Spis treści
Widoczny jest też z jednej strony rosnący opór kluczowych państw członkowskich przeciwko restrykcyjnemu interpretowaniu przepisów pomocy publicznej dla energetyki, czy sektorów energochłonnych, a z drugiej rosnąca opieszałość Komisji Europejskiej w krytyce takiego podejścia.
Przepisy poluzowane, pieniądze wydawane
Poza wojną w Ukrainie i związanymi z nią skokami cen paliw i energii, kolejną istotną przyczyną większego buntu rządów UE jest przyjęta w Stanach Zjednoczonych ustawa o redukcji inflacji (Inflation Reduction Act – IRA) – pakietu dotacji i ulg podatkowych o wartości 400 miliardów dolarów, który rząd USA przygotował w celu sfinansowania zielonej transformacji. IRA coraz częściej skłania europejskie firmy do inwestowania w zielone technologie za oceanem, brakuje bowiem podobnej „świeżej gotówki” w budżecie Unii Europejskiej.
Wojna w Ukrainie skłoniła Brukselę do wydania specjalnych tymczasowych wytycznych poluzowujących przepisy pomocy publicznej dla branż najbardziej narażonych na kryzys energetyczny. Wytyczne zostały później zrewidowane w kierunku zwiększenia możliwości wsparcia przez rządy UE, ale tylko z własnych środków, nie udało się bowiem wygrzebać żadnych pieniędzy na ten cel z budżetu unijnego.
Bruksela wydaje się nie mieć obecnie pomysłu jak uniknąć wojny na subsydia pomiędzy państwami członkowskimi rozpoczętej po publikacji przez Komisję bardziej liberalnych wytycznych. Kraje mają bowiem diametralnie różne możliwości finansowania wsparcia z własnych środków lub zaciągania na nie długów.
Prace nad Europejskim Funduszem Suwerenności leżą
Problem potęguje sprzeciw głównych płatników do budżetu UE, aby stworzyć Europejski Fundusz Suwerenności, który miał być odpowiedzią na rosnącą przepaść w kwotach wpompowywanych do własnych gospodarek przede wszystkim przez Niemcy i Francję, które we dwójkę w ramach pomocy kryzysowej udzieliły wsparcia na ok. ¾ kwoty wydanej na ten cel przez wszystkie 27 państw Unii.
Do stworzenia takiego funduszu jeszcze na początku tego roku nawoływała m.in. ówczesna Komisarz ds. Konkurencji, Margrethe Vestager, która od lat twardo pilnowała równych warunków dla wszystkich graczy na rynku UE. Pani Komisarz jest znana głównie z presji i nakładania wysokich kar na firmy Big Tech za praktyki antykonkurencyjne, ale nie odpuszczała też koncernom energetycznym.
Obecnie jednak Vestager ubiega się o stanowisko szefowej Europejskiego Banku Inwestycyjnego, a zastąpi ją Belg Didier Reynders, który do końca mandatu obecnej KE (2024 r.) będzie łączył te obowiązki z obecną funkcją Komisarza ds. Sprawiedliwości. Pytanie na ile będzie miał czas i wiedzę na zajmowanie się ochroną konkurencji w europejskiej energetyce pozostaje na chwilę obecną otwarte.
Wieści o postępie prac nad stworzeniem Europejskiego Funduszu Suwerenności ucichły, natomiast wiadomo, że brak na chwilę obecną konsensusu na stworzenie takiego instrumentu w samej Komisji Europejskiej. Zabrakło także jakiejkolwiek wzmianki o nim w ostatnim wystąpieniu szefowej KE – Ursuli von der Leyen – ws. stanu Unii Europejskiej, choć jeszcze w analogicznej przemowie w ubiegłym roku zaznaczała stworzenie funduszu jako jeden ze swoich priorytetów.
Niemcy konsekwentnie dosypują swoim
Wszystko to w czasie kiedy Niemcy stopniowo skutecznie notyfikują Brukseli gigantyczny pakiet wsparcia swojego przemysłu opiewającego na łączną kwotę 200 mld EUR. Dla przykładu, Komisja zatwierdziła w sierpniu br. niemiecki program o wartości 6,5 miliarda euro mający na celu zmniejszenie ryzyka ucieczki emisji dla energochłonnych przedsiębiorstw wynikającego z krajowego systemu handlu uprawnieniami do emisji.
