Spis treści
Rośnie wykorzystanie własnych, zielonych źródeł energii w firmach. Nadal energetyka prosumencka, odpowiadała za ponad 40 proc. nowych mocy w fotowoltaice – podaje Agencja Rynku Energii w raporcie na koniec października. Według ARE, na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku w kraju było ok. 75 tys. prosumentów-przedsiębiorców, podczas gdy rok wcześniej – 46 tys.
Coraz większego znaczenia nabiera jednocześnie rynek większych instalacji, na który składają się farmy słoneczne oraz budowane na halach przemysłowych, biurowcach, magazynach i na gruncie instalacje przedsiębiorców. Tu – według przewidywań Solar Power Europe – dynamika wzrostu mocy będzie rosła.
– Rynek fotowoltaiki dla przedsiębiorstw bardzo mocno rozwinął się, choć zamrożenie cen prądu dla małych i średnich przedsiębiorstw spowolniło w niektórych firmach decyzje inwestycyjne. Zapotrzebowanie jest duże ze strony wielu branż, zwłaszcza zakładów produkcyjnych – mówi Marcin Biechowski, prezes OZE-Biomar.
Od stycznia do końca października powstało w Polsce ok. 3,7 GW nowych mocy w fotowoltaice, z czego ok. 1,5 GW przypada na mikroinstalacje, drugie tyle na elektrownie powyżej 1 MW, a 673 MW dostarczyło 836 instalacji poniżej 1 MW, ale większych od prosumenckich – podaje ARE.
Off-grid po polsku
Przedsiębiorcy decydują się na instalowanie po kilkadziesiąt – kilkaset kilowatów w fotowoltaice, ale też coraz częściej inwestują w instalacje fotowoltaiczne o mocy nawet kilku megawatów. Takich inwestycji jest coraz więcej. Latem ubiegłego roku spółka Hydro Extrusion Poland uruchomiła farmę fotowoltaiczną o mocy 6,7 MW, którą zbudowała na działce obok swojego zakładu w Trzciance, w województwie wielkopolskim. Dzięki temu Hydro będzie w stanie pokryć do 50 proc. zapotrzebowania na energię dla nowej prasy, zasilanej farmą solarną bez pośrednictwa sieci – podała spółka.
– Otworzyliśmy prasę, która zużywa mniej energii, a oprócz tego zasilana jest farmą solarną, która jest bezpośrednio do zakładu podłączona. Jest to pierwsza na świecie linia do wyciskania profili aluminiowych, która zasilana jest bezpośrednio przez farmę solarną, bez pośrednictwa sieci – opowiadał prezes Piotr Wieliński w nagraniu z otwarcia nowej prasy.
Przypomniał, gdy trzy lata wcześniej firma występowała o pozwolenie, było duże niedowierzanie, czy to w ogóle jest możliwe, czy to się da zrobić, „czy przepisy pozwalają na coś takiego”. – Myśmy mówili: tak, a nawet jeżeli nie tak, to my sprawimy, żeby było: tak – mówi w nagraniu prezes.
Takich inicjatyw jest coraz więcej. Producent podłoża do uprawy pieczarek Agaris Myco Poland z województwa łódzkiego zainwestował w swoich dwóch zakładach w instalacje fotowoltaiczne, które będą dostarczały energię na zasadzie off-grid, bez wprowadzenia jej do sieci elektroenergetycznej. W zakładzie w Woli Makowskiej powstała instalacja o mocy 1 MW, a w zakładzie w Karszewie – instalacja o mocy 0,8 MW. Prace montażowe zakończono pod koniec grudnia, a uruchomienie produkcji energii zaplanowano na pierwszy kwartał tego roku. Całość wytwarzanej energii będzie przeznaczona w 100 proc. na potrzeby własne obu zakładów.
