowych bloków. Według danych think tanku Global Energy Monitor 2/3 realizowanych obecnie nowych mocy wytwórczych opalanych węglem przypada na Chiny (136 GW), a kolejne miejsca na podium zajmują Indie (32 GW) i Indonezja (14 GW).
Energy Monitor zwraca uwagę, że energetyka przemysłowa jest głównym czynnikiem napędzającym aktualnie inwestycje w moce węglowe. Chodzi zwłaszcza o energochłonne gałęzie przemysłu, takie jak m.in. huty stali i aluminium, a także zakłady chemiczne.
Krajem, który przoduje w tej dziedzinie, jest Indonezja, chcąca zastąpić eksport rud metali na rzecz ich przetwórstwa na własnym rynku. W budowie jest tam aktualnie 30 przemysłowych bloków węglowych o łącznej mocy prawie 12 GW. Jednocześnie do sieci są już podłączone 23 takie siłownie, których łączna moc przekracza 9 GW.
To wszystko dzieje się mimo deklarowanego przez indonezyjskie władze osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2060 r. i zakładanego szczytu emisji w 2030 r. Do realizacji taki planów potrzebne są duże inwestycje w OZE, a tymczasem moce węglowe rosną wciąż znacznie szybciej od tych odnawialnych.
Warto zwrócić też uwagę, że w Unii Europejskiej aktualnie w toku jest tylko jedna budowa bloku węglowego. Powstaje on (choć miał być gotowy już ponad rok temu) w Puławach dla Grupy Azoty, a jego moc ma wynosić 100 MW. Gdyby nie wstrzymano już trwającej inwestycji, to w toku najpewniej byłaby też Ostrołęka C o mocy 1000 MW.
W samej Europie buduje się jeszcze blok o mocy 350 MW w Serbii, a kolejne najbliższe geograficznie przedsięwzięcia znajdują się w azjatyckiej części Turcji (145 MW) oraz na rosyjskiej dalekiej północy (30 MW).
Zobacz też: Ponad trzystu energochłonnych zgłosiło się po kryzysową pomoc
Magazyny energii wypychają z rynku elektrownie gazowe
– Bateryjne magazyny energii obniżają konkurencyjność elektrowni opalanych gazem, przez co ekonomiczne uzasadnienie dla planów budowy jednostek gazowych jest coraz mniejsze – analizuje Reuters.
Magazyny energii, jak podkreśla agencja, stają się już na tyle przystępne cenowo, że inwestorzy masowo porzucają plany budowy elektrowni gazowych. Baterie są bowiem w stanie bilansować systemy elektroenergetyczne z rosnącym udziałem źródeł odnawialnych po cenie konkurencyjnej wobec bloków gazowych.
Według danych Global Energy Monitor w pierwszej połowie 2023 r. na całym świecie wstrzymano lub anulowano 68 projektów elektrowni gazowych. Jednocześnie z danych BloombergNEF wynika, że koszt dominujących na rynku baterii litowo-jonowych spadł w latach 2016-2022 o ponad połowę.
Jeden z rozmówców Reutera wskazał, że stopień wykorzystania jednostek gazowych, które w ubiegłych dekadach pracowały w podstawie systemu, systematycznie spada, co utrudnia opracowanie długoletnich biznesplanów dla nowych inwestycji – zarówno pod kątem ich opłacalności, jak i kontraktacji gazu potrzebnego do bilansowania niestabilnych źródeł odnawialnych.
Wraz z rosnącą produkcją energii z OZE można jednak spodziewać się, że zapotrzebowanie na szczytowe elektrownie gazowe będzie spadać. W 2022 r. udział energetyki wiatrowej i słonecznej wyniósł w UE 22 proc. i po raz pierwszy był większy niż gazu.
W ostatnich latach opłacalność inwestycji w elektrownie gazowe gwarantują mechanizmy rynku mocy, które są stosowane w wielu krajach – w tym w Polsce. Jednostki uczestniczące w tym mechanizmie otrzymują opłaty za dyspozycyjność do pracy, co ma zabezpieczać system elektroenergetyczny przed brakiem mocy.
Jednocześnie mechanizm ten bywa krytykowany jako sposób na dalsze dotowanie paliw kopalnych. Niemniej technologie bateryjne również mogą w nim uczestniczyć, co zaczyna mieć miejsce także w Polsce.
Zobacz też: Polska ma już ponad 9 GW magazynów energii. Na razie na papierze
Unijne cele dla biometanu trzeba urealnić
– Plany dotyczące osiągnięcia przez Unię Europejską w 2030 r. produkcji biometanu na poziomie 35 mld m sześc. rocznie są zarówno nierealne, jak i niezrównoważone środowiskowo – wskazuje brukselski portal Euractiv, powołując się przy tym na raport fundacji Feedback EU.
Ambitny cel produkcji biometanu Komisja Europejska ogłosiła wiosną 2022 r. w planie REPowerEU, stanowiącym energetyczną odpowiedź UE na kryzys energetyczny i atak Rosji na Ukrainę. W założeniu odnawialny biometan ma zmniejszyć uzależnienie Unii od importu kopalnego gazu ziemnego.
Cel dla produkcji biometanu na razie nie został uznany jako wiążący i nie zanosi się na to, aby zgodziła się na to Rada UE, gdyż wśród krajów członkowskich nie ma aktualnie powszechnej aprobaty dla tak wyśrubowanego celu. Natomiast za jego wyznaczeniem lobbują organizacje branżowe, m.in. skupiający koncerny gazowe Eurogas.
Jak podkreśla Feedback EU cel na poziomie 35 mld m sześc. do 2030 r. jest całkowicie nierealny, a przy braku odpowiednich zabezpieczeń prawnych dotyczących zrównoważonych surowców doprowadziłby do walki o surowce do produkcji biometanu. Negatywne skutki mogą też dotyczyć pobudzania większej produkcji zwierzęcej lub zwiększania konkurencji pomiędzy spożywczym a paliwowym przeznaczeniem płodów rolnych.
Dlatego Feedback EU, jak i niektórzy naukowcy związani z sektorem gazowym, opowiadają się za ustaleniem bardziej konserwatywnego celu, którego osiągnięcie będzie możliwe bez stwarzania zagrożeń dla rynku rolnego i środowiska.
Zobacz także: Korytarz wodorowy i terminal CO2 na polskiej liście unijnych priorytetów