Menu
Patronat honorowy Patronage
  1. Główna
  2. >
  3. Technologia
  4. >
  5. Zielony przemysł
  6. >
  7. Dziurawe sankcje na rosyjską ropę. Jak storpedować „szarą flotę”?

Dziurawe sankcje na rosyjską ropę. Jak storpedować „szarą flotę”?

Zagraniczna prasówka energetyczna: Czy pułap cenowy na rosyjską ropę ma sens; Ukraińskie sieci szykują się na rosyjskie ataki zimą; Alternatywa dla Niemiec urosła na pompach ciepła; Czysta energia przemysłowym atutem Europy Środkowej.
Tanker
"Fota cienia" transportuje coraz większe wolumeny rosyjskiej ropy. Zdjęcie ilustracyjne, fot. Depositphotos

Przedstawiamy tematy, które zainteresowały naszą redakcję w minionym tygodniu w zagranicznych mediach opiniotwórczych.

Pułap cenowy na rosyjską ropę trzeba znieść…

Czas znieść górny pułap ceny dla rosyjskiej ropy. Ograniczenia nie uderzają w dochody Kremla, a jednocześnie zwiększają ryzyko katastrofy ekologicznej – pisze Julian Lee, jeden z publicystów energetycznych Bloomberga.

W grudniu ubiegłego roku Unia Europejska, Wielka Brytania, Kanada, Japonia, Australia i USA wprowadziły górny limit cen rosyjskiej ropy wynoszący 60 dolarów za baryłkę. Kupujący nadal mogą płacić więcej, ale wówczas powinni zostać pozbawieni dostępu do usług transportowych, finansowych i ubezpieczeniowych świadczonych przez firmy z krajów będących sygnatariuszami porozumienia.

Celem mechanizmu było zahamowanie dalszego przepływu rosyjskiej ropy i uderzenie w dochody Kremla poprzez zmuszenie go do zaakceptowania niższych cen. Skuteczność mechanizmu miało gwarantować zapotrzebowanie Moskwy na zachodnie tankowce i usługi, aby móc utrzymać transport ropy na rynki międzynarodowe, a przez to konieczność jej sprzedaży poniżej pułapu cenowego.

Bloomberg przyznaje, że przez pierwsze osiem miesięcy działania mechanizmu wydawał się on skuteczny, gdyż notowania ropy typu Ural utrzymywały się przez większość czasu poniżej 60 dolarów za baryłkę. Od kilku miesięcy ceny znajdują się już jednak powyżej pułapu, sięgając niedawno ponad 80 dolarów.

Jako powód jest wskazywana rosnąca „szara flota”, która transportuje coraz większe wolumeny rosyjskiej ropy. Składa się ona ze starych statków, często już wcześniej skierowanych do zezłomowania, których operatorami są firmy powstałe już po zaatakowaniu Ukrainy przez Rosję. Ich armatorzy potrzebują jedynie oświadczenia właściciela ładunku, że ropa została zakupiona po cenie niższej od limitu.

Zaniepokojenie ryzykiem katastrofy ekologicznej, którą mogą spowodować stare tankowce, wyraziło już ONZ. Zwłaszcza, że spotykane są praktyki polegające na wyłączaniu transponderów sygnalizujących pozycję statków i przepompowywania ładunków ropy pomiędzy tankowcami „szarej floty”.

Bloomberg ocenia, że zniesienie pułapu cenowego nie miałoby żadnego wpływu na ilość rosyjskiej ropy na rynku. Miałoby za to przełożenie na stan techniczny statków używanych do transportu ropy i na to, kto na tym zarabia.

Jeśli zachodni spedytorzy będą mogli przewozić i ubezpieczać rosyjskie ładunki, to znaczna część handlu prawdopodobnie trafi z powrotem na tankowce, które są odpowiednio ubezpieczone, dobrze utrzymane i poddane rygorystycznym inspekcjom. Natomiast „szara flota” prawdopodobnie wyląduje wtedy w większości na plażach Bangladeszu, Indii i Pakistanu, gdzie zostanie pocięta na złom.