Jak nas poinformowała spółka, moc przyłączeniowa instalacji nie przekracza mocy przyłączeniowej zakładu, jednak warunkiem, jaki postawił lokalny operator sieci elektroenergetycznej, było umieszczenie blokad, by energia z elektrowni fotowoltaicznych nie wpływała do sieci.
– Zostały one umieszczone ze względu na to, że lokalna sieć miałaby problem z odbiorem energii. Oba zakłady posiadają własne generatory prądu o mocy 2 MW każdy, na wypadek utrudnień w dostawach energii. Instalacja fotowoltaiczna pozwala na redukcję kosztów energii oraz jest elementem zabezpieczenia potrzeb energetycznych zakładów – poinformowała nas spółka.
Wątpliwe sankcje za zagrożenie bezpieczeństwa
Czy firmy, które mają za małą moc przyłączeniową, mogą mimo to budować własne instalacje OZE (np. fotowoltaikę), pod warunkiem, że energii nie wprowadzą do sieci? Zapytaliśmy o to prawników. – Tak, jak najbardziej. Muszą oczywiście spełnić niezbędne warunki związane z realizacją takiej inwestycji – wyjaśnia Oskar Waluśkiewicz, partner, szef praktyki energetycznej w warszawskim biurze DLA Piper.
– Niezależnie od braku wnioskowania o moc przyłączeniową takie jednostki są często traktowane jak standardowe źródła wytwórcze wyprowadzające energię do sieci. Procedury są nadmiernie złożone, a czas ich trwania jest nieproporcjonalnie długi w stosunku do małej wielkości takich projektów i praktycznie braku prac przyłączeniowych (poza zainstalowaniem urządzeń uniemożliwiających wypływ energii do sieci). W skrajnych przypadkach na przyłączenie takich instalacji trzeba czekać kilka lat. Liczymy jednak na poprawę praktyki i uproszczenie procedur w przypadku takich instalacji – dodaje Oskar Waluśkiewicz.
Terminy oczekiwania na przyłączenie, jak wyjaśnia Oskar Waluśkiewicz z kancelarii DLA Piper, w dużym stopniu zależą od m.in. grupy przyłączeniowej, do której jest zaklasyfikowana dana firma (zależnej od napięcia sieci, do której jest taka firma przyłączona) oraz wielkości instalacji OZE, którą chce przyłączyć do sieci.
– W przypadku firm przyłączonych do sieci o najwyższych napięciach (110kV i powyżej – grupa przyłączeniowa pierwsza i druga), a także planowanej do przyłączenia instalacji OZE powyżej 1 MW, spotykamy się często ze stosunkowo długimi terminami na przyłączenie. Standardowy termin na wydanie samych warunków przyłączenia wynosi w przypadku takich podmiotów 120 lub 150 dni (liczonych od dnia złożenia kompletnego wniosku) dla, odpowiednio, drugiej i pierwszej grupy przyłączeniowej. Terminy te mogą zostać przedłużone o połowę (co zdarza się bardzo często). Po uzyskaniu warunków przyłączenia trzeba również poczekać na realizację prac przyłączeniowych, które również, w zależności od skomplikowania projektu, zajmują od kilku do kilkudziesięciu miesięcy – opisuje Waluśkiewicz.
Wiele zależy od konkretnej lokalizacji i samego OSD.
– Nie ma jednolitej praktyki, jeśli chodzi o wydawanie warunków przyłączenia dla instalacji OZE, które przedsiębiorca buduje całkowicie na użytek autokonsumpcji, ale mają one większą moc niż wynika z umowy przyłączeniowej danego zakładu – mówi nam inny prawnik, proszący o anonimowość.