Kluczowy element wsparcia niemieckiego przemysłu – limity cen energii na rynku hurtowym dla odbiorców energochłonnych – nadal czeka na zgodę Brukseli i rośnie presja niemieckich landów, aby przyspieszyć ten proces. W Niemczech kwestia przedłużenia dotacji dla przemysłu jest nadal przedmiotem dyskusji w koalicji i oczekuje się, że Berlin będzie zabiegał o negocjacje z Brukselą w sprawie przedłużenia ulg energetycznych.
Wprowadzony w zeszłym roku niemiecki program dotacji nadzwyczajnych w wysokości 200 miliardów euro ma obowiązywać w Niemczech do kwietnia przyszłego roku. Odrębnym tematem jest gwarantowana cena energii elektrycznej dla przemysłu, zaproponowana przez ministra gospodarki Roberta Habecka i poparta przez kanclerza Olafa Scholza. Dodatkowym subsydiom sprzeciwia się jednak niemiecki minister z partii liberałów Christian Lindner (FDP).
Ten ostatni pozwolił sobie niedawno na dość nietypową jak na czołowych polityków niemieckich krytykę projektu unijnej dyrektywy budynkowej, która ma przyspieszyć odchodzenie od paliw kopalnych w ogrzewaniu budynków, twierdząc wręcz, że zagraża ona spokojowi społecznemu wymuszając na obywatelach kosztowną zmianę technologii w swoich domach.
Limity cen energii wygasły, ale obowiązują
Kolejnym przykładem braku konsekwencji instytucji unijnych w kwestii nadzoru nad pomocą publiczną w energetyce jest kwestia utrzymujących się w szeregu państw UE limitów cen energii na rynku hurtowym, pomimo faktu, że awaryjne rozporządzenie Rady UE zezwalało na taką interwencję wyłącznie do połowy tego roku.
W swoim przeglądzie efektów działania awaryjnych limitów cenowych opublikowanym w czerwcu Komisja Europejska zarekomendowała ich wygaśnięcie w połowie tego roku. Równolegle podkreśliła, że plany dalszego ich stosowania do końca br. mają nadal Austria, Czechy, Finlandia, Francja, Luksemburg, Polska, Portugalia, Słowenia i Hiszpania. Z kolei na Słowacji rozwiązanie będzie obowiązywać aż do 31 grudnia 2024 r.
Dodatkowo, według informacji KE, w Niemczech okres stosowania limitów ma zostać przedłużony do 30 kwietnia 2024 r. W swoim sprawozdaniu Bruksela jednak nie wspomniała o żadnych działaniach zaradczych mających na celu zrównanie przepisów interwencyjnych we wszystkich krajach.
Podobne znaki zapytania pojawiają się ostatnio w przypadku Francji, która jako jedyny kraj UE nie wypełniła celu OZE na 2020 r. Paryż miał osiągnąć 23% udziału OZE w finalnym zużyciu energii, ale udało się otrzymać tylko 19,1%. Zgodnie z przepisami dyrektywy o odnawialnych źródłach energii, Francja powinna nabyć niedobory energii pozyskanej z OZE od krajów (w drodze transferów statystycznych), które posiadały nadwyżki względem własnych celów krajowych na 2020 r. Do tej pory francuzi tego obowiązku nie wypełnili i nie ma na razie żadnej reakcji ze strony Brukseli.
Fundusz suwerenności czy wyścig kto da więcej?
Pojawia się pytanie czy Bruksela będzie w stanie przeciwstawić się procesowi fragmentacji rynku energii w UE, biorąc pod uwagę rosnące krajowe interwencje poszczególnych państw UE w tym obszarze. Czy wrócimy do silnego nadzoru unijnego, czy też przyszłością są kolejne krajowe mechanizmy ochronne minimalizujące koszty energii dla rodzimych odbiorców przemysłowych i mieszkańców.
Kluczowa dyskusja czeka nas w kwestii ewentualnego przedłużenia tymczasowych ram kryzysowych pozwalających na bardziej elastyczne krajowe subsydia. Na chwilę obecną, tymczasowe ramy kryzysowe umożliwiają państwom członkowskim łagodzenie skutków gospodarczych skutków agresji Rosji na Ukrainę tylko do końca 2023 r. Natomiast do końca 2025 r. państwa mogą przyznawać pomoc na wspieranie dekarbonizacji.
Już teraz część państw naciska, aby przedłużyć okres działania ram kryzysowych. Jeśli do tego dojdzie i będziemy mieli do czynienia ze „stałymi” a nie „tymczasowymi” mechanizmami, przy równoległej dalszej stagnacji w tworzeniu Europejskiego Funduszu Suwerenności, możemy powoli żegnać się z konkurencyjnym rynkiem wewnętrznym w Unii.