…albo zaostrzyć egzekwowanie mechanizmu

Aby uporać się z „szarą flotą” Putina należy zaostrzyć egzekwowanie prawa – uważa natomiast Michelle Wiese Bockmann z firmy Lloyd’s List Intelligence, świadczącej usługi analityczne dla branży morskiej. Jej wskazówki dla rządzących przytacza „Financial Times”.

Przede wszystkim trzeba zidentyfikować właścicieli statków wykorzystywanych przez Rosję oraz ustalić, kto zarabia na handlu z Moskwą.

Według analizy Lloyd’s List Intelligence, we wrześniu ok. 120 tankowców niespełniających wymogów pułapu – bez znanego ubezpieczenia – znalazło się wśród ok. 300 śledzonych statków transportujących ropę z ośmiu rosyjskich portów. Wspierała je flota rosyjska oraz kolejnych 80 tankowców zarejestrowanych w Grecji, która jest objęta pułapem cenowym.

Organy regulacyjne muszą jeszcze ustalić w jaki sposób statki z Grecji można ubezpieczać w USA, Wielkiej Brytanii lub UE, biorąc pod uwagę, że dostarczają one głównie ropę Ural, której notowania są znacząco powyżej limitu cenowego.

– Jest prawdopodobne, że podstawowa cena dostarczanej przez nich ropy pozostała na poziomie poniżej 60 dolarów za baryłkę, ale stawki frachtowe zostały zawyżone, aby wypełnić lukę w stosunku do ceny rynkowej. Aby położyć kres tym praktykom władze mogłyby nałożyć drugi limit, który uwzględniałby koszt dostawy, w tym stawki frachtu – wskazuje Michelle Wiese Bockmann.

Kolejnym zadaniem dla rządzących jest nacisk na towarzystwa klasyfikacyjne, czyli organizacje zajmujące się m.in. przeglądami i certyfikacją statków, w tym ich zgodnością z przepisami i normami bezpieczeństwa.

Wszystkie największe na świecie towarzystwa klasyfikacyjne mają siedziby w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Norwegii i Włoszech i świadczą usługi na rzecz ok. 70 proc. „szarej floty”, która najpewniej łamie sankcje. Należące do niej tankowce kupowali, czasami od firm zachodnich, zarejestrowani w rajach podatkowych anonimowi właściciele. Prawie 40 proc. z ok. 535 podejrzanych tankowców dokonało rejestracji za pośrednictwem spółek z Wysp Marshalla.

Sygnatariusze pułapu cenowego muszą więc nalegać, aby towarzystwa klasyfikacyjne przedstawiły dowody należytej staranności działań wobec takich statków oraz ujawniły podmioty zaangażowane w kupno tankowców należących do „szarej floty”. Jednocześnie nacisk musi zostać położony na ubezpieczycieli, którzy decydują się na współpracę z podejrzanymi firmami.

– Poleganie na zasadach działania w „dobrej wierze” nie powinno być wykorzystywane do unikania zadawania trudnych pytań o to, kim są beneficjenci ubezpieczonych przez nich statków i czy przewożą one rosyjską ropę. Organy regulacyjne mogą nalegać, aby reasekuratorzy i brokerzy pytali o właściciela statku i go odnotowywali. Regulatorzy powinni też karać tych, którzy milcząco wspierają naruszenia przepisów – pisze Michelle Wiese Bockmann na łamach „Financial Times”.

Zobacz też: Polska największym rynkiem zbytu dla rosyjskiego autogazu

Ukraińskie sieci szykują się na rosyjskie ataki zimą

Przed nadchodzącą zimą Ukraina ponownie przygotowuje się na ochronę sieci elektroenergetycznych przed rosyjskimi atakami. Tym razem może to jednak być większe wyzwanie – pisze „The Economist”.

Ukraińscy energetycy byli minionej zimy powszechnie chwaleni za usuwanie zniszczeń oraz koordynowanie pracy systemu elektroenergetycznego. Mimo to od 10 października do końca grudnia ubiegłego roku przeciętne ukraińskie gospodarstwo domowe było pozbawione dostępu do energii przez łącznie pięć tygodni.