– OSD wymagają niekiedy w takich sytuacjach wystąpienia o warunki przyłączenia, argumentując to bezpieczeństwem systemu elektroenergetycznego. Jak wiadomo, czekanie na wydanie takich warunków trwa z reguły bardzo długo. Jeśli jednak taka instalacja OZE zostanie wyposażona w odpowiednie zabezpieczenia, zapewniające, że energia nie zostanie wprowadzona do sieci, wówczas argument o zagrożeniu dla bezpieczeństwa systemu jest bezzasadny, a ewentualne sankcje z tego powodu dla przedsiębiorcy stają się wątpliwe. W kwestii wydawania warunków przyłączenia dla takich instalacji potrzebne są zmiany w prawie energetycznym. Na krótką metę być może pomocne byłoby zajęcie stanowiska przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki – uważa nasz rozmówca.
A ryzyko rośnie…
Problemy z OSD potwierdza też Ireneusz Kulka, szef spółki EDP Energia Polska, która instaluje PV u przedsiębiorców, chcących zużywać energię na własne potrzeby. – W przypadku instalacji powyżej 1 MW proces uzgadniania znacznie przekracza ustawowe 120 dni – opowiada Kulka.
Jego zdaniem długie procedury a nie koszty są dziś główną barierą, która powstrzymuje firmy przed instalowaniem własnych źródeł, bo fotowoltaika w przedsiębiorstwach się opłaca i nie potrzebuje już wsparcia. – Tłumaczenie się przez OSD kiepskim stanem technicznym sieci też jest nieprzekonujące, bo sieci w Hiszpanii czy Włoszech wcale nie są lepsze, a jednak podłączanie źródeł, które nie przesyłają energii do tejże sieci jest tam znacznie prostsze – mówi szef EDP Energia Polska.
Długi czas inwestycji sprawia, że rośnie ryzyko. – Firma, która ma instalować PV musi mieć przekonanie, że klient za dwa lata będzie istnieć. To samo przekonanie musi mieć klient – opowiada Kulka. – I jedni, i drudzy domagają się więc gwarancji bankowych, co na koniec dnia powoduje podwyższenie ceny. Gdyby warunki przyłączeń były wydawane automatycznie, to wszystko trwałoby pół roku.
Boryszew S.A., jedna z największych polskich grup przemysłowych, musiał przy podłączaniu własnych źródeł uzbroić się w cierpliwość. Jak opowiada Mikołaj Budzanowski, prezes spółki Boryszew Green Energy&Gas, w przypadku liczącej 2.5 MW instalacji na własnym terenie fabryki w Czechowicach-Dziedzicach spółka czeka już rok na decyzję Taurona Dystrybucji.
– OSD powołuje się na przepisy prawa i złożone procedury administracyjne. Trudno z tym dyskutować, nie zakładam złej woli OSD. Regulacje powinny być jednak bardziej przejrzyste, nakładać konkretne ramy czasowe na wydawanie zgód, o OSD powinni dostać narzędzia technologiczne, które przyspieszą analizę wpływu inwestycji na sieć – mówi Budzanowski.
Podobnie było w Ostaszewie pod Toruniem, gdzie ma powstać instalacja o mocy 1 MW w fabryce części samochodowych. – Oczekiwanie trwało kilka miesięcy, pomimo, że …deklarowaliśmy, że całość energii będzie wykorzystana na własne potrzeby – relacjonuje Budzanowski.
Co ciekawe, tym razem warunki wydawała prywatna Polenergia, która jest OSD na obszarze tamtejszego parku przemysłowego. Również i w tym przypadku OSD musiał wykonać analizy i uzgodnienia z operatorem PSE.
– Uważam, że w przypadku inwestycji OZE dla potrzeby własnej konsumpcji bez konieczności oddawania nadwyżek do sieci, zbędne jest przeprowadzanie uzgodnień z OSD i nie potrzebna jest umowa przyłączeniowa. Taki zapis znacząco przyspieszyłby proces inwestycyjny we wszystkich fabrykach w Polsce – apeluje prezes Boryszew Green Energy&Gas.
Czas to pieniądz, ale procedury są ważniejsze
Dlaczego spółki dystrybucyjne podchodzą w ten sposób do autokonsumpcji przedsiębiorców, skoro teoretycznie powinna ułatwić im życie? Prof. Waldemar Skomudek, doświadczony sieciowiec wykładający obecnie na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie wyjaśnia, że główną przyczyną jest brak przepisów regulujących jednoznacznie możliwość podłączanie źródeł energii „konsumowanej” w miejscu jej wytworzenia, ale bez zgody na jej przesyłanie do sieci.
– OSD nie wiedzą w jaki sposób powinny traktować takie źródła i z ostrożności traktują je tak samo jak „zwykłe” instalacje – tłumaczy prof. Skomudek i dodaje, że branża wielokrotnie wysyłała sygnały o potrzebie uregulowania tej sprawy, ale – w przeciwieństwie do np. linii bezpośredniej – bez skutku.
Zdaniem prof. Skomudka źródła OZE, które mają założone i prawidłowo skonfigurowane zabezpieczenia gwarantujące, że ani jedna kilowatogodzina nie popłynie do sieci, a wszystko zostanie skonsumowane (lub zmagazynowane) przez przedsiębiorców nie stanowią zagrożenia dla obecnych sieci elektroenergetycznych.
– W sytuacji, w której OSD w znacznym stopniu ogranicza wydawanie nowych warunków przyłączenia ze względu na problemy z siecią, instalowane przez przemysł źródła OZE nastawione na autokonsumpcję wytworzonej energii, zwłaszcza w powiązaniu z jej magazynowaniem, mogłyby odegrać bardzo pozytywną rolę dla systemu energetycznego – konkluduje prof. Skomudek.
Od 1 października 2023 r. obowiązują zmienione przepisy prawa budowlanego wyłączające z pozwolenia na budowę pompy ciepła, wolnostojące kolektory słoneczne, urządzenia fotowoltaiczne o mocy zainstalowanej elektrycznej do 150 kW. Jest to nowe ułatwienie, które wprowadziła nowela ustawy o OZE. Inne trudności jednak pozostały.
– Z naszej praktyki wynika, że każda instalacja powyżej 80 kW wymaga instalowania dodatkowych urządzeń w trafostacji. Każda większa inwestycja wiąże się z uzyskaniem pozwolenia na budowę, z więc także warunków przyłączenia do sieci elektroenergetycznej. Bardzo trudno jest uzyskać warunki dla instalacji o mocy, która przewyższa moc przyłączeniową zakładu – wymienia Marcin Biechowski, prezes OZE Biomar.
Prezes OZE Biomar wskazuje, że wąskim gardłem jest także odbiór instalacji, na który trzeba czekać z reguły 3-4 miesiące. Jak ocenia, przeciętna instalacja fotowoltaiczna ma moc ok. 600 kW. – W praktyce firmy decydują się najczęściej na instalacje pokrywające 30-40 proc. zapotrzebowania zakładu na energię. Taka inwestycja w fotowoltaikę zwraca się maksymalnie po dwóch-trzech latach, przedsiębiorcy nie decydują się na droższe technologie, jeśli czas zwrotu z inwestycji przekracza pięć lat – mówi Marcin Biechowski.
Duże instalacje powstają najczęściej na gruncie i coraz częściej firmy sięgają po panele dwustronne, które pozwalającą osiągnąć wyższą o 7 proc. produktywność w porównaniu do paneli standardowych. Taką farmę fotowoltaiczną o mocy 1 MW zbudowała niedawno Ambra, w swojej Winiarni w Woli Dużej koło Biłgoraja. Energia wyprodukowana przez farmę fotowoltaiczną jest przeznaczona na zużycie własne i zaspokoi około 30 proc. zapotrzebowania Winiarni na energię elektryczną – podała spółka.
Biechowski spodziewa się, że gdy zaczną obowiązywać przepisy o wirtualnym prosumencie, co się stanie od lipca 2024 roku, wówczas rynek fotowoltaiki dla przedsiębiorców jeszcze mocniej rozkwitnie.