Przed wojną Ukraina była w stanie wyprodukować znacznie więcej energii niż zużywała, co zapewniało jej bufor bezpieczeństwa w przypadku awarii części systemu. Natomiast po 24 lutego 2022 r. zapotrzebowanie na energię znacząco się zmniejszyło, m.in. z uwagi na zatrzymanie produkcji w dużej części energochłonnego przemysłu.

Mimo tego system nie załamał się całkowicie tylko dzięki wielkiemu wysiłkowi fachowców naprawiających sieci po atakach oraz dzięki dostawom sprzętu od zachodnich sojuszników, m.in. z Polski i innych krajów regionu. Poza nowymi urządzeniami bardzo przydały się również te, które pamiętały jeszcze czasy komunistyczne, a przez to również były bardziej zbliżone do technicznej specyfikacji ukraińskiej sieci.

Przed nadchodzącą zimą zamówiono sto nowych transformatorów. Połowę mają dostarczyć ukraińskie fabryki, a reszta ma pochodzić od zagranicznych dostawców i być magazynowana w bezpiecznych lokalizacjach w Polsce i Rumunii do momentu, gdy będzie potrzebna.

21 września, po raz pierwszy od wiosny, Rosja wysłała falę dronów na ukraińskie sieci elektroenergetyczne, z czego 4/5 maszyn została zestrzelona. Herman Hałuszczenko, minister energetyki Ukrainy, podkreśla, że oprócz dostaw urządzeń dla energetyki potrzeba też jak najwięcej systemów obrony przeciwlotniczej. Bez tego wsparcia kraj może zimą utonąć w ciemnościach.

„The Economist” cytuje również przedstawicieli firmy DTEK – największej, prywatnej ukraińskiej grupy energetycznej, która od wybuchu wojny straciła ponad 20 proc. swoich mocy wytwórczych. Zdaniem firmy tej zimy cyberataki mogą stanowić jeszcze większe zagrożenie niż rakiety i drony. Udany atak hackerski może bowiem sparaliżować cały system elektroenergetyczny i przynieść więcej szkód niż fizyczne uszkodzenie niektórych elementów infrastruktury.

Zobacz też: Ukraińska energetyka trzyma się. Ale jak długo?

Alternatywa dla Niemiec urosła na pompach ciepła

Prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w ostatnich latach zdobyła popularność za sprawą sprzeciwu wobec imigracji, zyskała w ostatnich miesiącach nowe polityczne paliwo. Jest nim krytyka ambitnych planów rządu dotyczących instalacji pomp ciepła i odchodzenia od kotłów gazowych – wskazuje portal Politico w kontekście wyborów do landtagów w Hesji i Bawarii.

Według wstępnych wyników najwyższe poparcie utrzymały tam kolejno CDU i CSU, ale na wynik na poziomie kilkunastu procent zdobyła AfD. To oznacza, że ta partia zaczyna cieszyć się coraz większą popularnością również poza landami byłego NRD.

W skali całych Niemiec na początku października AfD osiągało w sondażach 21 proc., ustępując tylko CDU/CSU z wynikiem 27 proc. Niżej znalazły się natomiast partie, które obecnie tworzą rządzącą koalicję, czyli SPD (17 proc.), Zieloni (14 proc.) i FDP (6 proc.).

Jeszcze wiosną 2022 r. AfD miało poparcie na poziomie 9-10 proc., ale wraz narastającym kryzysem energetycznym po agresji Rosji na Ukrainę stopniowo zaczęło ono rosnąć, osiągając w pierwszej połowie 2023 r. pułap 14-15 proc.

Kolejnym katalizatorem, który wywindował notowania partii do obecnego poziomu, były ogłoszone na przełomie wiosny i lata plany rządu, które miały skutkować zakazem montażu od 2024 r. nowych kotłów gazowych. Celem regulacji miało być przyspieszenie masowej instalacji pomp ciepła.

Plany te wzbudziły w społeczeństwie wiele negatywnych emocji, ponieważ zdecydowana większość Niemców ogrzewa swoje domy gazem. Pod wpływem społecznego oporu, a także dla utrzymania jedności w skłóconej koalicji, finalnie we wrześniu przyjęto mocno złagodzone przepisy, które restrykcyjne przepisy wobec kotłów gazowych odsuwają w czasie – w zależności od kryteriów – od dwóch do czterech lat.

Jednocześnie przyznano, że negatywnie wpłynie to na dotychczasowe plany państwa dotyczące redukcji emisji gazów cieplarnianych. Budynki mają około 1/6 udziału w łącznych emisjach Niemiec.

Choć głównym motorem popularności AfD pozostaje imigracja, to według wewnątrzpartyjnych badań temat domowego ogrzewnictwa zajmuje drugie miejsce. W samej Hesji liczba członków AfD wzrosła o prawie 50 proc. od momentu ogłoszenia przez rząd kontrowersyjnych planów.

Zobacz także: Brytyjscy konserwatyści mniej ambitni klimatycznie

Czysta energia przemysłowym atutem Europy Środkowej

Państwa Europy Środkowej – Polska, Czechy, Słowacja, Węgry i Rumunia – mogą w przyszłości coraz bardziej nabierać znaczenia jako miejsce do lokowania inwestycji przemysłowych. Przemawiają za tym wciąż o wiele niższe koszty pracy niż na zachodzie, wykwalifikowane kadry, rozwinięta infrastruktura transportowa oraz coraz mniej emisyjna energetyka – wskazuje Reuters.

Agencja zwraca uwagę na dotkliwe skutki kryzysu energetycznego dla niemieckiego przemysłu. Choć ceny energii elektrycznej i gazu są już o wiele niższe niż przed rokiem, to jednak wciąż znacznie wyższe od wieloletniej średniej. W efekcie coraz więcej firm rozważa przeniesienie części produkcji do innych państw Europy, gdzie koszty operacyjne są niższe, a udział czystych źródeł energii rośnie.

Już dziś wiele dużych zakładów produkujących elektronikę znajduje się na Węgrzech i w Rumunii, a Polska, Czechy i Słowacja mają mocną pozycję przemyśle motoryzacyjnym. Ponadto polskie i węgierskie fabryki dostarczają najwięcej baterii poza dominującymi w tej branży Chinami.

Jednocześnie, według danych za 2021 r., średnie koszty pracy w przemyśle w krajach Europy Środkowej były o połowę niższe niż we Francji czy w Niemczech. Ponadto atutem takich krajów jak Słowacja, Węgry oraz Rumunia jest zaspokajanie ponad 2/3 zapotrzebowania na energię elektryczną z czystych źródeł – energetyki jądrowej oraz odnawialnej.

Reuters podkreśla, że łączne emisje z sektorów energetycznych Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji i wciąż mocno węglowej Polski były w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2023 r. o ok. 20 proc. niższe niż w Niemczech. Wraz z systematycznie postępującym rozwojem OZE w państwach Europy Środkowej emisje energetyki będą nadal spadać, co będzie działać na korzyść inwestycyjnej atrakcyjności tych krajów.

Zobacz również: Węgry mogą być czwartym producentem baterii na świecie

Tydzień Energetyka: Będą unijne cła na chińskie wiatraki; KE zaakceptowała polską pomoc dla energochłonnych; Rosja luzuje zakaz eksportu diesla; Ujemne ceny energii w dzień powszedni: 88 TWh w nowych aukcjach OZE; Niemiecki węgiel brunatny wraca z rezerwy na rynek.
front handlowej wojny z Chinami?
KE już wcześniej wprowadziła cła dla chińskich włókien szklanych wykorzystywanych w produkcji turbin wiatrowych. Fot. Depositphotos
W miejsce rynku klienta, o którego zabiegały spółki energetyczne, mamy rynek sprzedawcy. Żeby mieć tańszy prąd, ryzyko musi wziąć na siebie odbiorca. Jednak niektóre oferty sprzedawców ocierają się o wręcz patologiczne rozwiązania. Oto co dziś oferują spółki energetyczne na 2024 i 2025 rok oraz ile za to zapłacimy.
ceny energii elektrycznej tge 10-2023 do 2027 roku
Weszła w życie nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Kluczowe zmiany dotkną blisko 70% powierzchni Polski. Prawnicy kancelarii KTO Legal analizują jak wpłyną one m.in. na proces inwestycyjny farm fotowoltaicznych czy energetyki atomowej.
prawo OZE atom
Fot. depositphotos